Wartość dodana

Zielony autobus – bynajmniej nie ten z najwyższej półki autokarowych „krążowników szos” – na parkingu stadionu przy Roosevelta od razu rzucał się w oczy.

Niejeden z polskich ligowców kręciłby zapewne nosem, gdyby tej klasy pojazdem miał pojechać na mecz ligowy. Tymczasem piłkarze Zarii Balti przyjechali nim do Zabrza, zaliczywszy 900 kilometrów trasy i… 20 godzin jazdy! Wybrali najkrótszą drogę, przez Ukrainę, ale odbiło się to właśnie na czasie tej podróży. – Nieważne. Mieli przecież dobę na odpoczynek i regenerację – prezes mołdawskiego klubu, Andrian Bogdan (na zdjęciu), nie widział żadnego problemu w fakcie tak długiego siedzenia zawodników w autobusie. Sam też sprawiał przed pierwszym meczem z Górnikiem wrażenie pogodnej i optymistycznej osoby. – Wiemy, że Górnik to mocny zespół i jest faworytem meczu u siebie. Ale podchodzimy bez strachu do tej rywalizacji. Spróbujemy zrobić niespodziankę; być może zaskoczymy zabrzan zmianami w składzie. Zaangażowaliśmy w ostatnich trzech tygodniach pięciu Brazylijczyków i jednego reprezentanta naszego kraju – przypominał. – No i wartością dodaną jest to, że u nas sezon trwa; jesteśmy w jego połowie. A Górnik dopiero go zaczyna.

Konkurent Dolhy

Bogdan – otwarty i uśmiechnięty – sam jest… wartością dodaną swego klubu. Sportowo zaś – byłym reprezentantem swego kraju. Strzegł mołdawskiej bramki w towarzyskim spotkaniu z Gruzją w Tbilisi, w 2003 roku (2:2). Należał więc w tym fachu do najlepszych w swej ojczyźnie, co zresztą otworzyło mu drogę do sąsiedniej Rumunii, gdzie grał m.in. w Politehnice Timiszoara oraz bukaresztańskim Nationalu i Rapidzie. – Właśnie jako zawodnik tych drużyn często w okresie przygotowawczym miałem okazję występować przeciwko polskim drużynom, głównie Legii i Wiśle – wymieniał prezes Zarii. I przywoływał przy okazji nazwisko dobrze znanego kibicom „Białej gwiazdy” oraz Lecha Emiliana Dolhy. Nieprzypadkowo; był konkurentem Rumuna do miejsca w bramce Rapidu w sezonie 2003/04. I… dość wyraźnie przegrał ową rywalizację. – Bo Dolha to świetny golkiper – podkreślał Bogdan, który później grał jeszcze m.in. na Ukrainie, na Białorusi i w Kazachstanie. A po zawieszeniu butów (a może raczej rękawic) jako trener bramkarzy pracował m.in. w reprezentacji Mołdawii. Startował też w… wyborach parlamentarnych (2014), a od paru lat szefuje Zarii.

Mnóstwo pieniędzy!

Klub z miejscowości Bielce – jak na każdym kroku podkreślał jego prezes – to „ubogi krewny” swego zabrzańskiego rywala. – Ooo, to mnóstwo pieniędzy! – powiedział krótko, gdy zapytaliśmy o pół miliona euro: tyle wpłynie na konto zwycięzcy dwumeczu za występ w I i II rundzie kwalifikacji Ligi Europy. Kontrakt najlepszego ze ściągniętych właśnie Brazylijczyków sięga – według naszych informacji – 3 tys. euro. Inni mają mniej. – Przydałaby się taka premia za awans – nie krył Bogdan.

Piwnice o długości 60 km

Przydałyby się także środki z biletów na rewanżowy mecz z Górnikiem. – Gdybyśmy grali w Bielcach, stadion byłby pełny: 7 tysięcy ludzi. W Kiszyniowie – mam nadzieję – przyjdzie ich 5 tysięcy. Zjadą jednak z całego kraju, bo mecz pucharowy to duża sprawa – zapewniał prezes Zarii. I zapraszał również kibiców zabrzańskich. – Niech się przekonają, że opowieści o mołdawskim winie nie są przesadzone. Jest wspaniałe. Największe piwnice, w których wino dojrzewa, mają… 60 kilometrów długości i jeździ się po nich samochodem! – o eksportowym produkcie swej ojczyzny prezes mówił z emocjami równymi emocjom boiskowym!

Polskie przyczółki

Swoją drogą warto dodać, że Bielce to siedziba największej grupy Polonusów w Mołdawii. Jest ich tu prawie 900, skupieni są m.in. w Stowarzyszeniu Dom Polski oraz Polskim Towarzystwie Medycznym w Bielcach. – W klubie nie ma osób z polskimi korzeniami. Ale zapraszamy je serdecznie na nasze mecze. Również na rewanż. Mam nadzieję, że w Kiszynowie ich nie zabraknie na trybunach – kończył Andrian Bogdan.