We Wrocławiu o mistrzostwie nie mówią

 

Wrocławianie świetnie rozpoczęli rozgrywki i już po czterech kolejkach wyszli na prowadzenie. Na szczycie ekstraklasowej tabeli utrzymali się przez kilka tygodni. W roli przodownika przyjechali jeszcze w połowie września do Zabrza, ale tam bezbramkowy remis spowodował, że na czoło wyskoczyła Pogoń (była to 8 kolejka).

Potem drużyna prowadzona przez Vitezslava Laviczkę zaczęła przeżywać gorszy okres. Przyszły wyjazdowe porażki w lidze po 0:1 z Koroną i Rakowem czy niepowodzenie w Pucharze Polski z Widzewem 0:2. Przy mocno spłaszczonej tabeli, pod koniec października, wrocławianie znaleźli się nawet poza czołową ósemką, a konkretnie na 9 pozycji! Potem nastąpiła jednak świetna seria pięciu kolejnych zwycięstw, uwieńczona wygraną z Piastem na jego terenie w sobotę 3:0. Nie musiało tak być, bo przecież do przerwy to mistrz Polski rządził i dzielił na boisku.

– Wytrzymaliśmy tą pierwszą połowę, a po przerwie strzeliliśmy pierwszą ważną bramkę i wysoko wygraliśmy, choć trzeba przyznać, że gliwiczanie grali bardzo dobrze. Dla nas było to bardzo ciężkie spotkanie, a kluczem było to, że nie straciliśmy bramki do przerwy – komentował po meczu w Gliwicach jeden z najlepszych piłkarzy na murawie Robert Pich.

Słowacki skrzydłowy dodawał. – Pierwsza bramka pomogła, bo wcześniej to gospodarze mieli więcej z gry. Kiedy po karnym zdobyliśmy bramkę, to grało się nam już zdecydowanie łatwiej. Każdy z zawodników więcej dokładał, więcej biegał i walczył. Było też więcej miejsca na kontrataki, co dobrze wykorzystaliśmy – zaznacza.

Po efektownym zwycięstwie z Piastem, piłkarze z Wrocławia ponownie wrócili na fotel lidera ekstraklasy. Czy w Śląsku już powoli zaczynają mówić o mistrzostwie Polski?

– Liga jest długa. Choćby po naszym meczu w Gliwicach widać, że różnice pomiędzy poszczególnymi zespołami są niewielkie. Nie mamy dużej przewagi nad pozostałymi drużynami. Nie można więc wiele mówić. Gramy teraz u siebie z Legią i będziemy chcieli wygrać. Zawsze patrzymy zresztą na ten najbliższy mecz. Nie skupiamy się na tym czy będziemy mistrzem czy nie. To by nam na pewno nie pomogło, gdybyśmy zaczęli tak mówić. Chcemy po prostu jak najlepiej grać – mówi Pich.

Dobre wyniki i gra to w dużej mierze zasługa trenera Laviczki, ale nie tylko… – Bardzo dobrze się z nim pracuje. Wymaga koncentracji na każdym treningu, żeby była dobra organizacja. Dba też o team spirit w zespole, żeby wszystko dobrze funkcjonowało.

Jak widać, przynosi to dobre efekty, bo są wyniki. Każdemu się dobrze pracuje. Trzeba też podkreślić, że starają się jak mogą nie tylko ci co wybiegają na boisko w pierwszym składzie, ale też rezerwowi. W Gliwicach bardzo pomogli nam zawodnicy z ławki. Tak, że tutaj u nas każdy walczy, każdy się stara. To zasługa całego naszego sztabu szkoleniowego – tłumaczy „Sportowi” Pich.

 

Na zdjęciu: Robert Pich (nr 7) i jego koledzy mają duże powody do zadowolenia.