Wciąż niepokonani

Pierwszy gwizdek poprzedziła chwila ciszy dla pana Tomasza, kibica Odry, który przed tygodniem, ubrany w koszulkę opolskiego klubu, zasłabł w drodze na mecz z Sandecją Nowy Sącz. Piłkarzom zależało na tym, by uczcić jego pamięć trzecim z rzędu zwycięstwem. Taka seria wcześniej zdarzyła się zespołowi z ul. Oleskiej na samym starcie sezonu przed niemal dziesięcioma laty, jeszcze w czwartej lidze, gdy odprawiali z kwitkiem kolejno takie drużyny jak Śląsk Łubniany, Stal Brzeg i Silesius Kotórz Mały.

„Ryba” po raz drugi

Wczorajszy mecz na szczycie tabeli Fortuna 1 Ligi – jakkolwiek to brzmi w kontekście ledwie trzeciej kolejki – lepiej rozpoczęli jednak niżej notowani goście. Najpierw z bliska do siatki trafił Piotr Kwaśniewski – była dopiero 13 minuta – a niedługo potem, po rzucie rożnym, opolan uratował dobrą interwencją Michał Szromnik. Gospodarze, nie chcąc stracić miana jedynej ekipy zaplecza ekstraklasy legitymującej się kompletem zwycięstw, rozkręcali się. W 32 minucie ponad 2-tysięczna publika doczekała się wyrównania. W roli głównej wystąpi Mariusz Rybicki, który z 10 metrów posłał piłkę pod rękami Damiana Węglarza. Skrzydłowy miał powody do manifestowania radości, choć ukłuł przecież swoją byłą drużynę. Poprzedni sezon spędził właśnie w Suwałkach. Nie było to jego debiutanckie trafienie w Odrze. Jego gol zapewnił opolanom zwycięstwo z Sandecją (1:0).

Kuriozalny samobój

Końcówka pierwszej połowy należała do gospodarzy. Węglarz w drugiej próbie tym razem zdołał powstrzymać Rybickiego, a z bliska spudłował też Skrzypczak, który wcześniej leczył kontuzję i po raz pierwszy w sezonie pojawił się w składzie opolan. W dwóch poprzednich meczach zastępował go Jakub Moder, który tym razem mógł już zagrać na swojej nominalnej pozycji. – W tych dwóch meczach jako napastnik mógł zdobyć pięć bramek – mówił trener Mariusz Rumak. Nie doczekał się bramki na „szpicy” – wpadło wczoraj ze środka pomocy. Młodzieżowiec wypożyczony z Lecha Poznań w 51 minucie przymierzył zza pola karnego po ziemi, przy słupku i opolanie objęli prowadzenie. Ich radość nie trwała jednak za długo. W 63 minucie w pozornie niegroźnej sytuacji Serafin Szota wycofał piłkę w stronę bramki Odry i… zaskoczył Szromnika, zaliczając kuriozalnego „samobója”.

Opolanie i suwalczanie, którzy latem przeszli kadrową rewolucję, w pierwszych trzech kolejkach nie znaleźli pogromcy, a wczoraj podzielili się punktami.

Emocji nie brakowało. Ivan Martin Gomez, wprowadzony za Skrzypczaka, uderzył głową, ale piłka trafiła w słupek bramki Wigier, dlatego opolanie zeszli z boiska ze zdobytym punktem, lecz również poczuciem niedosytu.

 

Odra Opole – Wigry Suwałki 2:2 (1:1)

0:1 – Kwaśniewski, 13 min, 1:1 – Rybicki, 32 min, 2:1 – Moder, 51 min, 2:2 – Szota, 63 min (samobójcza)

ODRA: Szromnik – Brusiło, Szota, Baranowski, Winiarczyk – Habusta, Moder (80. Wodecki) – Janus (65. Czyżycki), Niziołek, Rybicki – Skrzypczak (59. Gomez). [Trener] Mariusz RUMAK.
WIGRY: Węglarz – Karbowy (76. Polkowski), Piekarski, Karankiewicz, Straus – Kwaśniewski, Adamiec, Pawłowski, Bartczak, Mroczek (59. Olszewski) – Sabiłło (59. Mackiewicz).
Sędziował Tomasz Wajda (Żywiec). Widzów 2500.
Żółte kartki: Winiarczyk, Brusiło – Kwaśniewski.

Piłkarz meczu – Rafał NIZIOŁEK.