Wędrówka Mikity

Operacja na żywym organizmie zwykle powoduje ból.


Patrząc na statystyki strzałów meczu tyszan w Bielsku-Białej można stwierdzić, że spotkanie było wyrównane. Piłkarze Podbeskidzia, tak samo jak podopieczni Dominika Nowaka, oddali 7 strzałów. Celniej uderzali jednak gospodarze, którzy 3 razy zmusili Konrada Jałochę do interwencji, a bramkarz bielszczan tylko raz i to w 88. minucie musiał się schylić żeby złapać toczącą się po murawie piłkę po strzale Marcina Koziny z 25. metra. Pierwszą groźną akcję GKS Tychy przeprowadził w 90. minucie, bo wtedy Mateusz Radecki wypracował sobie pozycję strzelecką na 15. metrze, ale posłał piłkę obok celu. Minutę później Krzysztof Machowski przymierzył z 20. metra, ale też minimalnie chybił, a chwilę później popełnił w swoim polu karnym popełnił błąd, który kosztował trójkolorowych stratę punktu.

– Uważam, że byliśmy lepszym zespołem – powiedział w klubowych mediach debiutujący w pierwszej jedenastce GKS-u Tychy Jakub Tecław. – Stwarzaliśmy sobie dużo sytuacji. Dobrze broniliśmy. Była też walka, ale za to nie dają punktów. Wygrywa ta drużyna, która strzeli przynajmniej jednego gola więcej i to zrobiło Podbeskidzie dlatego 3 punkty zostały w Bielsku-Białej. Boisko na pewno zrobiło swoje, bo było grząsko, a opady deszczu i śniegu też były odczuwalne. Aczkolwiek uważam, że jesteśmy dobrze przygotowani i dobrze pracowaliśmy przez całe 90 minut. Szkoda tych sytuacji, które stworzyliśmy sobie po odbiorach, będących efektem wysokiego pressingu.

Zmiana ustawienia

Chwalona przez 23-letniego stopera gra tyszan była też wynikiem zmiany ustawienia. Sztab szkoleniowy trójkolorowych zdecydował się na wystawienie trójki środkowych obrońców, wśród których w centralnym punkcie znalazł się wychowanek GKS-u Wikielec. W fazie obrony trójkolorowi mieli więc piątkę defensorów i dwóch wspierających ich pomocników, a gdy GKS Tychy przechodził do ofensywy to grał w systemie 3-4-3.

– Cały tydzień praktycznie trenowaliśmy granie w tym ustawieniu – dodał piłkarz pozyskany przez tyszan 1 lutego tego roku ze Stomilu Olsztyn. – Dotarliśmy się z Nemą (Nemanją Nediciem) i Petrem Buchtą więc cieszy, że tak to funkcjonowało. Mam nadzieję, że w następnych meczach też tak to będzie wyglądało, że obrona będzie z sobą zżyta i nie będziemy w ogóle tracić bramek.

39 procent posiadania piłki

Żeby jednak wygrywać tyszanie muszą być bardziej kreatywni pod bramką przeciwnika. W meczu z Podbeskidziem byli w posiadaniu piłki tylko 39 procent, a w rzutach rożnych, które też są ważnym elementem gry o zwycięstwo przegrali 2:5. W dodatku obserwując uważnie grę GKS-u Tychy w Bielsku-Białej można było odnieść wrażenie, że sztab szkoleniowy ciągle szuka najlepszego rozwiązania i w trakcie mecz – na zasadzie operacji na żywym organizmie, co zwykle powoduje ból – „szarpie” zespołem.

Pierwsza zmiana dokonana przez Dominika Nowaka, który wprowadził w 65. minucie do gry środkowego Jana Biegańskiego za Kacpra Skibickiego sprawiła, że całą drugą linię trzeba było przestawić. Defensywny pomocnik Radecki przesunął się na lewą stronę, a Patryk Mikita zaczął wędrówkę. Najpierw z lewego skrzydła przeszedł na prawe, żeby 7 minut później, gdy na murawę wszedł Antonio Dominguez za Daniela Rumina, zameldować się na „szpicy”. W 85. minucie wychowanek Polonii Warszawa opuścił ostatecznie murawę, a jego zmiennik Marcin Kozina, nominalnym skrzydłowy, wraz z Dominguezem odpowiadali za atak. W tej personalnej przekładance ofensywnych „klocków” na koniec zabrakło jednak czujności w swoim polu karnym i po 21. kolejce GKS Tychy zajmuje 12. miejsce w tabeli I ligi, tracąc do zespołów zamykających strefę barażową aż 10 punktów.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus