Werner Liczka: Zabrakło nam 15 zawodników

Rozmowa z Vernerem Liczką, byłym reprezentantem Czechosłowacji, trenerem m.in. Polonii Warszawa, Górnika Zabrze, Wisły Kraków i Radomiaka.


Czego zabrakło reprezentacji Czech, żeby wygrać w barażu ze Szwecją?

Werner LICZKA: – 15 zawodników. Tylu piłkarzy nie mogło zagrać z naszej strony w tym spotkaniu, żeby wymienić tylko Schicka, Kaderabka, Novaka, praktycznie całego bloku obronnego. W tej sytuacji w jakiej się znaleźliśmy, to uważam, że trenerzy kadry bardzo dobrze przygotowali zespół na to spotkanie i przez 90 minut graliśmy poprawnie. Pierwszy raz w czasie pracy z kadrą trenera Szilhavego graliśmy trójką obrońców z tyłu, w systemie 3-5-2. Wszystko było OK, Szwedzi myślę że byli zaskoczeni sposobem naszej gry i jak to wychodziło na murawie. Graliśmy odważnie, blok obronny był postawiony wysoko.

Wszystko dobrze się układało do momentu, kiedy trzeba było dokonywać zmian. Chodzi o piłkarzy, jak przykładowo Masopust i Jankto, którzy ostatnio byli kontuzjowani, mało co grali i mieli kłopoty z wytrzymaniem całego meczu. Po tych pięciu zmianach nie wyglądało to już wszystko tak, jak wcześniej. W dogrywce zabrakło nam tej jakości gry i odwagi, a rywal wykorzystał swoją jedną okazję i wygrał. Zasłużenie trzeba powiedzieć.

A co można powiedzieć o reprezentacji Szwecji?

Werner LICZKA: – Oczekiwałem od nich trochę więcej. Na pewno to drużyna, która tak jak ich hokejowa reprezentacja, jest bardzo zdyscyplinowana taktycznie. Jeżeli chodzi o tą dyscyplinę, kondycję i przygotowanie mentalne, to jest na wysokim poziomie. Do tego dochodzą napastnicy i wchodzący ze środka Forsberg. To dobry zespół, który jest lepsze w ofensywie, niż w defensywie.

Fot. PressFocus

Gramy z nimi we wtorek w finale barażu o mundial. Kto pana zdaniem jest faworytem tego spotkania?

Werner LICZKA: – Ważne będą strategiczne plany waszego selekcjonera i to, jak wszystko uda się zrealizować na boisku. Podstawą jest grać bardzo aktywnie i agresywnie w wysokim oraz średnim bloku.

Czyli jak Czesi w tym regulaminowym czasie grali w czwartek?

Werner LICZKA: – Tak. W momencie, jak drużyna cofa sią na swoją połowę, 30-40 metrów od swojej bramki, to jest to minus, bo oni jako zespół i indywidualnie są w stanie się przebić. Ich ofensywni gracze, jak wspomniany Forsberg, Kulusevski czy Isak są naprawdę bardzo dobrzy. Można powiedzieć, że mają takich kompletnych tych ofensywnych graczy, bo jest tam technika, mądrość, szybkość, zmiana tempa gry. Potrafią zaskoczyć. Także ich rezerwowi są w stanie wnieść jakość, a to było właśnie coś, co nam niestety w tym meczu w Sztokholmie nie pomogło.

Pana zdanie o reprezentacji Polski?

Werner LICZKA: – Na pewno macie przede wszystkim taki plus, że w waszym zespole jest Lewandowski. Zawodnik, który jest postacią, a na boisku nie tylko jest efektowny, ale i efektywny. Z łatwością potrafi te bramki zdobywać i w ostatnich czasach u was jest to tak, że Lewandowski – Lewandowski – ktoś, Lewandowski – Lewandowski – ktoś. Ważne jednak, żeby nie było to takie alibi dla innych graczy, że jest Lewandowski, który na pewno coś zrobi czy strzeli. Wszyscy muszą grać. Jeśli chodzi o tą szwedzką obronę, to ktoś taki jak Lewandowski i inni wasi szybcy zawodnicy, mogą stwarzać im duży kłopot. My w składzie z Kuchtą, Hlożkiem czy Barakiem potrafiliśmy im napsuć krwi, a nie są to przecież piłkarze pokroju Lewandowskiego. Tutaj możecie ich zaskoczyć.

Czy jako piłkarz miał pan możliwość wystąpienia na Stadionie Śląskim, gdzie we wtorek wieczorem przy pełnych trybunach podejmiemy Szwedów?

Werner LICZKA: – Oczywiście! A związana jest z tym pewna historia (śmiech). To było jesienią 1980 roku. Na stadionie komplet kilkudziesięciu tysięcy kibiców, wspaniała atmosfera, bo z reprezentacją żegnał się wasz wielki zawodnik Włodzimierz Lubański. Włodek zdobył wtedy zresztą gola, a ja byłem strasznie wku…. O co chodziło? To było takie futbolowe święto, pełne trybuny, pożegnanie wielkiego gracza, a ja siedzę na ławce rezerwowych. Biegałem i rozgrzewałem się przez 45 minut! Niestety, selekcjoner nie wpuścił mnie na boisko i byłem naprawdę zły.

To czemu trener Jozef Venglosz nie postawił na pana, skoro kilka tygodni wcześniej zdobył pan z reprezentacją Czechosłowacji olimpijskie złoto, będąc zresztą jednym z najlepszych strzelców igrzysk w Moskwie?

Werner LICZKA: – Po igrzyskach nie mieliśmy już statusu amatora, ale w tej narodowej kadrze było mniej możliwości niż w olimpijskim zespole. Dlaczego? Bo w narodowej drużynie nie brakowało wtedy dobrych napastników. Owszem, byłem w tamtym czasie jednym z najlepszych napastników w Czechosłowacji, ale też dalej w drużynie narodowej grali tacy gracze, jak Nehoda, Vizek, Masny czy jeszcze kilku innych.

Ciężko mi powiedzieć czemu mnie wtedy na Stadionie Śląskim trener Venglosz nie wystawił, bo potem w eliminacjach do MŚ 1982 w kilku spotkaniach grałem, a z Walią zdobyłem nawet bramkę, która dała nam wygraną. Do Hiszpanii jednak nie pojechałem z powodu kontuzji. Na Śląskim w Chorzowie w 1980 nie zagrałem, za to rok wcześniej w olimpijskich eliminacjach wystąpiłem w meczu w Warszawie na stadionie Legii, gdzie wygraliśmy 1:0, a ja zdobyłem bramkę, która dała nam awans na igrzyska w Moskwie.


Fot. twitter.com/ceskarepre_eng