Lepsi od lidera

W poprzednim sezonie Widzew w końcowej tabeli I ligi ustąpił miejsca Miedzi, ale w Ekstraklasie zdecydowanie ją przewyższa.


Miedź zakończyła poprzedni sezon na pierwszym miejscu w I lidze. Widzew był drugi, ale od zespołu z Legnicy dzieliło go 10 punktów, a w trakcie sezonu nie udało się mu wygrać z tym rywalem (1:1 w Łodzi i 0:1 w Legnicy). Pięć miesięcy później tę dziesięciopunktową stratę Widzew z nawiązką odrobił, a po ostatnim zwycięstwie właśnie nad Miedzią przewaga drugiej nad ostatnią drużyną w tabeli to równo 20 punktów.

Europejskie puchary realne

Seria zwycięstw zaczęła się 9 września. Z sześciu meczów od tego czasu Widzew wygrał pięć (kolejno z Cracovią, Stalą, Piastem, Zagłębiem i Miedzią), a jeden – z samym Rakowem – zremisował. Strzelił w tej serii 11 goli, stracił – jednego. Tylko Michael Ameyaw z Piasta zdołał pokonać Henrika Ravasa – Ameyaw to były piłkarz Widzewa zresztą. Z dziewiątego miejsca po ośmiu kolejkach Widzew awansował na drugie. Do końca rundy pozostały jeszcze mecze z Górnikiem (w najbliższy piątek w Zabrzu), Radomiakiem (w Łodzi) i z Koroną w Kielcach. Można się krygować, ostrzegać przed „dmuchaniem balonika” i zapewniać, że celem na ten sezon pozostaje utrzymanie się w ekstraklasie, ale przecież dokładnie widać, że miejsce „pucharowe” na półmetku jest całkiem realne. Trener Janusz Niedźwiedź na szczęście tego unika. „Do każdego meczu wychodzimy po trzy punkty. Gramy o pełną pulę” – zapewnia.

Bramkarz był najlepszy

Ostatni mecz z Miedzią był, bądźmy szczerzy, najmniej udany z tych wygranych. Szybki gol Bartłomieja Pawłowskiego dał gospodarzom zadatek na efektowne zwycięstwo, ale w I połowie co najmniej dwóch kolejnych szans na podwyższenie wyniku nie udało się wykorzystać, a w drugiej Widzew miał już niewiele do powiedzenia. Oddał dwa strzały na bramkę Miedzi, widzewski bramkarz musiał się natomiast mocno uwijać, by jego drużyna utrzymała korzystny wynik. To, że najlepszymi piłkarzami wicelidera w tym meczu byli bramkarz i obaj stoperzy, pokazuje, jak ważna jest defensywa. To był 8. mecz Ravasa w tym sezonie bez straty gola, a słowacki bramkarz jest liderem ekstraklasy pod względem liczby obronionych strzałów w tym sezonie. Tylko patrzeć, jak zgłosi się po niego trener reprezentacji Słowacji, a niewykluczone, że przypomną sobie o nim w Anglii, gdzie był związany kontraktem z Derby County. Latem przedłużył jednak kontrakt z Widzewem do 2024 roku, dlatego ewentualny chętny będzie musiał sporo zapłacić.

Niezastąpiony Szota

Właśnie 9 września, w meczu z Cracovią, Serafin Szota zagrał pierwszy pełny mecz w Widzewie po letnim transferze z Wisły. Występów swojego taty Piotra w Odrze Wodzisław w ekstraklasie nie może pamiętać, bo urodził się później. W krakowskiej Wiśle zadebiutował w rundzie wiosennej 2020/21, ale nie zdołał w tym klubie zapisać sobie na konto takiej serii, jak obecnie w Widzewie. Co więcej, wiosnę sezonu 2021/22 spędził wyłącznie na ławce (a nie zawsze był choćby w meczowej dwudziestce), w Widzewie też zaczął jako dubler. Kiedy wszedł jednak do zespołu, zastępując kontuzjowanego Mateusza Żyrę, nastąpił przełom i teraz to Żyro musi się martwić, jak wrócić do wyjściowej jedenastki. Coś zaskoczyło, zatrybiło – w meczu z Miedzią Szota imponował spokojem w interwencjach, umiejętnością ustawiania się (wybicie piłki z linii bramkowej po strzale rywala), był lepszy od przeciwników w powietrzu. Żyro musi teraz cierpliwie czekać, aż trener wpuści go na parę minut w końcówce, a Czorbadżijski, na początku sezonu pewniak w składzie na tej pozycji, to już w ogóle może tylko opowiadać o zaletach bułgarskiej kuchni, którą kolegom z drużyny zachwala. Szota – dla wielu obserwatorów najlepszy zawodnik w meczu z Miedzią – jest teraz nie do zastąpienia.

Dobra gra obronna

Trzeba przyznać, że trener Niedźwiedź ma szerokie pole manewru, bo poza wyłączonym na dłużej Fabio Nunesem wszyscy pozostali zawodnicy są zdrowi (po siedmiu kolejkach przerwy pojawił się ostatnio na boisku Juljan Shehu). „Nie widać zmęczenia fizycznego, zawodnicy uzupełniają się, każdy wykonuje swoje zadanie. To nie jest przypadkowy futbol, gramy szybko, wysoko, odważnie” – zachwala swoją drużynę. „A jak idzie gorzej, to potrafimy przetrzymać takie chwile” – dodaje, odnosząc się do niewątpliwie do tego, że z Miedzią Widzew wygrał przed wszystkim defensywą. „Cały zespół gra w defensywie, gdy trzeba” – mówi na to skromnie Ravas, elegancko podkreślając zasługi kolegów.


Na zdjęciu: Bramkarz Widzewa Henrich Ravas obronił w tym sezonie najwięcej strzałów w Ekstraklasie.
Fot. Adam Starszyński/Pressfocus