Ligowiec. Waldemar Fornalik to już nie jest „King”

Ten lekko prowokacyjny tytuł nie wziął się z braku sympatii dla Waldemara Fornalika. Wręcz przeciwnie. W Gliwicach mamy kolejną odsłonę prezentacji tego, jak dobrym jest on trenerem. W czasach jego pracy w Ruchu kibice z Chorzowa „ochrzcili” go przydomkiem „Waldek King”. Stworzono nawet taki transparent. Hasło tak się utarło wśród fanów, dziennikarzy czy piłkarskich ekspertów, że gdy teraz znów trener Fornalik prowadzi swój zespół na szczyt, wraca ono jak bumerang.

Jestem jednak za tym, żeby już tego sloganu nie używać, bo… Fornalik w Piaście pisze nowy rozdział, swoje już przeszedł i etap chorzowski ma za sobą. Jego odejście przed końcem sezonu z Cichej odbiło się na niektórych „uczuciach” sympatyków „Niebieskich” i niektórzy pretensje mają o to do dziś. Szkoleniowiec w wywiadach tłumaczył, że chciał wstrząsnąć klubem i liczył na pełną mobilizację władz, ale jej nie zobaczył. To już historia, choć wiele mówi powszechna teoria, że z Fornalikiem Ruch nie spadłby z ekstraklasy…

Bez rozgrzewki. Czy ktoś pyta o Waldka Kinga?

Gdy Piast sięgnął po tego doświadczonego trenera, trudno nie było pozytywnie ocenić tej decyzji. Drużyna jednak była w olbrzymim dołku, wygrzebanie jej z tego ligowego bagna zajęło sporo czasu. Waldemar Fornalik przyznał w ostatniej naszej rozmowie do gazety, że nawet dla niego trwało to za długo. Ostatecznie utrzymano drużynę i mimo śmiesznych plotek o jego zwolnieniu, trener rozpoczął przygotowania do kolejnych rozgrywek. Można było przyjmować zakład, że będzie to lepszy sezon dla gliwiczan, bo takie są uroki ekstraklasy. Niewielu chyba jednak się spodziewało tego, że ekipa z Okrzei nie tylko będzie grała ciekawą i miłą dla oka piłkę, ale i będzie rozstawiała po kątach takie drużyny, jak Lech, Cracovia, Lech itd.

Można powiedzieć, że Fornalik znów to robi. Wyciska z drużyny maksimum, pokazując swój warsztat trenerski. Ostatnia wygrana z Cracovią sprawiła, że w końcu dziennikarze z całej Polski, a przede wszystkim z Warszawy, zauważyli w Piaście groźnego konkurenta dla Legii. Nagle wszyscy zainteresowali się drużyną bez gwiazd z trenerem, który nie wzbudza raczej kontrowersji. Ale taki właśnie jest Waldemar Fornalik. To trener, który może nie przytula się z piłkarzami, jak Juergen Klopp, czy nie rzuca dowcipami na lewo i prawo. Ma jednak ważną cechę. Potrafi przekonać grupę piłkarzy, że warto mu zaufać i z nim pracować, bo gwarantuje on dobre przygotowanie do sezonu i dobrą grę. Piłkarze to nie idioci i widzą, czują, z kim mogą mieć szansę osiągnąć sukces.

W Gliwicach Fornalik scementował drużynę, a walka o utrzymanie w poprzednim sezonie jeszcze bardziej wzmocniła śląską ekipę. Teraz świetna atmosfera procentuje, bo mobilizacja jest ogromna. W Piaście już wiedzą, że mogą stawić czoło każdemu, a ten sezon będzie równie udany, niezależnie od tego, jak się skończy.

Ligowiec. Wszyscy pomagają mistrzowi

Widać, że Waldemar Fornalik przy Okrzei czuje się bardzo dobrze. Sprawy organizacyjne są poukładane, piłkarze chętni do pracy, to i trener szczęśliwy. Przed Piastem kolejne wyzwanie, co zrobić, żeby po sukcesie nie budować wszystkiego od nowa i nie przeżyć ligowej huśtawki. Wydaje mi się, że Fornalik już wie, co należy zrobić, a czego nie, żeby kolejny sezon nie był dużo gorszy od obecnego i żeby start w europejskich eliminacjach nie odbił się czkawką.

A wracając do początku felietonu, to już nie King, ale może warto mu nadać nową „gliwicką” ksywkę? Może to Waldemar… Wspaniały (przy okazji pozdrawiamy siatkarskiego trenera)? A może żaden przydomek nie jest potrzebny, bo kibice Piasta zapamiętają po prostu Waldemara Fornalika, jako trenera, który dał drugi medal w XXI wieku i zapisał się w historii klubu?

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ