Widzew Łódź. Beniaminek z doświadczeniem

Widzew spadł z ekstraklasy w 2014 roku. Przy takiej rotacji zawodników w klubach jak obecnie, trudno byłoby się spodziewać, że w zespole pozostał jeszcze ktoś z tamtego sezonu. A jednak!


Zawodnikami Widzewa byli wówczas rozpoczynający swoją ligową karierę Patryk Stępiński, 18-latek z łódzkiej SMS i mający w chwili debiutu w Widzewie wiosną 2013 roku 20 lat Bartłomiej Pawłowski. Obaj byli w ścisłym trzonie drużyny w minionym sezonie i taki też będzie ich status teraz. Oczywiście przez „te osiem lat” grali nie tylko w Widzewie, ale i w innych klubach, co na pewno dało im dodatkowe doświadczenia. Pawłowski – przypomnijmy – był zawodnikiem Jagiellonii, Lechii, Zawiszy, Korony, Zagłębia Lubin i Śląska, a posmakował też hiszpańskiej sangrii (Malaga) i tureckiej chałwy (Gaziantep). Jego bilans to 183 mecze i 23 gole w polskiej ekstraklasie plus dwie bramki „zagraniczne”.

Patryk Stępiński setki występów w najwyższej klasie jeszcze nie osiągnął (78 w Widzewie i płockiej Wiśle), bo grał także w zespołach I ligi (ostatnio przed powrotem do Widzewa w Warcie).

Oni na pewno nie przestraszą się stadionów w Krakowie, we Wrocławiu, w Zabrzu, grywali też i na Legii i na stadionie Lecha. Tak samo zresztą jak i paru ich kolegów z podobnym dorobkiem w ekstraklasie. Paweł Zieliński ma na koncie 113 meczów w Śląsku i w Miedzi. Patryk Lipski aż 163 w Ruchu, Lechii i Piaście.

Wiedzą, co to ekstraklasa Dominik Kun (Pogoń, Wisła Płock), Karol Danielak (Podbeskidzie, Pogoń, Arka), leczący kontuzję Jakub Wrąbel (Śląsk, Wisła Płock) i nawet młodzieżowiec Ernest Terpiłowski zagrał 13 razy w Niecieczy, zanim z ekstraklasy do I ligi ściągnął go Widzew. Nie zapominajmy o doświadczeniu piłkarzy zagranicznych: Włoch Mattia Montini i Portugalczyk Fabio Nunes ekstraklasę w swoich krajach oglądali głównie w telewizji, ale taki Marek Hanousek rozegrał w czeskiej ekstraklasie (Dukla Praga, Viktoria Pilzno i Karwina) 260 meczów, Kristoffer Hansen i Martin Kreuzriegler też mieli pewne miejsce w składzie drużyny Sandefjord w Norwegii.

Do tej jedenastki doszli teraz następni zawodnicy z ligowym i międzynarodowym doświadczeniem. O potencjale 26-letniego Bułgara Bożidara Czorbadżijskiego świadczą nie tylko ostatnie powołania do kadry na mecze Ligi Narodów, ale także solidne 42 występy w Stali Mielec w ostatnich dwóch sezonach, a wcześniej sześć sezonów w CSKA Sofia. Mateusz Żyro, urodzony w Warszawie brat Michała, grał ostatnio w Stali przez trzy sezony.

Serafin Szota wiosną stracił miejsce w pierwszej jedenastce krakowskiej Wisły, ale jesienią grał sporo, i to w pierwszym składzie. Pewną ostrożność trzeba wykazać przy ocenie piłkarskiego doświadczenia Juljana Shehu, bo z ligą albańską niewiele mieliśmy do czynienia.

Czorbadżijski to transfer sprzed kilku dni. Wszystko było już wcześniej uzgodnione, ale zawodnika wiązały reprezentacyjne obowiązki i treningi z drużyną rozpoczął dopiero pod koniec minionego tygodnia. Spodziewano się jego występu w sobotnim sparingu z GKS, bo był wpisany do protokołu, ale nie zagrał. „Nie było sensu wystawiać zawodnika do gry po jednym treningu z drużyną” – tłumaczył jego nieobecność trener Janusz Niedźwiedź. Słusznie, bo po co „spalić” przed widzami i dziennikarzami nieprzygotowanego piłkarza. Można się spodziewać, że będą jeszcze jakieś transfery – wokół boiska Łodzianki, gdzie Widzew grał z GKS Tychy, widać było i słychać (nawet w obcych językach) piłkarskich agentów, którzy zachwalali trenerom swoich zawodników.

Oceniając pierwsze ligowe występy Widzewa z góry trzeba więc odrzucić argument braku doświadczenia. Drużyna jest formalnie beniaminkiem jako zespół, ale poszczególni zawodnicy na pewno nie są nowicjuszami. Trzeba ich tylko sensownie posklejać w całość. Każdy szczegół się liczy. Żyro, Szota i Shehu to panowie słusznego wzrostu. „Trzeba było podwyższyć zespół w obronie, co pomoże przy stałych fragmentach” – zwraca uwagę trener Niedźwiedź.

Według stanu na koniec tygodnia sprzedano już 13 200 karnetów na rundę jesienną. Pod względem zainteresowania kibiców mimo tych ośmiu lat przerwy Widzew nie jest żadnym beniaminkiem.


Na zdjęciu: Bartłomiej Pawłowski (z lewej) bardzo dobrze zna Widzew, gdyż grał tu w 2013 r.

Fot. Adrian Mielczarski/PressFocus