Ważny i pouczający staż trenerski

Stadion Olimpijski w Kijowie, na którym rozgrywa mecze ligowe i pucharowe Szachtar Donieck, świeci pustkami.


Na przełomie listopada i grudnia ubiegłego roku czterech trenerów Akademii GKS-u Jastrzębie (Grzegorz Łukasik, Andrzej Myśliwiec, Dariusz Kłus, Kamil Pająk) było na stażu w Akademii Szachtara Donieck, klubu, który w tym sezonie uczestniczył w rozgrywkach Ligi Mistrzów. Nie wybrali się jednak do Doniecka, lecz Kijowa, bo tam w 2014 roku przeniesiono akademię Szachtara. Przeprowadzka była nieunikniona ze względu na wybuch konfliktu zbrojnego w Donbasie.

Prolog

Zanim zrelacjonujemy „wizytację” polskich szkoleniowców na Ukrainie,

Akademia Szachtara Donieck powstała dopiero w 2006 roku i prowadziła działalność w dwóch miejscach. Jednym z nich było centrum szkoleniowe „Kirsza”, znajdujące się 8 kilometrów od miasta. Drugim był ośrodek położony w centrum Doniecka, obok głównego stadionu Szachtara.

Centrum „Kirsza” powstało ponad 70 lat temu, przebudowano je w 1999 roku, cały obiekt zajmował powierzchnię ponad 43 hektarów. Teren wokół budynków zaprojektował brytyjski architekt Robin Willimas, projekt zachował wszystkie „dorosłe” drzewa i krzewy. Po zakończeniu inwestycji kompleks dosłownie tonął w zieleni, bo posadzono dodatkowo jeszcze ponad cztery tysiące drzew. Uwagę przykuwała trzymetrowa fontanna przed centralną fasadą budynku głównego oraz… gospodarstwo pełne czarnych i białych łabędzi oraz gołębi.

Bez cienia wątpliwości w kompleksie „Kirsza” były luksusowe warunki do pracy. Były tam trzy budynki – w pierwszym znajdowały się wyłącznie pokoje dla piłkarzy. W drugim był centralny hol, kuchnia, restauracja i gabinety lekarskie. W trzecim – pokoje dla trenerów, gabinety spa i sala medyczna. Nad nimi siłownie, sale z bilardem, tenisem stołowym, szachami i warcabami, uzupełnione przez tzw. włoski dziedziniec, czyli atrium przeznaczone na relaks psychiczny.

Plac Niepodległości w Kijowie zrobił na trenerach Akademii GKS-u Jastrzębie duże wrażenie. Fot.: Andrzej Myśliwiec

Wybuch wojny na Ukrainie zniszczył ośrodek. Wskutek ostrzału artyleryjskiego zniszczone zostało najwyższe piętro kompleksu, strefa odpoczynku piłkarzy oraz sala treningowa. Dzisiaj budynek nadal stoi, ale wnętrze strawił ogień. W wyniku działań wojennych ucierpiała też północno-zachodnia fasada stadionu Donbass Arena. Straty oszacowano wówczas na milion dolarów.

Baza, że pozazdrościć

– Wylecieliśmy na Ukrainę z Katowic i wylądowaliśmy na lotnisku w Boryspolu, leżącym 30 kilometrów na wschód od Kijowa – opowiada Andrzej Myśliwiec. – Z portu lotniczego pojechaliśmy taksówką do oddalonej o 12 kilometrów miejscowości Szczastliwe, gdzie znajduje się główny ośrodek Akademii Szachtara Donieck. Tam też zostaliśmy zakwaterowani w trzygwiazdkowym hotelu „AlMar” w pokojach dwuosobowych.

W pięciopiętrowym budynku zakwaterowani są wszyscy młodzi piłkarze Szachtara, od U-12 do U-19. Ten ostatni zespół grał w Młodzieżowej Lidze Mistrzów. W akademii trenuje 160 chłopców, 90 procent z nich przyjechało z Doniecka, reszta to są miejscowi. Kadra szkoleniowa rekrutuje się wyłącznie z Doniecka, dyrektorem akademii jest Aleksandr Aleksjejew. Naprzeciwko ośrodka jest szkoła, do której uczęszczają zawodnicy akademii.

Boiska treningowe zlokalizowane są 200-300 metrów od niej. W jednej części kompleksu są dwa boiska trawiaste i jedno ze sztuczną nawierzchnią, natomiast w drugiej dwa sztuczne i dwa trawiaste. Wszystkie oczywiście są pełnowymiarowe i oświetlone, połowa z nich z trybunami mogącymi pomieścić tysiąc osób. W ośrodku do dyspozycji młodych piłkarzy jest sauna, mały basen, gabinety odnowy biologicznej i stołówka, natomiast siłownia jest w hotelu.

Chłopcy oraz trenerzy za pobyt tutaj nie płacą ani grosza, wszystkie koszty pokrywa właściciel klubu. Zapomniałem jeszcze dodać, że Szachtar prowadzi drużynę dziewcząt, ale one akurat w trakcie naszego pobytu miały wolne.

Hojny miliarder

W tym miejscu wypada poświęcić kilka zdań człowiekowi, który utrzymuje cały klub, nie tylko akademię. Szachtar Donieck jest na garnuszku najbogatszego ukraińskiego oligarchy, 55-letniego Rinata Achmetowa. W 2012 roku amerykański miesięcznik „Forbes” jego majątek wycenił na 16 miliardów dolarów! Według innych źródeł teraz majątek Achmetowa to „tylko” 6,7 mld dolarów.

Achmetow został właścicielem Szachtara przed 25. laty, dokładnie 11 października 1996 roku. Zajął miejsce Akhata Bragina, który zginął w wyniku zamachu bombowego na stadionie. Przejmując stery klubu zapoczątkował mnóstwo przemian. (Gwoli wyjaśnienia – prezesem klubu od stycznia 2004 roku jest 47-letni obecnie Serhij Pałkin). Przeprowadził nie tylko transfery zagranicznych piłkarzy, ale przede wszystkim zbudował nowe obiekty treningowe i zainwestował w akademię piłkarską.

Mecz Szachtara z Sheriffem Tiraspol w Lidze Mistrzów ściągnął na na Stadion Olimpijski w Kijowie niespełna 7 tysięcy kibiców. Fot.: Andrzej Myśliwiec

W 2000 roku Szachtar po raz pierwszy w historii wszedł do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Od 1996 roku trzynaście razy sięgnął po tytuł mistrza Ukrainy (cztery razy z rzędu w latach 2017-2020), również trzynaście razy po Puchar Ukrainy oraz dziewięć razy Superpuchar swojego kraju. Ostatni triumf zaliczył w poprzednim sezonie, 15 lipca 2021 roku wygrywając na stadionie Czernomorca Odessa 2:0 z Dynamem Kijów.

Największe sukcesy międzynarodowe to ćwierćfinał Ligi Mistrzów w sezonie 2010/2011, w którym odpadł z Barceloną (1:5 na wyjeździe i 0:1 w Doniecku), która potem wygrała LM, pokonując w finale 3:1 Manchester United. W 2009 roku Szachtar zdobył Puchar UEFA, wygrywając w Stambule 2:1 po dogrywce z Werderem Brema, a w sezonie 2015/2016 dotarł do półfinału Ligi Europy, gdzie odpadł z Sevillą.

Tak wyglądał bilet wstępu na mecz w Lidze Mistrzów. Szału nie ma… Fot.: Andrzej Myśliwiec

Gdy w 2014 roku wybuchł konflikt w Donbasie, Szachtar musiał „wyemigrować”. Trudno było bowiem organizować mecze, gdy regularne działania wojenne były prowadzone kilkaset metrów od stadionu, wybudowanej dwa lata wcześniej kosztem 400 milionów dolarów Donbass Arenie. Ośrodek treningowy został zniszczony.

Najpierw Szachtar rozgrywał swoje mecze „domowe” w oddalonym o tysiąc kilometrów Lwowie, potem przeniósł się do Charkowa, a od maja 2020 roku pełni honory gospodarza na Stadionie Olimpijskim w Kijowie. Jego ośrodek treningowy znajduje się w dzielnicy Kijowa Swiatoszyno.

Filmowane treningi

Wracając do pobytu trenerów z Jastrzębia Zdroju, mieli oni dosyć napięty grafik zajęć. – Każdego dnia drużyny miały jedną lub dwie sesje treningowe – kontynuuje Andrzej Myśliwiec. – Zajęcia były skorelowane z lekcjami w szkole. Treningi rozpoczynała się o 9.30 i 10.30, potem była przerwa obiadowa, a popołudniowe treningi rozpoczynały się o godzinie 14.00 i 15.00. Czasami treningi były przeplatane meczami w różnych kategoriach wiekowych.

My obejrzeliśmy na przykład mecz drużyny U-19 Szachtara, która wygrała z FC Lwów 4:0. Mówię to z pełną odpowiedzialnością, nasz I-ligowy GKS Jastrzębie nie miałby żadnych szans w konfrontacji z tą drużyną, którego kilku zawodników puka już do drzwi pierwszego zespołu. Skoro jestem już przy głosie, to powiem, że oglądaliśmy na laptopie mecz ligowy GKS-u Jastrzębie z Koroną Kielce. Trzymaliśmy kciuki za naszą drużynę, ale – niestety – okazała się słabsza od przeciwnika i zasłużenie przegrała.

Dwukrotnie byliśmy też na Stadionie Olimpijskim w Kijowie, by obejrzeć w akcji pierwszy zespół Szachtara – najpierw na meczu ligowym z FC Lwów (6:1), a potem na pojedynku Ligi Mistrzów z mołdawskim Sheriffem Tiraspol (1:1). Obiekt bardzo ładny, ale w pewnym sensie martwy, bo na mogącym pomieścić 70 tysięcy kibiców obiekcie mecz ligowy przyszło obejrzeć tysiąc osób, a może było ich jeszcze mniej.

Wcześniej wspomniałem o „rozkładzie” zajęć. Otóż dwa treningi dziennie miały zespoły od U-15 do U-19, zazwyczaj trwały półtora godziny, chociaż czasami je wydłużano o kilkanaście minut. Rzucała się jedna rzecz w oczy, w treningu każdej drużyny było zaangażowanych 6-7 osób. Oprócz głównego trenera w każdym sztabie było dwóch asystentów, trener bramkarzy, trener od przygotowania motorycznego, analityk oraz kamerzysta, który rejestrował każdy trening.

Co ciekawe, w zajęciach uczestniczyło 18 zawodników, w trzech grupach po sześciu. Ów kamerzysta filmował tylko jedna szóstkę, a każdy trening składał się z trzech elementów. Pozostałych piłkarzy, których nie obejmowała kamera, nie trzeba było kontrolować, bo zdają sobie sprawę, że tylko solidny trening może zrobić z nich piłkarzy. Są po prostu bardzo karni, dużo nie mówią, bardzo angażują się w każdy trening, a umiejętności naprawdę mają bardzo wysokie.

Spotkaliśmy tutaj jednego starszego wiekiem trenera (niestety, nazwisko wyleciało mi z głowy), który pochwalił się, że był trenerem Mariusza Lewandowskiego, gdy ten grał w Szachtarze. Jak powiedział nam dyrektor akademii Aleksandr Aleksjejew zadaniem trenerów pracujących z młodzieżą jest wprowadzenie przynajmniej jednego zawodnika z każdego rocznika do pierwszego zespołu. Nie mieliśmy żadnych problemów z komunikacją – trenerzy (i nie tylko oni) rozumieli po polsku, można się było z nimi dogadać po rosyjsku i angielsku.

Chwile przyjemności

Polscy trenerzy znaleźli oczywiście czas, by poznać trochę sam Kijów. – Od naszego ośrodka do centrum stolicy Ukrainy było 25 kilometrów, kurs taksówką nie kosztował wiele, tylko 300 hrywien – snuje swą opowieść Andrzej Myśliwiec.

– W przeliczeniu na naszą walutę daje to 50 złotych. Korzystaliśmy również z metra, bilet godzinny kosztował 8 hrywien, a całodobowy – 50 hrywien. Nie mogliśmy nie skorzystać z okazji, by pofatygować się na Majdan, czyli Plac Niepodległości. Pojechaliśmy tam i… zostaliśmy kompletnie zaskoczeni, bo kłębił się tam tłum ludzi oraz bardzo dużo funkcjonariuszy oddziałów prewencji.

Wrażenie zrobiła na nas, chociaż nie weszliśmy do środka, duża cerkiew, usytuowana w pobliżu Stadionu Olimpijskiego (to była zapewne świątynia należąca do prawosławnej Ławry Peczerskiej, czyli kompleksu pięknych cerkwi, której najstarsze fragmenty pochodzą z XI wieku, ale większość z nich to XVII-XVIII wiek – przyp. BN). Byliśmy też na kolacji, by poznać smak niektórych potraw tamtejszej kuchni. Piwo? Absolutnie! Wybór był bardzo duży, były piwa niemieckie, czy czeskie, ale mnie najbardziej korciło, by skosztować ukraińskiego. Dałem sobie jednak na wstrzymanie.

Liga Mistrzów

Nie mieliśmy żadnych problemów z załatwieniem biletów na mecz Ligi Mistrzów, w którym Szachtar podejmował mołdawski Sheriff Tiraspol. Nie było wersji papierowej, cztery wejściówki mieliśmy w… telefonie Darka Kłusa. W Kijowie są trzy linie metra, więc tym razem postanowiliśmy pojechać właśnie tym środkiem lokomocji. W Kijowie są trzy linie metra, więc do pierwszej stacji podjechaliśmy sześć kilometrów „taryfą”. Oprócz z nas mecz obejrzało 80 zawodników z akademii, frekwencja była o wiele lepsza niż na meczu ligowym z Lwowem, ale szału nie było.

Dariusz Kłus podziwiał reprezentacyjny stadion w Kijowie, ale frekwencja nie powaliła go na kolana. Fot.: Andrzej Myśliwiec

Kilka tysięcy (według oficjalnego raportu spotkanie obejrzało 6841 widzów – przyp. BN) osób na takim molochu jak Stadion Olimpijski po prosty znika. Gospodarzy dopingowały małe grupy kibiców. Mecz nie był porywający, ale ciekawy, bo goście wyrównującego gola zdobyli dopiero w doliczonym czasie gry. Było trochę zimno, bo spotkanie rozpoczęło się przecież o godzinie 21.00.

Następnego dnia wracaliśmy do Polski, zerwaliśmy się z łóżek wcześnie rano, bo o 6.30 wyjeżdżaliśmy na lotnisko. O godzinie 9.00 był odlot do Katowic, byliśmy w powietrzu godzinę i 25 minut, więc tak naprawdę nie było czasu, by się zdrzemnąć.

Bogdan Nather

Andrzej Myśliwiec (przewodnik)


Na zdjęciu: W Kijowie Akademia Szachtara nie ma tak luksusowych warunków, jakie miała w Doniecku, ale baza treningowa, jest zadowalająca.

Fot.: Andrzej Myśliwiec