We Wrocławiu gole padły po przerwie

 

Oba zespoły w ostatnim czasie nie notowały dobrych wyników, tracąc punkty. Mecz we Wrocławiu był więc okazją na „przełamanie” się dla jednych, albo drugich. Trener Ireneusz Mamrot, mimo porażki w ostatnim meczu z Pogonią, nie zdecydował się na zmiany w składzie. Co innego Vitezslav Laviczka. Czeski szkoleniowiec Śląska dał szansę gry od pierwszej minuty Diego Żivuliciovi. Dla 27-letniego pomocnika z Chorwacji był to pierwszy mecz w podstawowym składzie wrocławskiej jedenastki.

Bez celnych strzałów

Spotkanie rozpoczęło się od minuty ciszy, dla uczczenia pamięci Kornela Morawieckiego, wybitnego działacza opozycji antykomunistycznej, który był honorowym obywatelem Wrocławia. Na stadionowym ogrodzeniu wisiała wielka flaga poświęcona marszałkowi seniorowi Sejmu.
Patrząc na początek spotkania, to można było mieć nadzieję, że będzie ciekawie. Gra była szybka, ale brakowało uderzeń i groźnych dośrodkowań, a za to sporo było nerwowości oraz niedokładności.

Na pierwszy groźniejszy strzał czekaliśmy w tej sytuacji do 18 minuty. Na uderzenie zza pola karnego zdecydował się Przemysław Płacheta, ale piłka minęła cel. Młodzieżowy reprezentant Polski starał się na skrzydle i kiedy dostawał futbolówkę, to od razu robiło się groźniej pod bramką Damiana Węglarza. W 24 minucie ponownie strzelał na bramkę Jagi, ale tym razem piłka przeszła obok słupka. Potem nieźle dośrodkowywał Łukasz Broź, ale Węglarz był na miejscu. Gospodarze zdobyli przewagę i atakowali. Dobrą okazję miał Dino Stiglec, ale z kilkunastu metrów fatalnie chybił…

Kolejnego dośrodkowania Brozia nie wykorzystał też potem Robert Pich. Jagiellonia? Do przerwy oglądaliśmy jeden celny strzał w wykonaniu piłkarzy z Podlasia. W ostatnich sekundach I części oddał go z wolnego Martin Pospiszil. Był to zresztą jedyny celny strzał w słabej pierwszej połowie.

Skuteczny Hiszpan

Po przerwie Śląsk mógł prowadzić w 50 minucie, ale Michał Chrapek nie wykorzystał świetnego dośrodkowania Stigleca. Piłka przeszła nad poprzeczką. Siedem minut później wrocławianie zaliczyli pierwsze celne trafienie i od raz futbolówka wpadła do siatki. Żivulić zagrał na prawą stronę do Brozia, ten świetnie odegrał do środka, gdzie kapitalnie przymierzył Pich, zdobywając swojego czwartego gola w tym sezonie.

Po tym trafieniu skrzydłowy wrocławian wziął w ręce koszulkę z numerem 33 Adriana Łyszczarza, który zerwał wiązadła i jest po operacji. Było to godne odnotowania zachowanie doświadczonego zawodnika.

W 69 minucie był już remis. Świetne zachowanie i podanie Patryka Klimali wykorzystał Juan Camara, który w trzecim kolejnym meczu zdobył swojego trzeciego gola dla białostocczan, jak się okazało, na wagę remisu.

 

Śląsk Wrocław – Jagiellonia Białystok 1:1 (0:0)

1:0 – Pich, 57 min (asysta Broź), 1:1 – Camara, 69 min (asysta Klimala)

ŚLĄSK: Putnocky – Broź, Golla, Puerto, Stiglec – Płacheta, Łabojko, Żivulić, Chrapek (66. Marković), Pich (90. Cholewiak)– Exposito (78. Szczepan). Trener Vitezslav LAVICZKA. Rezerwowi: Kajzer, Celeban, Pawelec, Hołownia, Gąska, Boruń.
JAGIELLONIA: Węglarz – Wójcicki, Runje, Arsenić, Guilherme – Przikryl (78. Kosztal), Pospiszil, Romanczuk, Imaz, Camara (90+4. Mudrinski)– Klimala (90+3. Wasilewski). Trener Ireneusz MAMROT. Rezerwowi: Santini, Kadlec, Błyszko, Bodvarsson, Poletanović, Horin.
Sędziował Paweł Raczkowski (Warszawa). Widzów: 12072. Żółte kartki: Puerto (43. faul), Golla (49. faul), Płacheta (53. niesportowe zachowanie) – Klimala (51. faul), Guilherme (90+7. faul).
Piłkarz meczu – Patryk KLIMALA.

 

Na zdjęciu: Przemysław Płacheta był wyróżniającym się zawodnikiem słabego meczu we Wrocławiu.