Walka o utrzymanie bardziej motywuje

Olsztynianie przerwali serię spotkań bez zwycięstwa na swoim boisku, a tyszanie nadal są w dołku.


Ostatni mecz 30 kolejki rozgrywek I ligi już na starcie miał podwyższony ciężar gatunkowy. Wyniki wcześniej zakończonych spotkań sprawiły, że zarówno broniący się przed spadkiem piłkarze Stomilu, jak i marzący o walce w barażach o awans do ekstraklasy zawodnicy GKS-u Tychy musieli grać o zwycięstwo. Dla olsztynian oznaczało ono możliwość złapania bezpośredniego kontaktu z rywalami znad kreski, a dla gości równało się z awansem do pierwszej szóstki.

Więcej motywacji do walki wykazywali jednak gospodarze, którzy przed pierwszym gwizdkiem uczcili zarówno piątą rocznicę śmierci legendy olsztyńskiego klubu Andrzeja Biedrzyckiego jak i przekroczenie setki występów w koszulce Stomilu przez kapitana Karola Żwira. Zespół Piotra Jacka, który musiał łatać kartkowe luki i dokonał trzech roszad w porównaniu do wyjściowej jedenastki z wygranego w niedzielę meczu w Bielsku-Białej, od pierwszego gwizdka ruszył do ataku i w 24 minucie dopiął swego.

Gdy Łukasz Grzeszczyk był pochłonięty sugerowaniem, że sędzia powinien przerwać grę Maciej Spychała podniósł się z murawy i napędził akcję, którą w polu karnym po podaniu Macieja Dampca sfinalizował Hubert Sobol. 21-latek wypożyczony z Wisły Kraków przyjął piłkę na 7. metrze, a korzystając z niepewnej interwencji Kamila Szymury wypracował sobie strzelecką pozycję na linii pola bramkowego i zimną krwią pokonał Konrada Jałochę.

Jarosław Zadylak uznał, że jego przetasowania w składzie, w którym w porównaniu do podstawowej jedenastki z niedzieli znalazło się trzech nowych piłkarzy nic nie dały więc w przerwie dokonał dwóch zmian. Przestawił także system gry na bardziej ofensywny, a po wprowadzaniu Tomasa Malca za obrońcę nawet na ultra odważny.

Gospodarze jednak przetrzymali napór, a po stracie Szymury wyprowadzili kontrę, zakończoną strzałem Wojciecha Reimana z 16. metra w rękę Nemanji Nedicia i sędzia wskazał na „wapno”. Dzieła dokończył Patryk Mikita wykorzystując rzut karny i olsztynianie pierwszy raz od 7 listopada ubiegłego roku mogli się cieszyć ze zwycięstwa na swoim boisku. A tyszanie nawet pięknym trafieniem w 7 minucie doliczonego czasu gry Mateusza Czyżyckiego z 18. metra goryczy porażki nie osłodzili.


Stomil Olsztyn – GKS Tychy 2:1 (1:0)

1:0 – Sobol, 24 min, 2:0 – Mikita, 84 min (karny), 2:1 – Czyżyckiego, 90+7 min.

STOMIL: Budzyński – Tecław, Lafrance, Czajka – Dampc (65. Straus), Spychała (78. Reiman), Shibata, Żwir – Wójcik (55. Toporkiewicz), Sobol (55. Mikita), Moneta (78. Szabaciuk). Trener Piotr JACEK.

GKS: Jałocha – Biel (71. Malec), Nedić, Szymura, Mańka – Wachowiak (80. Janiak), Żytek, Czyżycki, Grzeszczyk (46. Jaroch), Paprzycki, Kozina (46. Steblecki) – Rumin. Trener Jarosław ZADYLAK.

Sędziował Jacek Małyszek (Lublin). Widzów 906. Żółte kartki: Lafrance, Żwir – Szymura, Kozina, Biel, Nedić, Mańka, Janiak.

Piłkarz meczu – Karol ŻWIR.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus