Wiceprezes Ruchu apeluje: Bracia Kibice, nie róbcie tego!

MACIEJ GRYGIERCZYK: Od kilku dni pełni pan funkcję wiceprezesa Ruchu Chorzów. Bojkot kibiców, duże długi… Wkroczył pan do płonącego domu. Jak ugasić ten pożar?
MARCIN WASZCZUK: – Chcę bardzo mocno zaakcentować, że w rozmowach z liderami kibiców poparłem ich 13 postulatów, przedstawionych na majowym posiedzeniu rady nadzorczej. One były trafne, a kibice szczerze i konstruktywnie zapowiedzieli, że nie oczekują, by koniecznie wszystkie zostały spełnione. Pracowalibyśmy nad nimi z upływem czasu. Z postulatami się zgadzam, ale z bojkotem – nie. Mam taką naturę, że wolę rozmawiać niż kopać się po kostkach. Namawiam i będę namawiał kibiców, by usiąść przy stole. Jeszcze nie jest za późno. Bojkot zawsze można zawiesić, odwołać, warunkować od wyników sportowych czy ciągłości finansowej.

Chcę ten wywiad potraktować jako list otwarty, adresowany do wszystkich kibiców i mojego autorytetu, Szymona Michałka. Jestem od kilku dni wiceprezesem, zajmuję się sprawami klubu, ale fotel prezesa jest pusty i czeka na Simona. Jeśli zrezygnuje całkowicie – może na nim usiąść inny przedstawiciel kibiców. Proponuję układ dwuosobowego zarządu, w którym będę wiceprezesem. Niepotrzebne mi zaszczyty. Odnawiam kontakty z kibicami, spotykam się, rozmawiam za kulisami, wysłuchuję ich uważnie, próbuję nakłonić do dialogu.

Fot. Tomasz Stefanik/niebiescy.pl

Dziwi się pan Szymonowi Michałkowi i kibicom, że tak stanowczo zareagowali na oświadczenie rady nadzorczej, zarzucając, że zawarto w nim wiele nieprawdziwych słów?
MARCIN WASZCZUK: – Przepraszam Simona. Nie mogę uczynić tego w imieniu rady nadzorczej, bo nie jestem jej reprezentantem, więc czynię to jako zarząd. Simon, poczułeś się urażony. Liczę, że ponad podziałami i osobistą urazą wrócisz wraz z resztą kibiców do rozmów z klubem. Nie ma innej drogi niż współpraca kibiców, miasta i akcjonariuszy. Niedomówienia i przekłamania możemy doprecyzować. Jak choćby to, że Szymon nie obiecywał przecież 4 milionów złotych od kibiców. Oni mieli tylko pomagać w uzyskaniu miejskich środków tej wysokości z przetargu na promocję Chorzowa. Zadeklarowali przy tym 1,5 miliona z tytułu gadżetów, biletów, karnetów, swojej działalności. Pojechałem w środę do Kamienia na sparing z Rekordem.

Rozmawiałem po kolacji ze sztabem i piłkarzami. Wyartykułowali swoje zaległości finansowe, inne problemy. Ich głównym zmartwieniem było: „Jak my będziemy grać bez kibiców?”. Apeluję: nie róbcie tego, Bracia Kibice! Nie bojkotujcie! Gra przy pustych trybunach w naszej ojcowiźnie, naszym chorzowskim heimacie, wpłynie na wyniki osiągane przez ten odmłodzony zespół, na którego budowę trener Łukasz Bereta ma niewiele czasu. Nie uderzajmy w samych siebie. Porozmawiajmy, znajdźmy rozwiązanie, wypracujmy z kibicami wspólne stanowisko do rozmów z akcjonariuszami.

Ale przecież kibice mają już swoje stanowisko, prowadzili rozmowy z akcjonariuszami przez dłuższy czas!
MARCIN WASZCZUK: – Szymon na swój sposób ma rację, jego uwagi są konstruktywne. Trudno polemizować z racjami kibiców, z brakiem ciągłości finansowej, zaległościami płacowymi. Jestem po spotkaniu z trzema głównymi udziałowcami. Wszystkie niedomówienia można doprecyzować. Akcjonariusze zmierzają do dopięcia budżetu.

Jak wysoki będzie budżet na sezon 2019/20?
MARCIN WASZCZUK: – Wolałbym tego na razie nie podawać. Będę mówił o liczbach w przyszłym tygodniu. Nie chcę się do tych liczb odnosić. One powinny być dogadane między zarządem, przedstawicielem kibiców a akcjonariuszami. Dopiero wtedy możemy prezentować konkluzje.

Ale przecież te konkluzje pojawiły się w oświadczeniu rady nadzorczej. Pisano o budżecie 7- albo 11-milionowym, czemu zresztą Szymon Michałek zaprzeczył.
MARCIN WASZCZUK: – Taka wymiana liczb faktycznie była. Prowadzenie rozmowy przez media czy oświadczenia nie jest jednak dobrą drogą. Teraz operować liczbami nie będę. W przyszłym tygodniu będę do tego bardziej skłonny. Odbędę kolejne rozmowy ze sponsorami, które już teraz prowadzimy regularnie. Działaliśmy w środę, czwartek, piątek, kolejne spotkania zaplanowane są na poniedziałek i wtorek. Bardzo liczę, że szybko będę mógł obwieścić dobre informacje. Jeśli znaleźlibyśmy dodatkowe źródła finansowania, to będzie to argument dla wszystkich kibiców i Simona: „Dopięliśmy budżet, jakiego chciałeś. Przyjdź, zarządzaj”. Jeśli Szymon nie chce brać odpowiedzialności za obecny stan bez pełnych gwarancji, to zapraszam go na stanowisko wiceprezesa. Ja tę odpowiedzialność przyjmę na siebie.

Co to za potencjalni sponsorzy?
MARCIN WASZCZUK: – Działamy na razie na trzech frontach. Pierwszy to sponsor z deklarowanym wsparciem około 500-600 tysięcy złotych. Druga firma byłaby wsparciem medycznym dla klubu. W przeliczeniu na złotówki to też pokaźne kwoty. Trzeci temat to pożyczka. Wzięlibyśmy ją na poczet kwoty 4 milionów złotych z tytułu promocji miasta. Pracujemy, by dopiąć budżet, ta pożyczka bardzo by nam w tym pomogła. Nie ukrywamy jednak, że jest ostatecznością, bo każdy taki instrument finansowy generuje dodatkowe koszty.

Zgadza się pan, że bez pomocy kibiców będzie trudno o uzyskanie 4 milionów złotych z tytułu promocji miasta?
MARCIN WASZCZUK: – Jednym słowem: tak. Bez pomocy kibiców będziemy wypruwać z siebie flaki, by zrealizować umowę z miastem. Oczywiście, zrobimy ku temu wszystko, ale to będzie wiązanie końca z końcem. SIWZ tej umowy zakładała pełen udział kibiców. Wymienię choćby trzy pozycje: zapełnienie stadionu co najmniej w połowie, eleganckie i jakościowe odnowienie elewacji ścian chorzowskich kamienic z naszymi klubowymi „insygniami” czy akcje promocyjne miasta współrealizowane przez fancluby. Jeśli wszystkie FC przystąpią do bojkotu – a o tym się mówi – to siłą rzeczy żaden nie przystąpi do realizacji tego przedsięwzięcia. Zaznaczam jednak: w ten sposób możemy pogłębić regres finansowy. To działanie na szkodę klubu! Tego chyba nie chce żaden kibic.

Ruch Chorzów. Rotacje na stołkach

W obecnej sytuacji? Przy bojkocie? Gdy grupy kibicowskie jasno oświadczyły, że będą dążyły do upadku tej spółki?
MARCIN WASZCZUK: – Czytam, że kibice nie chcą finansować obecnych właścicieli klubu. Powtarzam: wszystkie wnioski, decyzje, wypracujmy wspólnie przy jednym stole. Na razie doszło do potknięcia, niedomówienia, niepotrzebnej wymiany oświadczeń. Nie jesteśmy jednak dziećmi. Można podać sobie ręce, wykazać dobrą wolę i pokorę. Dla dobra klubu!

Mówi pan o wypełnieniu stadionu w połowie. Pytanie: w odniesieniu do jakiej pojemności? Rzeczywistej czy zgłoszonej przez klub?
MARCIN WASZCZUK: – Do obecnej, czyli 9300 miejsc. Jesteśmy w trakcie pracy. Rozmawiamy z policją, z Wydziałem Zarządzania Kryzysowego o przepisach bezpieczeństwa, które musimy zastosować na stadionie. To jeden z tematów, którego nie chcę ruszać bez kibiców. Ani myślę decydować bez wcześniejszych rozmów o regulacji ruchu osób między sektorami naszego stadionu. Przedstawię kibicom pewne prawne obostrzenia. Chylę też czoło przed niesamowitymi kompetencjami naszego kierownika ds. bezpieczeństwa, Krzysztofa Hermanowicza. Wśród liderów kibiców cieszy się szacunkiem.

O co dokładnie chodzi z nowymi przepisami, które trzeba wprowadzić na stadionie?
MARCIN WASZCZUK: – Od dłuższego czasu jesteśmy obligowani przez policję do wprowadzenia nowych regulacji, ale konkrety na razie zostawmy. Liczę na rozmowę z kibicami. Wierzę, że dopniemy budżet, spełnimy oczekiwania kibiców i wtedy będziemy dyskutować o tej sprawie.

Kiedy zostaną spłacone zaległości względem pracowników?
MARCIN WASZCZUK: – Na to pytanie również odpowiem za tydzień – mając nadzieję, że będę już mógł mówić o tej sprawie w czasie przeszłym. Nie obiecuję, że zaległości będą uregulowane od razu w całości, ale chodzi o rozpoczęcie tego procesu. Rozmawiam z pracownikami, widać po nich zaangażowanie, ale i rozterki. Chcą tu pracować, przez lata zostawiali dla Ruchu serce, ale jednocześnie muszą za coś żyć, utrzymywać swoje rodziny. Mam nadzieję, że akcjonariuszom wybrzmiały moje słowa, bo ta sprawa jest jedną z najpilniejszych do zrealizowania.

Po tych kilku dniach jestem zachwycony postawą pracowników. Słyszałem wcześniej opinie, że ten klub tworzą obecnie wariaci. I to komplement! To pasjonaci Ruchu Chorzów. Imponują mi swoją wiedzą, wielkością spraw, którymi się zajmują. Gdyby nie to, że są kibicami, to już by ich tu nie było. Balansujemy na granicy ich wytrzymałości. Zaległości płacowe odbijają się na ich domowych budżetach, tego nie trzeba tłumaczyć. Jeszcze nie wszystko, ale znaczna część zadłużenia względem piłkarzy jest już spłacona.

Teraz w trybie pilnym musimy znaleźć środki, by regulować zobowiązania wobec pracowników. Ich doświadczenie, kwalifikacje, zaangażowanie, aż mnie zdumiewają – szczególnie w świetle trzech, czterech, pięciu czy sześciu zaległych pensji. Te osoby służą Ruchowi. To przepiękna postawa. Myślałem, że uzyskanie minimalnego kredytu zaufania zajmie mi dwa miesiące, ale w pierwszej godzinie mojego pobytu w klubie okazało się, że pracownicy bardzo się otworzyli. Pomagają mi, również w wymiarze nawiązywania kontaktów z kibicami, by szukać drogi kompromisu.

Kiedy spłacona zostanie 400-tysięczna rata układu z wierzycielami? Termin minął z końcem czerwca.
MARCIN WASZCZUK: – Zaplanowaliśmy spotkanie, na którym będziemy procedować prolongatę spłaty. Ten termin już był prolongowany raz.

Jak bardzo poważna jest ta sytuacja?
MARCIN WASZCZUK: – Każda prolongata jest zagrożeniem w postaci możliwości odstąpienia od układu restrukturyzacyjnego. Wierzę, że nadzorca sądowy i każdy sąd będzie kierować się dobrem podmiotu i jego wierzycieli – zwłaszcza że wyraża zdecydowaną wolę spłaty wszystkich zobowiązań. Gorąco szukamy inwestorów i sponsorów.

Do 31 lipca klub ma spłacić około 780 tysięcy zobowiązań licencyjnych. Jak bardzo zredukowana została ta kwota – choćby w postaci spłaty zaległości wobec zawodników – i jak trudno będzie wywiązać się z tego terminu?
MARCIN WASZCZUK: – Na to pytanie również odpowiem w przyszłym tygodniu. Nie chcę popełnić żadnego przekłamania. Pracę zacząłem kilka dni temu. Zasypiam ze świadomością konieczności spłaty zobowiązań. Ta świadomość też budzi mnie godzinę przed budzikiem.

Powodem, dla którego Szymon Michałek zrezygnował z prezesury, był brak gwarancji prywatnych akcjonariuszy dotyczących finansowania. Czy pan takowe otrzymał?
MARCIN WASZCZUK: – Też nie. Rozmawiamy o różnych wariantach, możliwościach, ale w twardy sposób nie mam niczego zagwarantowanego. Proszę kibiców, by przy całym swoim żalu zrozumieli, że akcjonariusze to biznesmeni. Chcą zarobić. Ja to też rozumiem. Rozmawiam z nimi, by teraz dołożyli cegiełkę od siebie, abyśmy spięli budżet i w porozumieniu z kibicami wypracowali najlepszą formę działania klubu. Przy – daj Boże – dobrych wynikach sportowych odbudujemy Ruch.

Nie miał pan obaw, obejmując to stanowisko ze świadomością że na te wcześniejsze pytania – kluczowe dla przyszłości klubu – nie jest pan jeszcze w stanie udzielić odpowiedzi?
MARCIN WASZCZUK: – Nie tyle się obawiałem, co w dalszym ciągu się obawiam! Mało to jednak w życiu mamy takich sytuacji? Skaczemy z 10-metrowej trampoliny, ze spadochronem czy na bungee. Coś nas pcha w tym kierunku. Czasem też ryzykujemy, zadłużamy się, w trosce o najbliższych – bo to osoby przez nas kochane. Ruch to nasz zespół, kocham go, dlatego ryzykuję. Z jednej strony są obawy, a z drugiej – trafiłem do klubu uwielbianego przeze mnie od 40 lat. Mam realny wpływ na to, by go wesprzeć. Jeśli dogadają się trzy podmioty – kibice, urząd miasta i akcjonariusze – to wyprowadzimy Ruch na prostą.

W lutym ogłoszono umowę porozumienia o finansowaniu Ruchu między klubem, miastem a spółką Carbonex. W jej myśl przez dwa lata środki wygenerowane przez klub i włożone przez Carbonex mają być równe wpływom z miasta. Umowa ta nie została jednak udostępniona w trybie informacji publicznej, a może mieć bardzo istotne znaczenie dla przyszłości „Niebieskich”. Czy poznał pan jej zapisy?
MARCIN WASZCZUK: – Jeszcze potrzebuję trochę czasu na odpowiedź. Nie chcę być nieprecyzyjny. Stąpam po tak cienkim lodzie wobec opinii publicznej, że nie chcę powiedzieć czegoś, co kibice uznają za przekłamanie, niedomówienie.

Ale to chyba sytuacja zero-jedynkowa. Ta umowa istnieje czy była tylko PR-ową zagrywką?
MARCIN WASZCZUK: – Istnieje, istnieje. Po jej przeczytaniu skonsultowałem się z akcjonariuszami. W piątek rozmawiamy z nadzorcą sądowym. Wkrótce będę mógł udzielić rzetelnej odpowiedzi na te wszystkie bardzo konkretne pytania.

Jak bojkot wpłynie na ewentualne rozpoczęcie sprzedaży karnetów na przyszły sezon?
MARCIN WASZCZUK: – W czwartek to pytanie zadał mi rzecznik Tomek Ferens. Podjąłem decyzję, że rozpoczynamy przygotowania do uruchomienia procesu sprzedaży karnetów. Wierzę, że bojkot zostanie cofnięty. Jeśli stanie się to na przykład za tydzień czy dwa, to się potem nie pozbieramy. Nie możemy siedzieć teraz z założonymi rękami. Musimy systematycznie pracować.

Na sformalizowanie pobytu w klubie czeka Tomasz Podgórski, którego umowa wygasła 30 czerwca. Co z kontraktowaniem zawodników?
MARCIN WASZCZUK: – W środę otrzymałem pewne dyspozycje od trenera Berety, który jest tak jakby… moim przełożonym. To trener jest najważniejszy. Jeśli mamy osiągać wyniki, muszę spełniać warunki trenera. Wszyscy pracujemy dla niego i piłkarzy. Łukasz Bereta przekazał mi, że proces decyzyjny jest zbyt długi i przeszkadza mu w pracy, a my mamy mało czasu na zgrywanie zespołu. Zwróciłem się w czwartek z prośbą do trzech akcjonariuszy o uzyskanie zgody na podejmowanie decyzji o kontraktach bez oczekiwania na akceptację rady nadzorczej.

Zaproponowałem, by rada dopełniała tego post factum, czyli tak jakby odwracamy kolejność. Dlatego natychmiast podejmuję rozmowy z zawodnikami. Krótkie negocjacje, przygotowanie umów – i podpisujemy. Zawodnicy muszą już grać „legalnie”. Doceniam ten krok akcjonariuszy. Pytałbym też o zdanie kibiców, ale jeśli wysunęli własną kandydaturę trenera, to oczywiste, że głos Łukasza Berety jest zobowiązujący w tym samym stopniu, co kibiców.

Jak długo w klubie pracować jeszcze będzie dyrektor sportowy Marek Mandla, który podał się do dymisji – i którego odejścia domagali się kibice?
MARCIN WASZCZUK: – Pan dyrektor Mandla pracuje z nami do piątku. Jeszcze z ust prezesa Chrapka padła propozycja utworzenia rady sportowej, w której miałby być trener, kierownik zespołu, członek zarządu, przedstawiciel kibiców. Jeśli stanowisko prezesa przejmie Simon, automatycznie będzie też przedstawicielem kibiców. Ta rada przejęłaby obowiązki dyrektora sportowego. Przez swoje kontakty pracuję nad stworzeniem społecznych stanowisk, nieodpłatnych. Między innymi chodziłoby o funkcję dyrektora sportowego. Mam pomysł na dwa nazwiska, nie chcę jeszcze ich zdradzać, bo za nami dopiero wstępne rozmowy.

Naprawdę wierzy pan, że w tym środowisku można znaleźć sensownego dyrektora sportowego, który będzie pracował za darmo?!
MARCIN WASZCZUK: – Wierzę. Jeśli ktoś jest kibicem, pasjonatem – to czemu nie? Gdyby efekty takiej pracy – z pasji i miłości do klubu – były odczuwalne, przynosiły wymierne zyski, to oczywiście taka osoba mogłaby mieć pensję. To logiczne.

Muszę zapytać o sprawę, która grzeje kibiców. Wypomniano panu, że w internecie bardzo pochlebnie zrecenzował pan Akademię GKS-u Katowice.
MARCIN WASZCZUK: – Powiem więcej – „zalajkowałem” tę stronę świadomie. I nie odlajkuję! Prowadzi ją mój serdeczny kolega Tomek z osiedla Witosa. Tak jak Simon robi wielkie rzeczy dla „Niebieskich”, tak Tomek – na rzecz młodej GieKSy. Życzę wszystkim śląskim klubom – niezależnie od tego, czy mamy sztamę, czy nie – by szły w górę. Obyśmy kiedyś mogli zagrać derby w ekstraklasie.

Tęsknię za zwycięstwami z Górnikiem, za zwycięstwami z GieKSą. Życzę dobrze śląskim klubom. Chcę minimalizować nienawiść. Generał Petelicki powtarzał, że ustawki kibiców mogą być elementem szkolenia bojowego. Te umiejętności mogą być potem wykorzystywane w wojsku. Można by rywalizować w taki sposób, ale bez nienawiści, a w sposób zorganizowany, czysty, sportowy. To powinna być jakaś liga, na zasadzie grupowego MMA. Generał Petelicki kochał kibiców. Znajdźcie na YouTube, posłuchajcie.

To właśnie od generała wzięło się moje porównanie kibiców do armii. Generał powtarzał, że gdy będzie wojna, to prócz armii w pierwszej kolejności właśnie kibice będą bronili kraju. Mamy w Polsce przepiękne oprawy meczowe, dowodzące, jak wielkimi patriotami jesteśmy; wobec ojczyzny, ale i swoich regionów. My jako Ślązacy mamy nasz śląski heimat. Stroje, godka – to najpiękniejsza kultura ze wszystkich regionalnych kultur w kraju.

Wybiera się pan w sobotę na chorzowski rynek, gdzie o 15.00 zgromadzić się mają kibice?
MARCIN WASZCZUK: – Wybieram. Jeśli liderzy kibiców dopuszczą mnie do głosu, będę chciał rozmawiać – nawet i z pięcioma tysiącami osób. Albo jeśli mnie nie wywiozą na taczce… Będę apelował, by zawiesić bojkot. Do tego, aby zdecydować się przychodzić na stadion, mamy czas do 3 sierpnia. Już musimy się jednak przygotowywać do zadań, które będziemy realizować w ramach umowy na promocję miasta.

Na koniec jeszcze jedno, bez żadnej ironii: serdecznie uśmiecham się do tych wszystkich, którzy wypisują do mnie sms-y, że nam nie wierzą, że nie poradzimy sobie, że kibice i tak nie wrócą. Będę i tak zachęcał do tego, by wypracować wspólną linię porozumienia. I nie jestem żadnym złotoustym prezesem; co najwyżej kibicem. Powtarzam: będę namawiał radę nadzorczą, że dopóki Simon nie przyjmie stanowiska – albo dopóki nie uczyni tego ktokolwiek z ramienia kibiców – by fotel prezesa stał pusty. W tym czasie ja będę pracował jako zarząd 1-osobowy za swoją gażę, która wynosi pięć tysięcy złotych brutto.

 

Na zdjęciu: Marcin Waszczuk w środę odwiedził drużynę Ruchu na zgrupowaniu w Kamieniu przy okazji zremisowanego (1:1) sparingu z Rekordem Bielsko-Biała

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ