Wagonem towarowym na mecz

8 stycznia 1918 roku prezydent Stanów Zjednoczonych, Thomas Woodrow Wilson, wygłosił orędzie w Kongresie, w którym przedstawił propozycję zaprowadzenia ładu na świecie po zakończeniu I wojny światowej. Wiadomo było, że wyniszczający konflikt zbliża się do końca, a przede wszystkim w Europie pozostaje wiele niewyjaśnionych kwestii. Przemówienie amerykańskiej głowy państwa przeszło do historii, jako „Czternaście punktów prezydenta Wilsona”. Dla Polski najważniejszy był punkt trzynasty, który mówił o „Stworzeniu niepodległego państwa polskiego na terytoriach zamieszkanych przez ludność bezsprzecznie polską, z wolnym dostępem do morza, niepodległością polityczną, gospodarczą, integralność terytoriów tego państwa powinna być zagwarantowana przez konwencję międzynarodową”. Powyższe stwierdzenie nie pozostawało wątpliwości. Polska, chociaż na razie nie wiadomo w jakim kształcie, miała wrócić na mapę Europy po 123 latach.

Najłatwiej było w Galicji

A co za tym idzie powstanie coś, co najogólniej możemy nazwać „polską piłką nożną”. W trakcie zaborów, a nawet w trakcie trwania wojny, organizowano już pierwsze rozgrywki, niektóre polskie kluby miały już za sobą pierwsze kontakty międzynarodowe. Latem 1918 roku o czymś takim nie było jednak mowy.

Niemniej jednak przede wszystkim w Galicji myślano już o organizacji przyszłego ogólnopolskiego związku piłkarskiego, który miał się zająć organizacją rozgrywek. W Krakowie pracowali nad tym Józef Lustgarten i Jan Weysenhoff, a we Lwowie dr Stanisław Polakiewicz. Wiadomo było, że Polacy najwięcej swobód mieli właśnie w zaborze austriackim i dlatego to tam najłatwiej było o konkrety. Nie oznacza to jednak, że na pozostałych terenach nic się nie działo. Jeszcze przed wojną grano w Wielkopolsce, a w trakcie jej trwania powstała m.in. Legia Warszawa. Do niezwykle ważnego i symbolicznego wydarzenia doszło w czerwcu 1918 właśnie z udziałem klubu ze stolicy. Jednak nie kształtującej się dopiero Legii, ale Polonii Warszawa, która przyjechała do Lwowa, rewanżując się tym samym za wizytę Pogoni z 1912 roku. Wyniki meczów zatarły się w pamięci, ale nie to było najważniejsze. W trakcie ośmiodniowego pobytu we Lwowie, gości z Warszawy traktowano z najwyższymi honorami. Wiadomo, że „Czarne koszule” rozegrały trzy spotkania. Zmierzyły się z zarówno cywilną, jak i wojskową drużyną Pogoni, jak również zagrały z budapesztańskim Magyar AC.

Reyman wskrzesił Wisłę

Na przełomie czerwca i lipca 1918 roku Francuzi przeprowadzili ważną, choć nie do końca skuteczną kontrofensywę nad Marną, a 17 lipca bolszewicy zamordowali cara Mikołaja II. Tymczasem w Krakowie, z inicjatywy Henryka Reymana, działalność wznawia Wisła Kraków i praktycznie od razu… wychodzi na boisko. W pierwszym meczu pokonuje 4:0 drużynę Czarnych Jasło, którzy przegrywają też z Cracovia 0:9.

Z króciutkiej notki prasowej można wyczytać, że „z powodu rozmaitych przejść Czarni grali w końcu bez bramkarza i jednego z graczy napadu. W tym samym artykule wspomniany jest mecz, który „Pasy” wygrały 4:0 w Bielsku-Białej, a rywalem był niemiecki klub Bielsche-Bielitzer Sport Verein. Cracovia często rywalizowała z tym klubem, a po raz pierwszy oba zespoły spotkały się już w 1911 roku. Jeżeli chodzi o Wisłę, to należy zaznaczyć, że w pierwszych dniach po wznowieniu działalności występowała pod nazwą Sparta, ot tak dla kamuflażu, aby nie drażnić zaborcy, który przegrywając na froncie miał wystarczająco dużo zmartwień. 27 lipca „Biała gwiazda” rusza do Lwowa. – Wisła bez pieniędzy, gracze składają się na kupno biletów kolejowych. Jedziemy najtańszym wagonem towarowym. Bez ławek, na podłodze całą noc. Rano po przyjeździe do Lwowa udajemy się do hotelu. Już na koszt Pogoni! – nawet w opublikowanych 50 lat później na łamach krakowskiego „Tempa” wspomnieniach, Kazimierz Kaczor, uczestnik tamtego wyjazdu, był wyraźnie podekscytowany. Wisła pokonała cywilną Pogoń 3:0.

Derby pod wiedeńskim gwizdkiem

Do Lwowa wróciła raz jeszcze, we wrześniu, i znów wygrała takim samym wynikiem. W międzyczasie pokonała 4:0 rezerwy Cracovii, a także uległa niemieckiemu DSV Opawa 1:10. To, co najważniejsze dla krakowskiego futbolu, wydarzyło się jednak 22 września, czyli dokładnie na 50 dni przed 11 listopada. Na stadionie gdzie mecze rozgrywała Cracovia rozegrano, po ponad czterech latach przerwy, pierwsze powojenne derby Krakowa, chociaż oficjalnie wojna jeszcze trwała.

Pierwszy gwizdek sędziego Flessiga z Wiednia zabrzmiał w niedzielę o godz. 15.00, a sama narodowość arbitra mówi o tym, że nie było już żadnej konspiracji, chociaż Kraków znajdował się nadal na terenie Monarchii Austro-Węgier. „Pasy” objęły prowadzenie po strzale Stanisława Mielecha. Później swoje pierwsze dwie, z niemal 200 bramek strzelonych w barwach Wisły, zdobył Henryk Reyman, ale bramka Józefa Kałuży i ponowne trafienie Mielecha dały zwycięstwo Cracovii. „Można powinszować Wiśle. Wynik 3:2 jest dla niej bardzo zaszczytny. Nie mając możności spotkać się z drużynami, ani nie mając własnego boiska celem trenowania, zdołała mimo to nie tylko stawić czoło Cracovii, ale nawet poważnie jej stawić zagrożenie.” – napisano o derbach na łamach „Ilustrowanego Kuriera Codziennego”.

Gdzie plecy kończą swoją szlachetną nazwę

W niedzielę 10 listopada o 7.30 rano Józef Piłsudski przyjechał do Warszawy, a następnego dnia Rada Regencyjna przekazała mu naczelne dowództwo nad tworzącą się armią polską. W Krakowie, kilka godzin po przyjeździe komendanta, piłkarze Cracovii i Wisły znów zmierzyli się w meczu derbowym. Tym razem górą była „Biała gwiazda”, a jedyną bramkę – jak twierdził później Henryk Reyman – zdobył Jacek Stopa.

Prasa informowała z kolei, że dla Cracovii był to ostatni mecz w sezonie. Tego samego dnia na boisku w łódzkim parku Helenów, ŁKS zmierzył się z niemieckim SV Sturm Lodz, a spotkanie stało się przyczynkiem do rozpoczęcia… rozbrajania niemieckich żołnierzy. W pewnym momencie gracz polskiej drużyny, Antoni Kowalski, został brutalnie potraktowany przez jednego z rywali i w rewanżu… kopnął go miejsce, gdzie plecy kończą swoją szlachetną nazwę. Czujący wiszącą w powietrzu niepodległość kibice gołymi rękoma zaatakowali pruskich żołnierzy i zaczęli odbierać im broń. Przez dwa dni doszło na ulicach miasta do kilkunastu potyczek zbrojnych, a 12 listopada podpisano rozejm. Osiem dni później ostatni żołnierz zaborcy opuścił miasto, które po 125 latach stało się wolne. Zima, która na przełomie 1918 i 1919 roku była bardzo sroga, w naturalny sposób ograniczyła naturalnie piłkarskie zapędy rozentuzjazmowanych i wyzwolonych ludzi. Ale można było działać, chociaż nie wszędzie. Niejasny był status Górnego Śląska. Wielkopolska miała powstanie, a na wschodzie szykowały się wojny z Ukrainą i bolszewikami. 100 lat temu istniały już w Polsce cenne podwaliny piłkarstwa, ale pozostałość znajdowała się dopiero w pierwszej fazie budowy.