Warta koszmarem Piasta

Nic dwa razy się nie zdarza? Nie do końca. Tak, jak w poprzednim sezonie, tak i teraz Warta ograła Piasta 1:0. We wszystkich meczach z poznańskim zespołem gliwiczanie zaprezentowali wielką niemoc.


Na papierze skład Piasta wyglądał na najmocniejszy, jaki sztab mógł wystawić. W końcu drużynę wyprowadził jako kapitan Jakub Czerwiński, który powrócił do gry po ponad dwóch miesiącach absencji. Warta to jednak dla gliwiczan niezwykle niewygodny rywal. W poprzednim sezonie Piast zremisował 0:0 i przegrał 0:1.

Poznański mur

Od początku spotkania było widać dlaczego tak jest. Goście z Poznania ustawili dwie linie zasieków, w obronie grali piątką, a w pomocy czwórką. W dodatku Łukasz Trałka czy Adrian Lis wykorzystywali każdą okazję, żeby… „ukraść” trochę czasu. Piast z kolei w pierwszej połowie kompletnie nie miał pomysłu, jak rozerwać zasieki Warty. Niby skrzydłowi próbowali coś zrobić na bokach, niby po stałych fragmentach gry trochę kotłowało się w polu karnym gości, ale realnego zagrożenia nie było.

Gospodarze dwukrotnie domagali się rzutów karnych po rzekomych zagraniach ręką, ale sędzia Sylwestrzak i VAR byli innego zdania. Najczęstszym gestem gliwiczan w tym meczu były rozkładane bezradnie ręce. Z kolei najgroźniejszą okazję Warta miała po rzucie rożnym, gdy Dawid Szymonowicz główkował w poprzeczką, a piłka odbiła się na linii. Był to jeden z nielicznych wypadów gości, którzy wyraźnie przyjechali na Okrzei nie przegrać. Tymczasowy trener Adam Szała mógł być zadowolony przede wszystkim z żelaznej defensywy.

Zabójczy cios

W przerwie w szatni gliwiczan potrzebna była mocna kawa lub mocne słowa, by trochę się pobudzić. Pora meczu nie mogła być usprawiedliwieniem dla tak ślamazarnego i przewidywalnego stylu gry i akcji ofensywnych. Potrzebne było ożywienie i impuls z przodu. Po zmianie stron Piast nadal przebywał całą drużyną na połowie poznaniaków i szybko mógł objąć prowadzenie. Najpierw błąd popełnił bramkarz Adrian Lis, który wypuścił piłkę z rąk, ale Aberto Toril nie nie zdołał wepchnąć jej do bramki. Chwilę później główkował Sokołowski, ale golkiper gości nie miał już problemów ze złapaniem futbolówki.

Początkowy zapał szybko jednak osłab, a trener Fornalik doszedł do wniosku, że tylko prostymi środkami będzie można strzelić gola, dlatego do gry wpuścił drugiego napastnika i dokonał roszad w pomocy. Efekt był jednak mizerny, bo jak nie było okazji strzeleckich, tak nie było. Dopełnieniem niemocy gliwiczan był… stracony gol. Prostopadła piłka do Adama Zrelaka wystarczyła, żeby ten z woleja pokonał Placha. Stało się to, co przy poprzedniej wizycie poznaniaków przy Okrzei. Stracony gol, praktycznie z niczego kompletnie rozbił gospodarzy, a Warta mogła świętować pierwsze zwycięstwo od… sierpnia! Koszmarna gra i koszmarny wynik z punktu widzenia kibiców Piasta…


Piast Gliwice – Warta Poznań 0:1 (0:0)

0:1 – Zrelak, 79 min (asysta Czyż)

PIAST: Plach – Konczkowski, Czerwiński, Huk, Katranis – Pyrka (71. Ameyaw), Sokołowski, Hateley (71. Lipski), Kądzior (66. Stojilković) – Chrapek (66. Vida) – Toril (85. Jodłowiec). Trener Waldemar FORNALIK.

WARTA: Lis – Grzesik, Kupczak, Trałka, Szymonowicz, Kiełb – Rodriguez (90. Czyżycki), Czyż, Kopczyński, Papeau – Zrelak (82. Kuzimski). Trener Adam SZAŁA.

Sędziował: Damian Sylwestrzak (Wrocław). Widzów: 2944. Żółte kartki: Konczkowski (90+5. faul) – Zrelak (45. faul), Trałka (71. faul)


Fot. Tomasz Kudala/Pressfocus