Widzew czekał na to 8 lat

Dobry futbol, piękne gole, ofiarność w defensywie – Widzew w pełni zasłużenie zdobył Białystok!


Janusz Niedźwiedź, trener Widzewa, wyszedł z założenia, że nie zmienia się… przegranego składu i w stolicy Podlasia desygnował tę samą jedenastkę, która 5 dni wcześniej przegrała co prawda w Szczecinie, ale zebrała bardzo pochlebne recenzje, dając Widzewowi nadzieję na pierwsze od ponad 8 lat punkty w ekstraklasie.

Kun był najbliżej

Na brak sytuacji pod obiema bramkami nie można było narzekać. Zaczęło się od dwóch interwencji Henricha Ravasa, który bronił tego dnia bardzo skutecznie. Jagiellonia może i była konkretniejsza, ale Widzew grał dobry futbol i to on miał w I połowie najlepszą okazję. W ofensywie szarpał lewy wahadłowy Fabio Nunes. To po dośrodkowaniu Portugalczyka nad bramką uderzył Bartłomiej Pawłowski i to po jego podaniu wyborną szansę miał Dominik Kun. Niepewny Mateusz Skrzypczak nie dał rady wybić piłki, a Kun miał ją na czole, od bramki dzieliło go kilka metrów… Spudłował jednak, a trener Niedźwiedź tylko złapał się za głowę.

To był karny

Po zmianie stron przewaga Widzewa nie podlegała już dyskusji. Na samym początku II połowy powinien uzyskać rzut karny po faulu Martina Pospiszila na Dominiku Kunie. Czemu sędzia Piotr Urban, dla którego był to drugi występ w ekstraklasie, miał inne zdanie? Czemu nie pomógł mu VAR (Paweł Raczkowski)? Naprawdę nie sposób stwierdzić, a sytuacja wydawała się ewidentna. Chwilę później Kun znów wystąpił w roli głównej. Znów – jak w I połowie – uderzał głową, tym razem obsłużony przez Ernesta Terpiłowskiego, ale znakomicie między słupkami spisał się Zlatan Alomerović.

Wolny i rajd

Nikt nie będzie jednak specjalnie wspominał główek Kuna czy decyzji sędziego – bo łodzianie w ostatnich 20 minutach zapewnili sobie pierwsze zwycięstwo w ekstraklasie. Najpierw absolutnie znakomicie z rzutu wolnego przymierzył Pawłowski. Piłka musnęła jeszcze włosy Trubehy, odbiła się od słupka i wpadła do siatki obok Alomerovicia, który nawet się nie rzucił. Pieczęć na wygranej postawił Jordi Sanchez. Hiszpan wprowadzony z ławki urządził sobie kilkudziesięciometrowy rajd zwieńczony slalomem między białostockimi obrońcami. Byli bierni, ale akcja – piękna. Widzew z pierwszą wiktorią w ekstraklasie od 28 maja 2014!

Wojciech Chałupczak


Jagiellonia Białystok – Widzew Łódź 0:2 (0:0)

0:1 – Pawłowski, 73 min (wolny), 0:2 – Jordi, 83 min (bez asysty)
JAGIELLONIA: Alomerović – Tiru, Skrzypczak, Pazdan – Przykril, Pospiszil, Nene (81. Czernych), Wdowik – Bida (63. Kowalski), Imaz – Gual (71. Trubecha). Trener Maciej STOLARCZYK. Rezerwowi: Abramowicz, Puerto, Lewicki, Olszewski, Wojciechowski, Łaski.

WIDZEW: Ravas – Stępiński, Żyro, Czorbadżijski (63. Kreuzriegler) – Danielak (66. Shehu), Kun, Hanousek, Nunes – Terpiłowski (63. Jordi), Letniowski (81. Zieliński) – Pawłowski (81. Hansen n). Trener Janusz NIEDŹWIEDŹ. Rezerwowi: Łytwynenko, Szota, Sypek, Gołębiowski.
Sędziował Piotr Urban (Warszawa). Widzów 11 781. Żółte kartki: Przykril (8. faul) – Hansen (83. faul), Kun (87. faul).
Piłkarz meczu – Bartłomiej PAWŁOWSKI.


Na zdjęciu: Obrońcy Jagiellonii mieli trochę roboty z napastnikiem Widzewa Bartłomiejem Pawłowskim.
Fot. Norbert Barczyk/PressFocus