Wciąż nie mogą się przełamać

Trener Wisły Kraków widzi duży potencjał w systemie gry z trójką stoperów.


Remis za remisem. Piłkarze Wisły Kraków pod wodzą Radosława Sobolewskiego nie mogą się przełamać i w potyczce z Podbeskidziem zanotowali już czwarty – licząc pucharowe starcie z Puszczą Niepołomice – remis z rzędu. O ile po 120. minutach pucharowej walki kibice „Białej gwiazdy” mogli się cieszyć awansem po lepiej wykonywanych rzutach karnych to po ligowych spotkaniach mówią już tylko o stracie punktów i z coraz większym niepokojem patrzą w tabelę, w której po 15 kolejkach zespół spod Wawelu znalazł się na 11. miejscu!

Przybywa jakości

– To był na pewno szalony mecz – skomentował potyczkę z Podbeskidziem trener Wisły. – Bardzo słabo weszliśmy w pierwszą połowę. Byliśmy za daleko od przeciwnika, pozwalaliśmy na zbyt wiele. To bardzo mocno nakręcało techniczny zespół z Bielska-Białej. Zwłaszcza jego bardzo groźny przód. W naszej strefie obronnej nie radziliśmy sobie z krótką grą Podbeskidzia i musimy zwrócić na to uwagę w następnych meczach. Nad przyczyną takiej naszej gry muszę posiedzieć dłużej, bo druga połowa była zupełnie inna, choć przecież od 40. minuty musieliśmy grać w dziesiątkę. Mimo to druga połowa pokazała naprawdę niesamowity charakter tego zespołu i to, że mogą razem pracować, razem walczyć jeden za drugiego.

Również w tej walce była jakość, o czym świadczy fakt, że strzeliliśmy trzy bramki. Naprawdę dużo pozytywów było w tej drugiej części. Powiem wręcz, że to była bardzo dobra nasza połowa. Niestety, jeszcze słoneczko nad nami nie wyszło i w końcówce znowu zgubiliśmy trzy punkty. Ogólnie jestem jednak bardzo zadowolony z tego meczu, żeby jednak sprawa była jasna, powiem od razu, że wiem doskonale, że remisami daleko nie zajedziemy. Potrzebujemy wygranych, ale jeszcze raz powtórzę, że ta druga połowa napawa optymizmem. I na tej drugiej połowie musimy najbardziej skupić się w najbliższych dniach. Zarówno ja, sztab, ale i kibice, którzy taką Wisłę jak w drugiej połowie chcą widzieć, ale przez całe mecze.

Kartki, zmiany i roszady

Trzy zmiany dokonane przez sztab szkoleniowy Wisły w przerwie okazały się kluczowe dla przebiegu meczu. To także świadczy o tym, że „Biała gwiazda” ma potencjał na ławce i trzeba go umiejętnie wykorzystać tym bardziej, że po czerwonej kartce dla Borisa Moltenisa i czwartym w tym sezonie napomnieniu dla Igora Łasickiego Radosław Sobolewski będzie musiał znowu dokonywać roszad w defensywie, a do piątkowego meczu z Zagłębiem Sosnowiec czasu pozostało bardzo niewiele.

– Na pewno pomogliśmy zespołowi tymi zmianami w przerwie meczu z Podbeskidziem – zauważa szkoleniowiec krakowian. – Widać też było ogólnie zmianę nastawienia, ale także zmianę pod względem jakości tych zawodników, którzy weszli i tych, którzy pozostali na boisku. Roszady wniosły bowiem również dużo jakości, ale i charakteru. Reszta chłopaków, nawet grających już wcześniej w dziesiątkę przy tych zmianach poczuła się pewniej. Zaczęła być aktywniejsza i poczuła, że tutaj możemy naprawdę wygrać i byliśmy bardzo blisko.

Pomysły na rozwiązanie problemu

– Dlatego szkoda tej bramki straconej w ostatnich sekundach i tych kartek, które nas osłabiają. Mamy jednak pewne pomysły na rozwiązanie tego problemu. Na przykład bardzo dobrą zmianę dał Dawid Szot, a przecież on też grywał na pozycji stopera. Bartosz Jaroch też występował na tej pozycji. „Szocika” jednak bardziej widzę na wahadle i można powiedzieć, że jeszcze się… waham. Naprawdę mamy jeszcze pole manewru. Nasze ostateczne ustawienie i skład zostanie jednak pod najbliższego rywala. Analizujemy i zastanowimy się nad Zagłębiem. Patrzymy jak sosnowiczanie budują akcje, jak atakują. Decyzji jeszcze nie podjąłem, ale z chęcią zostałbym przy tym systemie z trójką stoperów, bo widzę w nim duży potencjał – kończy Radosław Sobolewski.


Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus