Widać rękę Macieja Bartoszka. Pewna wygrana Korony z Wisłą

Po niefortunnym początku drużyna z Kielc zwarła szeregi i w bezlitosny sposób wypunktowała kompletnie bezradnych rywali.


Początek spotkania nie zapowiadał wielkich emocji. Co prawda oba zespoły próbowały konstruować akcje, ale czyniły to niedokładnie, często gubiąc piłkę. Szybciej nerwy opanowali miejscowi. Jako pierwszy przed szansą na gola stanął Giorgi Merebaszwili, ale jego strzał obronił Marek Kozioł.

Po chwili z rzutu rożnego centrował Dominik Furman, lecz „główka” Damiana Michalskiego okazała się niecelna. Jak powinno się trafiać do siatki zademonstrował Dawid Kocyła. Lewym skrzydłem przedarł się Merebaszwili. Z jego dośrodkowaniem powinien sobie poradzić Adnan Kovaczević, ale fatalnie przepuścił piłkę, z czego skrzętnie skorzystał 18-letni skrzydłowy i z 7 metrów wpakował ją pod poprzeczkę.

Radość juniora była ogromna. Wychowanek GKS-u Bełchatów zdobył bowiem swą debiutancką bramkę w ekstraklasie.

Zobacz jeszcze: Więcej szumu niż strachu

Walczący o awans do ósemki płocczanie poszli za ciosem. Mogli podwyższyć prowadzenie, lecz rywale znacznie poprawili koncentrację i to nie tylko w defensywie. Trudno powiedzieć, co było w bidonach, z których po 30 minutach pili kielczanie, ale można było odnieść wrażenie, że był w nich sok z gumijagód. Przyjezdni zaczęli bowiem grać z taką werwą, że na efekty nie trzeba było długo czekać.

Najpierw precyzyjnym dośrodkowaniem z rzutu rożnego popisał się Peteri Forsell, zaś futbolówkę do siatki skierował głową Kovaczević, a następnie – po zagraniu Forsella i błędzie obrony – bramkę zdobył Marcin Cebula. Płocczanie byli tak oszołomieni, że w 39 minucie mogli stracić trzeciego gola, ale Matej Pućko trafił z dystansu w poprzeczkę, a uderzenie Jacka Kiełba minęło cel. Gdyby krótko po przerwie dobrą okazję wykorzystał Cillian Sheridan, miejscowi mogliby jeszcze liczyć na odwrócenie losów spotkania. Irlandczyk się jednak nie popisał, a kolejne próby doprowadzenia do remisu spełzły na niczym. Ochotę do czegokolwiek odebrał miejscowym Forsell, skrzętnie korzystając z kolejnych błędów defensorów, a wynik mocnym strzałem – po rykoszecie od Jakuba Rzeźniczaka – ustalił Kiełb. Co prawda w doliczonym czasie gry piłkę na „wapnie” ustawił już Karol Angielski, ale sędzia sytuację przed rzutem karnym przeanalizował na monitorze i anulował decyzję.

Przymusowa przerwa nie wybiła z rytmu Korony. Odkąd przejął ją Maciej Bartoszek, zanotowała drugie z rzędu zwycięstwo i prezentując taką grę może się liczyć w walce o utrzymanie.

Wisła Płock – Korona Kielce 1:4 (1:2)

1:0 – Kocyła, 15 min,
1:1 – Kovaczević, 30 min (głową),
1:2 – Cebula, 34 min,
1:3 – Forsell, 67 min,
1:4 – Kiełb, 87 min

WISŁA: Daehne – Michalski, Rzeźniczak, Uryga, Garcia – Ambrosiewicz (60. Adamczyk), Furman – Kocyła (71. Sahiti niesklas.), Szwoch, Merebaszwili – Sheridan (83. Angielski niesklas). Trener Radosław SOBOLEWSKI.

KORONA: Kozioł – Spychała, Tzimopoulos, Kovaczević, Gardawski (66. Szymusik) – Pućko, Gnjatić, Żubrowski, Forsell (68. Radin), Cebula (77. Djuranović niesklas.) – Kiełb. Trener Maciej BARTOSZEK.

Sędziował Krzysztof Jakubik (Siedlce).

Żółte kartki: Ambrosiewicz (56, faul) – Cebula (44, faul), Spychała (66, faul).