Szalony mecz w Poznaniu. Porażka Podbeskidzia z Wartą

Trzech zmian w wyjściowym ustawieniu (w stosunku do pierwszego wiosennego meczu) dokonał Krzysztof Brede, szkoleniowiec Podbeskidzia Bielsko-Biała. Za nadmiar żółtych kartek nie mógł zagrać Mavroudis Bougaidis, którego zastąpił Aleksander Komor. Tymczasem w miejsce Kacpra Kostorza zagrał Przemysław Płacheta, a Michał Rzuchowski zastąpił Gugę Palawandiszwiliego. Początek spotkania należał do bielszczan, którzy nieźle radzili sobie szczególnie w kontratakach. Wynik spotkania otworzyli jednak gospodarze i trzeba przyznać, że w tej sytuacji szczęście nie było po stronie „górali”.

 

Przez moment prowadzili

Na strzał sprzed pola karnego zdecydował się Michał Jakóbowski. Wydawało się, że Rafał Leszczyński poradzi sobie z uderzeniem pomocnika poznańskiej drużyny, ale zadanie utrudnił mu rykoszet. Zmylony w ten sposób „Leszczu” nie miał szans na skuteczną interwencję i Warta objęła prowadzenie.

Podbeskidzie rzuciło się do odrabiania strat i po kwadransie udało się doprowadzić do wyrównania. Przemysław Płacheta zdecydował się na płaski strzał w kierunku dalszego słupka i trafił idealnie.

Goście starali się pójść za ciosem, ale przed przerwą nie udało im się objąć prowadzenia. Co się odwlecze to nie uciecze, choć należy przyznać, że na początku drugiej odsłony dwa razy bielszczan od utraty bramki uratował Rafał Leszczyński.

W 56 minucie spotkania Łukasz Sierpina dośrodkował piłkę z rzutu rożnego. Wprost na głowę Pawła Oleksego, który pokonał Adriana Lisa. Do końca spotkania pozostawało wówczas nieco ponad pół godziny i sporo wskazywało na to, że Podbeskidzie będzie w stanie zainkasować komplet punktów. Tego jednak, co zaczęło dziać się wkrótce po golu na 1:2, nie spodziewali się nawet najwięksi pesymiści.

 

Piękne bramki obu drużyn

Z prowadzenia przyjezdni cieszyli się zaledwie cztery minuty, bo Robert Janicki dobił piłkę po strzale Grzegorza Szymusika i kolejnej interwencji Leszczyńskiego. To był dopiero początek fatalnych wiadomości dla Podbeskidzia. Chwilę później z boiska, za drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę, wyleciał Adrian Gomez, a Warta wykonywała rzut wolny. Jakub Kiełb przymierzył rewelacyjnie i gospodarze powrócili na prowadzenie, które podwyższył na 4:2, Michał Żebrakowski. Ciekawostką niech będzie fakt, że zawodnik ten przebywał na boisku zaledwie nieco ponad trzy minuty zanim wpisał się na listę strzelców.

Mimo niekorzystnego wyniku bielszczanie nie zrezygnowali z walki o chociażby jeden punkt. Pięknym, a przede wszystkim celnym strzałem z dystansu popisał się Roberto Gandara i końcówka była bardzo emocjonująca. Grający w osłabieniu goście nacierali na bramkę poznańskiego zespołu, ale nie udało im się po raz czwarty pokonać Lisa i ze stolicy Wielkopolski wracali bez punktów, z poczuciem sporego niedosytu.

 

Warta Poznań – Podbeskidzie Bielsko-Biała 4:3 (1:1)

1:0 – Jakóbowski, 22 min
1:1 – Płacheta, 35 min
1:2 – Oleksy, 56 min
2:2 – Janicki, 60 min
3:2 – Kiełb, 66 min
4:2 – Żebrakowski, 69 min
4:3 – Chopi, 81 min

Warta Poznań: Lis – Biegański, Dejewski, Grobelny, Jakóbowski, Janicki, Kiełb, Kieliba, Marciniak, Spławski (65. Żebrakowski), Szymusik

Podbeskidzie: Leszczyński – Chopi, Gomez, Komor, Modelski, Oleksy, Płacheta, Rzuchowski (61. Rakowski), Sabala, Sierpina, Wiktorski

 

Warta Poznań - Podbeskidzie Bielsko-Biała
Przemysław Płacheta (z prawej) wpisał się wczoraj na listę strzelców, ale Podbeskidzie przegrało w Poznaniu.
Fot. Jakub Ziemianin/400mm