Widzew bezlitośnie wypunktowany

Nie takiego powrotu do I ligi oczekiwali kibice Widzewa. Ich drużyna w drugiej połowie została przez radomian wręcz zmieciona.

Wracający po pięciu latach na zaplecze ekstraklasy Widzew boleśnie zderzył się z nowymi realiami. Bo choć na samym początku meczu objął prowadzenie i utrzymał je do przerwy, to po niej został bezlitośnie wypunktowany przez gospodarzy.

Radomianie latem na rzecz… łodzian stracili trzech ważnych piłkarzy, Mateusza Michalskiego, Michała Grudniewskiego i Merveille’a Fundambu, ale na murawie było widać, że to oni do ostatnich minut poprzedniego sezonu grali o awans do elity, podczas gdy goście męczyli się na II-ligowych boiskach i tylko niemocy rywali zawdzięczają fakt, że znaleźli się na wyższym szczeblu, co poskutkowało zresztą zmianą trenera. Debiut Enekeleidowi Dobiemu nie wyszedł.

– Wszyscy jesteśmy sfrustrowani. Ten mecz uświadomił nam, że pierwsza liga nie wybacza pewnych błędów. Musimy odbudować pewność siebie w grze. Wychodzę z założenia, że nie przegrywam. Albo wygrywam, albo się uczę. Ten mecz to była dobra nauka – mówił albański szkoleniowiec, sprowadzony do Łodzi z Polkowic w miejsce Marcina Kaczmarka.


Czytaj jeszcze: Widzew jak nowy. Trzynastu z ekstraklasy!

Wyjazdu do Pruszkowa, gdzie wskutek zawirowań infrastrukturalnych honory gospodarza pełnił Radomiak, z pewnością nie będzie mile wspominał Wojciech Pawłowski. Trudno obwiniać golkipera Widzewa o tę porażkę, ale fakt faktem, że przy trzech straconych golach nie pomógł zespołowi, dając się zaskakiwać uderzeniami w krótki róg. Trzy razy miał piłkę na rękawicy, ale ta ostatecznie znajdowała drogę do siatki.

Kluczowy dla losów tego meczu okazał się początek II połowy i wejście Karola Angielskiego. Nowy napastnik Radomiaka błyskawicznie doprowadził do wyrównania i robił wiele szumu. Świetnie u jego boku spisywał się też ściągnięty z Legionowa Karol Podliński, który strzelił gola i zanotował asystę. Do siatki trafił również trzeci z nowych graczy, Miłosz Kozak. Ozdobą spotkania była jednak bramka Leandro. Ze spokojem „przełożył” sobie Daniela Tanżynę i przymierzył lewą nogą pod poprzeczkę.

– Jak na beniaminka, mieliśmy dobrą pierwszą połowę. Na drugą wyszła totalnie inna drużyna. Szybko straciliśmy dwa gole, a wraz z nimi pewność siebie. Nie byliśmy drużyną, po boisku biegali pojedynczy piłkarze. Radomiak długo nie potrafił oddać celnego strzału, ale potem każdy taki kończył się golem – dodawał szkoleniowiec Widzewa.


Radomiak – Widzew Łódź 4:1 (0:1)

0:1 – Robak, 4 min, 1:1 – Angielski, 46 min, 2:1 – Podliński, 50 min (głową), 3:1 – Leandro, 73 min, 4:1 – Kozak, 90 min.

RADOMIAK: Kochalski – Jakubik, Świdzikowski, Cichocki, Bogusz – Leandro (86. Banasiak), Kaput, Karwot, Kozak – Sokół (46. Angielski), Podliński (82. Kvocera). Trener Dariusz BANASIK.

WIDZEW: Pawłowski – Kosakiewicz, Rudol, Tanżyna, Mikulić – Ameyaw (64. Kun), Poczobut, Możdżeń (67. Michalski), Ojamaa (64. Czubak) – Robak, Fundambu (69. Mucha). Trener Enkeleid DOBI.

Sędziował Tomasz Marciniak (Płock). Widzów 200. Żółte kartki: Poczobut, Robak, Ojamaa. Piłkarz meczu – Karol PODLIŃSKI.


Wojciech Chałupczak

8 GOLI w dwóch pierwszych meczach sezonu strzelił Radomiak, wcześniej ogrywając w Pucharze Polski Miedź Legnica (4:0).


Na zdjęciu: Łodzianie dali radę stawiać opór Leandro i spółce tylko przez 45 minut. Potem mogli już tylko przypatrywać się, jak ci aplikują im kolejne gole.
Fot. Adam Starszynski/Pressfocus