Warta Poznań – Zagłębie Lubin. Piękne trafienie wyjadacza

Łukasz Trałka, pomocnik Warty, przesądził o losach meczu, w którym dominowała… beznadziejność.


Nie tak wyobrażał sobie powrót do wyjściowego składu Warty, po kartkowej pauzie, Bartosz Kieliba. Kapitan poznańskiego zespołu już na początku starcia z Zagłębiem Lubin doznał urazu i musiał opuścić boisko. Chwilę później taka sama przypadłość spotkała zespół „Miedziowych”. Na murawie usiadł, sygnalizując problemy mięśniowe, Kamil Kruk i w jego miejsce na boisku pojawił się Dominik Jończy. Trochę to smutne, a dla niektórych pewnie przerażające, że dwie wyżej omówione sytuacje były w zasadzie jedynymi godnymi odnotowania w pierwszej połowie. Na boisku, po obu stronach, dominował chaos. Zarówno gospodarze, jak i goście, mieli problem z tym, by wymienić kilka dokładnych podań. Nie stworzono ani jednej sytuacji i nadawca telewizyjny miał spore problemy z tym, by wyciąć cokolwiek do skrótu.

Jedyny celny strzał na bramkę oddali lubinianie, a oba zespoły oddały w sumie osiem uderzeń niecelnych. W zdecydowanej większości tak nieprecyzyjnych, że bramkarze mieli kłopoty z utrzymaniem ciepłoty ciała. Jedynym plusem dla obu zespołów w pierwszej odsłonie było to, że… żadna z nich nie straciła gola. A maleńkim usprawiedliwieniem fakt, że mecz rozgrywany był w temperaturze kilku stopni poniżej zera. Na twardej, zmrożonej murawie.

Trzeba się było zatem rozgrzać i już na początku drugiej połowy… cieplej zrobiło się pod bramką Zagłębia. Po błędzie lubińskiej obrony w sytuacji „sam na sam” z Dominikiem Hładunem znalazł się Maciej Żurawski. Nie uderzył jednak optymalnie, co ułatwiło interwencję golkiperowi gości, który na dodatek zachował się bardzo przytomnie. To był dobry moment gospodarzy w tym spotkaniu, bo chwilę później Jan Grzesik spróbował zaskoczyć Hładuna z ostrego kąta. Niedługo potem ten sam zawodnik spróbował z dystansu, ale piłka, o pół metra, minęła słupek bramki Zagłębia.

Warta była w drugiej połowie zespołem lepszym i mecz wygrała zasłużenie, choć na kluczowy moment trzeba było trochę poczekać. Jedna z bardzo nielicznych składnych akcji przyniosła efekt. Na lewym skrzydle znalazł się Michał Jakóbowski, popisał się udaną centrą. Przytomnie zachował się Maciej Żurawski, który przepuścił piłkę, bo zauważył nadbiegającego Łukasza Trałkę. Doświadczony pomocnik Warty popisał się świetnym uderzeniem z półwoleja pod poprzeczkę i strzelił piękną bramkę, która – przynajmniej kibicom „Zielonych” – wynagrodziła długie minuty beznadziei, które zdominowały ten mecz. Warta mogła wygrać wyżej, bo miała jeszcze stuprocentową sytuację, której nie wykorzystał Jakóbowski. Po raz kolejny górą był Hładun, najlepszy na boisku w lubińskim zespole.

Warta Poznań – Zagłębie Lubin 1:0 (0:0)

1:0 – Trałka, 75 min (asysta Jakóbowski).

WARTA: Lis – Kuzdra, Kieliba niesklas. (14. Ławniczak), Ivanov, Kiełb – Grzesik (80. Janicki), Trałka (80. Kupczak), Kopczyński, Żurawski (90+2. Burman), Jakóbowski – Jaroch. Trener Piotr TWOREK. Rezerwowi: Bielica, Czyżycki, Rybicki, Spychała, Sopoćko.

ZAGŁĘBIE: Hładun – Wójcicki, Kruk (20. Jończ), Oko, Balić – Baszkirow (84. Poręba) – Żubrowski, Starzyński, Bednarczyk (84. Mraz), Drażić (84. Szimić ) – Szysz. Trener Martin SZEVELA. Rezerwowi: Forenc, Bartolewski, Łakomy, Stoch, Sirk.

Sędziował Piotr Lasyk (Bytom) .Asystenci: Krzysztof Myrmus (Skoczów) i Bartłomiej Lekki (Zabrze). Czas gry 99 min (49+50). Żółte kartki: Jakóbowski (88. faul).

Piłkarz meczu – Łukasz TRAŁKA.


Fot. Pawel Jaskolka / PressFocus