Widzew czuje oddech rywali

Po remisie ze Skrą sytuacja Łódzkiego klubu się skomplikowała.


24 września ubiegłego roku, w dziesiątej kolejce rundy jesiennej, Widzew rozbił w Łodzi Skrę 4:0 i zajmował wraz z Koroną pierwsze miejsce w tabeli. Oba te zespoły miały po 23 punkty, podczas gdy Sandecja -19, a Miedź, GKS Tychy i Podbeskidzie – po 18. Niecałe siedem miesięcy później sytuacja w czołówce jest już całkiem inna. Miedź nie tylko odrobiła pięciopunktową stratę, ale ma aż dziesięć punktów przewagi nad wiceliderem z Łodzi, który z kolei musi się bronić przed atakami Korony i Arki.

Niedzielny mecz ze Skrą w Łodzi zapisze się w historii klubu z Częstochowy jako spotkanie z najwyższą frekwencją w historii w roli gospodarza. Na poprzednim „domowym” meczu Skry (w Bełchatowie) było… 85 widzów, teraz frekwencja wyniosła 12 820 osób! Nieważne z kim, ważne, że gra Widzew, a kibice i tak przyjdą, choćby musieli kupić dodatkowy bilet, bo ostatniego meczu ze Skrą w karnetowym zestawie nie było.

Zamiast kolejnego efektownego sukcesu, po dwóch kolejnych zwycięstwach Widzewa nad rywalami z Tychów i Katowic, skończyło się tylko na remisie. „Frajerskim” – mówili niektórzy, na przykład kapitan zespołu Patryk Stępiński. „To przypadek, Skra nie miała w całym meczu ani jednej bramkowej sytuacji” – wypalił w pomeczowej frustracji. Z drugiej strony łódzki remis Skry to nagroda za konsekwencję w obronie i nieustępliwość do końca, a nawet dłużej, bo przecież wyrównująca bramka – rzeczywiście, po serii przypadkowych odbić i dużej dozie gapiostwa widzewiaków – padła w szóstej minucie doliczonego czasu! Szczęście sprzyja lepszym? W tym przypadku na pewno nie, bo minutę wcześniej najlepszy w łódzkiej drużynie Ernest Terpiłowski nie wykorzystał szansy, będąc sam na sam z bramkarzem Mateuszem Kosem, 35-letnim weteranem i Rakowa, i Skry. Byłoby 3:1 i nikt by się takiemu wynikowi nie dziwił, ale trzy punkty odebrał Widzewowi Mariusz Holik, wychowanek Gwarka Zabrze, po stażu w rezerwach i „młodej ekstraklasie” Górnika. Oba gole Skra strzeliła po rzutach rożnych – a więc może nie „przypadek”, a dobre opanowanie tego elementu gry. Warto dodać w tym miejscu, że na boisku był już wówczas Mateusz Malec, wychowanek Widzewa, który w macierzystym klubie nie doczekał się debiutu w pierwszej drużynie, ale zagrał na swoim stadionie w zespole Skry.

Trener Janusz Niedźwiedź oczywiście wie, że zwycięskiego zespołu nie należy zmieniać, ale w niedzielę nie miał wyjścia, bo nie mogli grać Karol Danielak (kartki) i Bartłomiej Pawłowski (kontuzja). Trener zrezygnował też z Bartosza Guzdka i Fabio Nunesa – nikt z rezerwowych nie zdołał tej czwórki godnie zastąpić. Nadal nikt z nominalnych zawodników nie chce strzelać bramek, a wszystko znów zależało od skuteczności Marka Hanouska, który do karnych podchodzi „na pewniaka” i wspomnianego już Terpiłowskiego. Na sobotni mecz z Puszczą wróci do zespołu Danielak, ale Pawłowskiego, Tanżyny, Montiniego, Michalskiego, który też jest kontuzjowany, nadal nie będzie.

Widzew nie może pocieszać się tym, że lider wypadł jeszcze gorzej, bo musi oglądać się do tyłu, a nie patrzeć daleko w przód. Już czuć na plecach oddech Arki i Korony. To właśnie Arka, nie Miedź, jest najlepszym zespołem I ligi w tym roku. W siedmiu meczach zdobyła 19 punktów (sześć wygranych, jeden zremisowany), podczas gdy Miedź 16, goniąca czołówkę Odra 14, Korona 13, Chrobry 12, ŁKS i Widzew po 11. Gdy po sezonie ktoś będzie się zastanawiał, kiedy szanse awansu do ekstraklasy straciły zespoły Podbeskidzia i GKS Tychy, to podpowiadamy: na przełomie zimy i wiosny tego roku (odpowiednio 5 i 8 punktów w siedmiu meczach).

Po zwycięstwie 5:2 nad Widzewem w Łodzi trener Arki Ryszard Tarasiewicz przypominał, że planem jego drużyny jest awans bezpośredni. Ta wiosenna seria pokazuje, że jest to plan realny. W poprzedniej kolejce Arka wygrała z Puszczą 3:2 na wyjeździe. Teraz Puszcza przyjedzie w sobotę do Łodzi – polecamy krótki postój po drodze w Częstochowie albo w Bełchatowie, gdzie Skra będzie grała z Górnikiem Polkowice. Piłkarze Skry znają sposób na dobry wynik na stadionie Widzewa.


Fot. Tomasz Kudala / PressFocus