Wciąż na wstecznym biegu

GKS Jastrzębie poniósł piątą z rzędu porażkę i to do zera! Strach się bać…


Trener Bartłomiej Bobla przejął stery Hutnika 6 października ubiegłego roku. Pod jego wodzą drużyna z Nowej Huty w 6 meczach zdobyła 9 punktów (2 zwycięstwa, 3 remisy, 1 porażka, bramki 9:7), w analogicznym okresie GKS Jastrzębie powiększył swoje konto tylko o 4 „oczka” (1 zwycięstwo, 1 remis, 4 porażki, bramki 5:15).

Taki był bilans obu drużyn przed sobotnią potyczką w Jastrzębiu Zdroju. Zespół trenera Grzegorza Kurdziela chciał zmazać plamę z finiszu rundy jesiennej, gdy poniósł cztery porażki z rzędu, przy bilansie bramkowym 0:11! Nadzieje kibiców gospodarzy okazały się płonne, bo okazało się, że strzelenie gola w tej chwili jest zadaniem niewykonalnym dla zespołu z Harcerskiej. Zrzucanie winy za porażkę GKS-u na nieudolnego arbitra byłoby nadużyciem, bo Hutnik w przekroju 95 minut był po prostu zespołem lepszym i zasłużenie wywiózł komplet punktów ze Stadionu Miejskiego przy ulicy Harcerskiej.

Kibice GKS-u nieobecni na tym spotkaniu zapewne są ciekawi, jak spisali się obaj Portugalczycy? Powtórzę to, co napisałem w sobotnim wydaniu „Sportu” – żaden z nich nie jest Cristiano Ronaldo. Powiem więcej – w tym konkretnym przypadku Joao Guilherme był „piątą kolumną”, nie wartością dodaną i wszyscy zauważyli jego obecność na boisku, gdy… został upomniany żółtą kartką. Wobec Ricardo Vaza nie będę aż tak krytyczny, ale co z tego, skoro ma on na sumieniu stratę bramki.

Goście już w 3 minucie meczu mogli objąć prowadzenie, gdy po znakomitym podaniu najlepszego na boisku Krzysztofa Świątka oko w oko z Michałem Antkowiakiem (zastąpił między słupkami Grzegorza Drazika) stanął Hubert Karpiński. Golkiper jastrzębian skrócił kąt i nogami odbił piłkę po strzale napastnika Hutnika. Ale to tylko na moment odroczyło „egzekucję” – w 6 minucie Vaz pozwolił uciec prawym skrzydłem Świątkowi, kapitan gości idealnie zacentrował na głowę Marcina Wróbla, a pozyskany z Rekordu Bielsko-Biała napastnik posłał ją do siatki.

Jastrzębianie do przerwy grali niemrawo, a ich sygnalizowane strzały wpadały prostom w ręce Adama Wilka (12 min – Vaz, 20 min – Przemysław Lech, 30 min – Jewhenij Zacharczenko, głową). Po przerwie wyglądało to lepiej z punktu widzenia gospodarzy, lecz nie stworzyli oni żadnej stuprocentowej sytuacji do zdobycia gola. Mieli takową w końcówce regulaminowego czasu gry, gry w sytuacji sam na sam z bramkarzem gości znalazł się Vaz, lecz arbiter odgwizdał faul piłkarza gości i przyznał gospodarzom… rzut wolny. A korzyść, to pies?!

W 78 minucie Antkowiak ponownie uratował skórę kolegom z drużyny, broniąc główkę z kilku metrów Wróbla. Fakt pozostaje faktem, że GKS Jastrzębie poniósł piątą porażkę z rzędu i to do zera! Strefa spadkowa coraz bliżej…

GKS Jastrzębie – Hutnik Kraków 0:1 (0:1)

0:1 – Wróbel, 6 min (głową).

JASTRZĘBIE: Antkowiak – Boruń, Golak, Zacharczenko, Mucha – Kamiński, Lech, Guilherme (62. Ali), Vaz – Gołuch (62. Zych), Stanclik (62. Witkowski). Trener Grzegorz KURDZIEL.

HUTNIK: Wilk – Zięba, Kubowicz, Wenger, Urban – Świątek (90+1. Serafin), Drąg, Zawadzki (79. Andrzejewski), Kieleś – Karpiński (82. Chmiel), Wróbel. Trener Bartłomiej BOBLA.

Sędziował (bardzo słabo) Szymin Łężny (Kluczbork). Widzów 1237. Żółte kartki: Guilherme, Lech, Golak, Vaz, Boruń, Błachut (kierownik drużyny) – Kieliś, Urban, Kubowicz, Chmiel, Serafin.

Piłkarz meczu Krzysztof ŚWIĄTEK.


Na zdjęciu: Szymon Gołuch (z lewej) i jego koledzy nie byli w stanie sforsować zasieków obronnych Hutnika Kraków.
Fot. gksjastrzebie.com