GKS Tychy. Wariant awaryjny zdał egzamin

Wynik poszedł w świat. GKS Tychy w pierwszym tegorocznym sparingu wygrał z 14. zespołem czeskiej ekstraklasy Slezskym FC Opawa 2:1, ale w grach kontrolnych ważniejsze od wyniku są… przemyślenia trenera.

Elementy do poprawy

– Cieszy mnie bardzo dobra postawa naszej młodzieży w drugiej połowie – mówi Ryszard Tarasiewicz.

– Sympatycznie się to oglądało, bo było zaangażowanie, była odpowiedzialność i skuteczność w końcówce, w której przechyliliśmy szalę zwycięstwa na naszą stronę. Z tej pierwszej połowy w sumie też byłem zadowolony, choć nasza drużyna przez większy czas musiała się w tej części gry bronić. Te sytuacje, które stworzyli sobie rywale, były następstwem naszych prostych błędów indywidualnych, które na tym etapie są wyłapywane jako element do poprawy. Mimo tego okres, w którym jesteśmy, powinniśmy jednak takich prostych błędów technicznych unikać. Nie można jednak jeszcze wyciągać wniosków, bo to dopiero początek, ale zawsze fajnie jest wygrać.

Bardziej odpowiedzialny

Kluczem do zwycięstwa na sztucznym boisku w Kylesovicach okazała się zmiana taktyki. Przejście na grą dwójką napastników – do Szymona Lewickiego dołączył Dawid Kasprzyk – wyraźnie rozruszało ofensywę GKS-u Tychy.

– Dwójka napastników to alternatywa – dodaje trener tyszan.

– Myślę, że nie będziemy musieli za często z tego korzystać, bo wyjściowym ustawieniem jest gra z jednym zawodnikiem z przodu, a zmianę ustawienia na dwóch będziemy stosować przy „gonieniu wyniku”. Jeżeli już jednak to zastosujemy, to chcemy być do tego przygotowani i grać tak, żeby nie obawiać się dezorganizacji gry w środku pola. Próbowaliśmy też Dominika Połapa na prawej obronie i też mogę być z tej przymiarki zadowolony. Pamiętam, że poprzednio te próby w grze defensywnej były bardzo trudne. Gdy przeciwnik zbliżał się do naszego pola karnego, to trzeba było robić: „W imię Ojca i Syna”… Teraz jednak „Siudek” jest już zawodnikiem bardziej odpowiedzialnym w grze obronnej i jako wariant zastępczy może się nam jeszcze kiedyś przydać, szczególnie teraz, w sytuacji, gdy Bartosz Szeliga przechodzi okres rehabilitacji i do naszej dyspozycji są dwaj boczni obrońcy Maciej Mańka i Ken Kallaste.

Restytucja spadła

Na tle rywala, który grał już trzeci sparing tej zimy, inaugurujący swoje tegoroczne występy tyszanie zupełnie dobrze prezentowali się pod względem motorycznym. Z tego także sztab szkoleniowy GKS-u Tychy mógł być zadowolony.

– Parametry pojemności tlenowej u wszystkich zawodników poszły w górę, a restytucja spadła – z zadowoleniem podkreśla Ryszard Tarasiewicz.

– Te dwa elementy pozwalają nam powielać wysiłek w krótkim odstępie, a zawodnikom przy dużym zmęczeniu szybciej dojść do siebie, gdy pojemność tlenowa jest większa. Wcześniej mieliśmy zawodników podzielonych na cztery grupy do pracy nad motoryką, a teraz mamy już trzy, bo nie ma zawodników, przy których trzeba byłoby sobie zadawać pytanie, czy wytrzyma spotkanie pod względem motorycznym. I to dotyczy zarówno sparingów, jak i meczów, które czekają nas wiosną. Zresztą nigdy tych pytań sobie nie musieliśmy zadawać, bo nasza gra była mniej więcej równa. Cały czas trzeba sobie jednak podnosić poprzeczkę i iść o piętro wyżej, żeby w końcówkach spotkań mieć możliwość narzucenia takiego rytmu, który odbierze rywalowi ochotę i zamęczy przeciwnika.

Następna okazja do podniesienia poprzeczki już jutro, bo GKS Tychy ma w planach kolejne wyjazdowe spotkanie kontrolne, tym razem z imiennikiem z Bełchatowa.

Na zdjęciu: Ryszard Tarasiewicz jest świadomy, ile jeszcze pracy czeka jego drużynę.