„Węzeł” – pierwszy kołowy bielskiego futbolu

Grał w Niemczech, Francji, Danii, ponad 100-krotnie wystąpił w lidze, ale to powrót do Bielska-Białej i przemierzenie drogi z „okręgówki” do ekstraklasy dało mu pod Klimczokiem status legendy. W drugi dzień świąt, w wieku 58 lat, zmarł Grzegorz Więzik.


– Prawdopodobnie najlepszy piłkarz pochodzący stąd, bo któryż inny trafił do Bundesligi? – pyta Janusz Okrzesik, przewodniczący rady miasta Bielska-Białej, żegnając Grzegorza Więzika, z którym współpracował jako prezes Podbeskidzia. Legenda bielskiej piłki odeszła w niedzielę w wieku 58 lat, od dawna tocząc nierówną walkę z nieuleczalną chorobą nerek.

35-latek buduje pomnik

– Mimo wszystko jestem zadowolony z tego, co osiągnąłem. Gdybym jednak w młodości miał ten rozum co dziś, lista sukcesów byłaby z pewnością dłuższa – mówił Więzik na łamach „Piłki Nożnej” w końcówce 1998 roku. Choć zatrzymany wtedy na dobre licznik ekstraklasowych występów wskazywał liczbę 101, choć miał za sobą grę w Niemczech, Francji i Danii, to na swój pomnik dopiero zaczynał pracować. Mając 35 lat i wracając w rodzinne strony…

Łodygowice od Bielska-Białej dzieli tylko kilkanaście kilometrów, do Komorowic było nieco dalej, a to tam w 1998 roku zaczął się marsz BBTS-u – późniejszego Podbeskidzia – ku ekstraklasie. „Okręgówka”, czwarta liga, trzecia liga – wkład Więzika w wydostanie się z tych szczebli był niepodważalny.

– Nieraz żartowaliśmy, że „Węzeł” wniósł wkład do rozwoju myśli taktycznej, tworząc nową w futbolu pozycję: kołowego. Po prostu kondycja już nie była ta, co kiedyś, więc Grzesiek poruszał się na środku boiska, w obrębie koła. Ale jak dostał piłkę, to podawał na 40 metrów z taką precyzją, której inni nie osiągali, podając rękę na powitanie – barwnie opowiada Janusz Okrzesik na swoim Facebooku. I podkreśla: – Był jednym z nielicznych pracowników TSP, którzy mieli swój udział przy obu awansach do ekstraklasy.

Te awanse świętował już w innej roli, klubowego skauta.

– Będę sobie to cenił, że mogłem z nim spędzić wiele czasu i wiele się od niego nauczyć. On dotknął innego świata piłkarskiego. Zawsze miał mnóstwo historii, wiele widział w swoim życiu – wspomina Sławomir Cienciała, współpracownik Więzika z działu sportowego Podbeskidzia, na łamach „Wyborczej”.

BKS i ŁKS

Jako skaut świętował awans Bielska-Białej na najwyższy szczebel – czego był bliski już w latach 80., będąc młodym zawodnikiem. Grał wtedy w BKS-ie, bijącym się o promocję z GKS-em Katowice.

– Zabrakło nam punktu, choć w Katowicach wygraliśmy 1:0 po golu Jasia Kurzoka, a w rewanżu bezbramkowo zremisowaliśmy. Stadion w Bielsku był wtedy zupełnie inny. Ludzie siedzieli nie tylko na trybunach, ale także na bieżni wokół boiska. Gdy wyrzucałem piłkę z autu, to czułem na plecach oddechy. Ci, którzy nie zmieścili się na stadionie, oglądali mecz z… dachów pobliskich bloków i z drzew. Myślę, że na tym meczu było z 20 tysięcy kibiców, którzy ustanowili bielski rekord nie do pobicia – opowiadał niegdyś w „Sporcie”.

BKS w jego CV był tylko epizodem; stamtąd wyjechał do Łodzi, gdzie spędził 5 lat. Najpierw w Starcie, potem – ŁKS-ie.

– Wtedy ŁKS był zespołem, który spokojnie mógł walczyć o mistrzostwo Polski. A że tak się nie stało – winę ponoszą i zawodnicy, i działacze. Szwankowała organizacja klubu, zarabialiśmy bardzo skromnie. Dostawaliśmy niewysokie stypendia, a ci co grali – również niewysokie premie meczowe. I co miał zrobić chłopak, który był w szerokiej kadrze, a nie grał i dostawał tylko pensję, a miał żonę i dzieci?! Takie były czasy w ŁKS-ie. I dlatego pojawiały się niesnaski, tworzyły się grupy… – przekonywał na łamach „Piłki Nożnej”.

W ŁKS-ie błyszczał, był powoływany do reprezentacji olimpijskiej, lecz na dobre nie rozwinął skrzydeł. Mówiono, że mało sportowo się prowadzi. – Chodzi o alkohol, który nie powinien iść w parze ze sportem. Ale nie piłem za często, bo mój organizm by nie wytrzymał. Trzeba pamiętać, że wtedy naszym trenerem był Leszek Jezierski, u którego piłkarze muszą pracować naprawdę ciężko – odbijał piłeczkę.

Strzelił Schmeichelowi

Jako piłkarz ŁKS-u zagrał tak dobry mecz z Kaiserslautern w Pucharze Intertoto – przegrany 1:4 – że Niemcy ściągnęli go do siebie i tak zaczęła się jego zagraniczna przygoda. Nie był to jednak transfer w pełni zgodny z literą prawa, dlatego musiał odbyć roczną karencję. W Bundeslidze zagrał 3 mecze, z bliska widział, jak jego drużyna zdobywa Puchar Niemiec. – Wygraliśmy 3:2 z Werderem Brema na Stadionie Olimpijskim w Berlinie, w obecności 76 tysięcy widzów – wspominał.

W Niemczech skończyły się jego problemy finansowe, a zaczęły zdrowotne. – Ile miałem kontuzji? Nie liczmy, bo ktoś pomyśli, że to jakaś mumia biega bo boisku – żartował na pożegnanie z ekstraklasą.

Potem grał jeszcze we Francji czy Danii. Spisywał się na tyle dobrze, by doczekać się zainteresowania Borussii Moenchengladbach, ale ta przeprowadzka nie doszła do skutku z powodu otwartego złamania nogi. I znów zostały tylko wspomnienia. – Gdy grałem w Silkeborg IF, otrzymałem „złotą piłkę” za gola strzelonego Peterowi Schmeichelowi. Bronił wtedy w Brondby IF, stamtąd trafił do Manchesteru United. Mój rajd, w którym minąłem kilku rywali i pokonałem późniejszą legendę światowej piłki, określono mianem „akcji roku” w duńskiej lidze – opowiadał Grzegorz Więzik.

Drugiego takiego nie będzie

Poza Polską spędził 7 lat. Najpierw zakotwiczył w drugoligowym Krisbucie Myszków, bo w ekstraklasie trzeba by za niego zapłacić zbyt duże pieniądze. Potem miał wylądować w Pogoni, lecz poczuł, że na boisku nie może być dwóch rozgrywających i przy Piotrze Mandryszu nie byłoby dla niego miejsca. Dlatego zamiast Szczecina była Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski. Aż wreszcie – wędrówka z Podbeskidziem, dzięki której przy kapitanie rozkwitło kilku klasowych napastników, jak Tomasz Moskała czy Adrian Sikora.

– Takiego człowieka już nie będzie, drugiego takiego nigdy nie było. To był jedyny w swoim rodzaju gość. Człowiek orkiestra, nie do podrobienia. Niestety, jestem pewien, że drugiej takiej osoby w moim życiu już nie spotkam – mówi Marek Sokołowski, kompan Więzika z bielskiej szatni, na łamach „Wyborczej”.

Z Podbeskidziem – wtedy jeszcze BBTS-em – związał się w 1998 roku i było obecne w jego życiu aż do końca. Mimo innych epizodów, jak praca w Śląsku Wrocław, w którym 10 występów w ekstraklasie zaliczył jego syn Jakub. Albo jako prowadzenie w „okręgówce” drużyny z Wilkowic, w której przekonał się, że rola trenera nie całkiem mu odpowiada.

– Bawiłem się trochę w trenerkę. Przejąłem zespół, bo mnie o to poproszono. Wytrzymałem pół roku i wystarczy – mówił w „Sporcie”. W ostatnich miesiącach problemy ze zdrowiem wymusiły na nim zawieszenie zawodowej aktywności.

– Starsi kibice na trybunach zawsze mówili: „Węzeł to był piłkarz!”. Wspominali, że gdy ustawiał sobie piłkę na wolnego, to nie było mocnych. Przy tak młodym klubie niewiele osób można uznać za legendy, ale on na takie miano jako jeden z nielicznych zasługuje. Był powiewem wielkiej piłki w czasach, gdy w Bielsku jej praktycznie nie było. On potrafił wypłynąć stąd, zrobić karierę – podkreśla Michał Trela, dziennikarz portalu newonce, nasz były redakcyjny kolega i sympatyk Podbeskidzia.

W latach 80., po wygranym meczu reprezentacji olimpijskiej z Grecją, taksówką jechał z Janiny na lotnisko do Aten, mając za towarzyszów podróży kolegę z zespołu Witolda Wenclewskiego i redaktora Romana Hurkowskiego.

Opowiadał: – By uczcić zwycięstwo, Witek otworzył butelkę piwa, a kiedy po kilku chwilach chciał ją zamknąć, głośno zapytał: „Gdzie jest korek?”. Wtedy drzemiący Romek nagle się ocknął i wykrzyknął: – „Korek gra w Odrze Opole!”. Śmialiśmy się z tego przez następne dwie godziny, a anegdota zrobiła furorę w piłkarskim światku.

Dziś żadnego z bohaterów tej anegdoty nie ma już wśród nas. „Węzeł”, pierwszy „kołowy” bielskiego futbolu, odmeldował się jako ostatni.

Grzegorz WIĘZIK

21.07.1963 – 26.12.2021
pozycja na boisku: pomocnik
kluby: LKS Łodygowice, BKS Stal Bielsko-Biała, Start Łódź, ŁKS Łódź, 1. FC Kaiserslautern (Niemcy), FC Mulhouse (Francja), Silkeborg IF (Dania), Viborg FF (Dania), BSC Sendling 1918 Monachium (Niemcy), Ikast FS (Dania), SV Eintracht Trier 05 (Niemcy), Krisbut Myszków, Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski, BBTS Bielsko-Biała (późniejsze Podbeskidzie), KSZO Ostrowiec Św., BBTS.

101 MECZÓW w ekstraklasie rozegrał Grzegorz Więzik. Strzelił 16 goli.
76 GOLI dla Podbeskidzia strzelił Grzegorz Więzik. Rozegrał 131 meczów.


Na zdjęciu: Żegnaj, „Węzeł”…
Fot. Krzysztof Dzierżawa/PressFocus