W Warszawie liczą rannych

Legia osiągnęła w Pradze dobry wynik w kontekście wali o fazę grupową. Ale okupiła wyjazd do stolicy Czech stratą kilku piłkarzy. Mecz z Niecieczą przełożony.


– Musimy policzyć rannych – powiedział tuż po pierwszym meczu IV rundy eliminacji Ligi Europy ze Slavią Praga, Czesław Michniewicz, trener Legii Warszawa. „Wojskowi” rozegrali w stolicy Czech dobre spotkanie. Osiągnęli w miarę korzystny wynik w kontekście rewanżu przed własną publicznością, jakim jest rezultat 2:2, ale do Warszawy wrócili z ofiarami. Dzień przed spotkaniem w Pradze ze składu warszawskiej Legii wypadł Bartosz Slisz, który doznał kontuzji kolana. Poważnej dodajmy, bo wszystko wskazuje na to, że przerwa w grze defensywnego pomocnika może potrwać nawet do ośmiu tygodni. Już na rozgrzewce przed samym meczem kostkę skręcił Tomasz Pekhart. To ciągle nie wszystko? Na drugą połowę spotkania ze Slavią nie wyszedł już Rafael Lopes, który miał gorączkę. Grać po przerwie próbował Kacper Skibicki, który w pierwszej odsłonie doznał rozcięcia łokcia, ale dalsze uczestnictwo w meczu okazało się niemożliwe.

– To głęboka i długa rana. Kacper próbował grać, ale nie był w stanie zgiąć ręki w łokciu – tłumaczył Michniewicz.

W najbliższych dniach, przed rewanżem ze Slavią, „Wojskowi” będą zatem lizać rany. Być może część graczy uda się doprowadzić do stanu używalności, ale i tak opiekunowi mistrza Polski będzie szalenie trudno wystawić do gry optymalny skład. Tym bardziej, że wczoraj do Glasgow, by podpisać kontrakt z Celtikiem , wyjechał Josip Juranović, który miał nie grać już w Pradze, ale wystąpił i zdobył pięknego gola. Kibice Legii mieli jeszcze nadzieję, że „Jura” zagra w rewanżu ze Slavią i pomoże drużynie w walce o awans do Ligi Europy, ale Czesław Michniewicz rozwiał wszelkie wątpliwości.

– Juranović pożegnał się na boisku. Pożegnał się w szatni. Z tego, co wiem żadne dokumenty nie są jeszcze podpisane, ale nie sądzę, by coś w tej sprawie się jeszcze wydarzyło – podkreślił opiekun stołecznej drużyny.

W czwartek późnym wieczorem nadeszła informacja, że zaplanowany na niedzielę mecz ligowy Legii z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza został – na wniosek warszawskiego klubu – przełożony. To informacja dla medycznego i szkoleniowego sztabu „Wojskowych” najlepsza z możliwych, wobec pasma nieprzychylnych wydarzeń. Warto dodać, że urazy, jakich legioniści doznali w Pradze, nie są jedynymi. Wiadomo, że długa przerwa czeka Bartosza Kapustkę. Grać nie mogą również Mattias Johansson i Jasur Jachszibojew, a więc jeszcze trochę, a Czesław Michniewicz z graczy niedostępnych do gry mógłby ułożyć całą jedenastkę.

Przygotować się jednak i walczyć w rewanżu trzeba. Tym bardziej, że jest szansa, by awansować do bardziej prestiżowych rozgrywek, a nie tylko liczyć na to, że zagra się w Lidze Konferencji. Wiadomo, że występy w Lidze Europy, w której Legii nie było od 6 lat, to również zupełnie inny poziom finansowy, aniżeli gra w najmniej prestiżowych, utworzonych niedawno rozgrywkach.



– Bywa tak, że w takich okolicznościach rodzą się drużyny – Michniewicz wlewa odrobinę optymizmy w serca kibiców Legii.

– Nasza sytuacja wyjściowa przed rewanżem ze Slavią jest niemal identyczna, jak po meczu w Zagrzebiu. Mamy szansę, by powalczyć o Ligę Europy i losy rewanżu rozstrzygną się w Warszawie – podkreślił szkoleniowiec Legii. Oby z lepszym skutkiem, aniżeli w trakcie rywalizacji z Dinamem o Ligę Mistrzów.


Fot. Łukasz Sobala / PressFocus