Wciąż pamiętają o Mazurkiewiczu

Choć wystąpił w ledwie 36 spotkaniach reprezentacji „Urusów”, to uznawany jest za jednego z najlepszych w historii dwukrotnych mistrzów świata.

– Mazurkiewicz czy później Rodolfo Rodriguez mieli podobne osiągnięcia jeśli chodzi o mistrzostwa świata czy Copa America. Do tego trzeba by jeszcze dodać bramkarzy, którzy pierwsi z naszą reprezentacją odnosili sukcesy jeszcze przed drugą wojna, jak Saporiti czy Mazali. To najlepsi zawodnicy na tej pozycji w historii u nas – tłumaczy Atillo Garrido Bellon z urugwajskiej telewizji Saeta.

Błyszczał na mistrzostwach
Ojciec bramkarza, Henryk Mazurkiewicz, wyemigrował za Ocean po I wojnie światowej. Jego syn, który dorobił się boiskowych ksywek „El Chiquito” (Mały), albo „El Polaco”, nie mówił po polsku, nie dane było mu też odwiedzić kraju ojca czy zagrać przeciwko biało-czerwonym, choć raz był tego blisko.

Na mistrzostwach świata zagrał trzy razy i były to więcej niż udane występy. Reprezentował Urugwaj na mundialu w Anglii w 1966 roku, mimo że miał wtedy ledwie 21 lat. Apogeum formy stanowiły kolejne MŚ w Meksyku cztery lata później, kiedy to został wybrany najlepszym golkiperem mistrzostw, a jego zespół skończył na czwartym miejscu. W RFN w 1974 roku, kiedy to niewiele brakowało, żeby reprezentacja z Ameryki Południowej zagrała z Polską, został obwołany trzecim bramkarzem mistrzostw za Seppem Maierem i Janem Tomaszewskim.

Doświadczonego dziennikarz z Urugwaju, który jest na każdych mistrzostwach począwszy od tych w Meksyku w 1970, pytam czy w jego kraju wciąż wspominają Mazurkiewicza.

– Piłkarze, nawet ci najlepsi, kiedy kończą swoje kariery, to szybko są przez kibiców zapominani. Pamiętają o nich historycy czy my dziennikarze. Jeśli zapytasz tych młodszych fanów czy znają takich zawodników, jak Schiaffino czy Mazurkiewicz, to wielu nie będzie wiedziało o kogo chodzi. W Polsce jest pewnie podobnie. Lato? Deyna? Tomaszewski? A kto to jest zapyta nie jeden młody – tłumaczy Garrido Bellon i dodaje.

– Mazurkiewicz był moim przyjacielem, dobrze go znałem. Niestety, po zakończeniu swojej kariery miał swoje osobiste kłopoty, był schorowany. Na boisku był jednak świetny – podkreślał.

Cztery tysiące kibiców
Urugwajczycy liczyli wczoraj na to, że uda im się nawiązać do czasów, kiedy między słupkami ich bramki stał Mazurkiewicz, a „Urusi” grali w czwórce najlepszych zespołów świata. – Jeśli nasi obrońcy zagrają na tym samym poziomie co z Portugalią, to będzie można myśleć o sukcesie. Inaczej będzie o to ciężko – zaznaczali jednak tamtejsi dziennikarze przed starciem z „Trójkolorowymi”.

Na stadionie „Striełka” w Niżnym Nowogrodzie Urugwajczyków dopingowało wczoraj kilka tysięcy ich fanów. Znacznie mniej niż miało to miejsce przy okazji występów innych ekip z Ameryki, jak Kolumbijczyków, Argentyńczyków, Meksykanów czy wciąż będących w turnieju Brazylijczyków. – Do Rosji przyjechało około cztery tysiące kibiców z Urugwaju. Tyle, że nas jest trzy miliony, a takich Brazylijczyków ponad 200 milionów – wyjaśnia Garrido Bellon z Saeta TV.