Walizka i pistolet

W najczarniejszych snach nie przypuszczali bowiem, że skończy się on kompromitacją. Nie można inaczej nazwać porażki z Cementarnicą Skopje. Nazwa oczywiście pochodziła od sponsora – czyli cementowni, ale co bardziej zgryźliwi szybko przekuli ją w „Katowicką cmentarnicę”. Bo też dwumecz z Macedończykami był pogrzebem kibicowskich nadziei…

Choć runda wstępna Pucharu UEFA rozgrywana była dopiero w II połowie czerwca, i tak nie udało się na czas zgłosić do tych rozgrywek trzech letnich nabytków GieKSy: Chorwata Damira Kurtovicia, Bułgara Anatolija Nankowa oraz Sebastiana Kęski (w ostatniej chwili wypadł też z powodu kontuzji Moussa Yahaya). Katowiczanie – którym na przygodę pucharową zafundowano m.in. garnitury z logiem sponsora (Dospel) i dodatkowy komplet strojów (oryginalny, ligowy, nie zyskał akceptacji UEFA ze względu na… zbyt dużą ilość czerni, jeszcze wówczas najpopularniejszej wśród arbitrów) – polecieli do Macedonii 60 godzin przed meczem, zamieszkali w najlepszym hotelu w mieście i pierwszego dnia potrenowali na macierzystym obiekcie rywala – czyli w sąsiedztwie cementowni. Pył z zakładu pokrywał boisko treningowe, utrudniając gościom oddychanie.

Na mecz przyszło ledwie 2 widzów, a GieKSiarze – w blisko 40-stopniowym upale – nie zdołali gospodarzom strzelić gola. I srodze za to zapłacili: w rewanżu przy Bukowej „bramkę życia” – strzałem przewrotką – zdobył obrońca Almir Bajramovski, a miejscowi odpowiedzieli jedynie „główką” Jacka Kowalczyka. Nic dziwnego, że rozwścieczeni fani na konferencji prasowej wręczyli Edwardowi Lorensowi walizkę – z jasnym przekazem… Swoją drogą – tenże szkoleniowiec prowadził Górnik Zabrze w jego ostatnim pucharowym występie (1994), jest też ostatnim trenerem GKS-u na międzynarodowej arenie… „Macie pistolet? To mnie zastrzelcie” – mówił do dziennikarzy Marcin Bojarski, obchodzący tego dnia urodziny. W niczym nie zmieniło to oceny dwumeczu: wstyd, kompromitacja – te słowa odmieniano na wszystkie przypadki.

No i czekają Katowice – już 15 lat – na zmazanie tamtej plamy…