Widzew Łódź – Chrobry Głogów. Robak dał trzy punkty

Wejście na boisko Marcina Robaka, a wraz z nim równie rutynowanych Mateusza Możdżenia i Mateusza Michalskiego, zmieniło układ sił na boisku.


Przez godzinę Widzew nie znalazł sposobu na pokonanie rywala z Głogowa, z którym miał porachunki z jesieni (0:3!). No ale jeśli ma się ławkę rezerwowych o takiej wadze (mowa o umiejętnościach, a nie kilogramach), to można sobie rotować składem i nie należy się denerwować nawet wtedy, gdy drużynie nie idzie.

A Widzewowi nie szło, bo goście nie pozwolili zepchnąć się na własne pole karne, atakowali rywali już na ich połowie w pierwszej fazie budowy akcji ofensywnych, a w najgorszym razie na środku boiska i w tej sytuacji nie tylko wejście na pole karne, ale i przekroczenie linii 22 metrów, jaka przebijała spod trawy po ostatnim meczu rugbistów (grają tu też rugbiści Budowlanych), było bardzo trudne, a przez wiele chwil wręcz niemożliwe. Nie była to wprawdzie dramatyczna obrona, nie było oblężenia bramki przyjezdnej drużyny, ale faktem jest, że pierwszą groźną akcję, zakończoną celnym strzałem, oglądaliśmy dosłownie w ostatniej sekundzie pierwszej połowy, gdy po rzucie rożnym Michał Grudniewski groźnie główkował.

Nie można się było jednak nudzić, bo w środku pola dochodziło do wielu ciekawych pojedynków, gra była płynna i akcja przenosiła się z jednej połowy na drugą, a wysoki pressing Chrobrego zmuszał obronę Widzewa do wzmożonej uwagi, bo każda strata piłki mogła być śmiertelna.

Goście też mieli na ławce grupę doświadczonych zawodników (Bryła, Ilków-Gołąb, Machaj, Kowalczyk grali wszak w większości spotkań w tym sezonie), ale tę rywalizację „drugich piątek” przegrali. Widzewscy rezerwowi przyspieszyli grę, coraz częściej zamykali głogowian na ich połowie, aż wreszcie doprowadzili do sytuacji, po której padła bramka. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego odbita przez Krystiana Nowaka piłka trafiła w wyciągniętą do góry rękę starszego z braci Mandryszów – Roberta. Nie mogło być innej decyzji niż rzut karny. Dobrze, że nie było już na boisku Pawła Tomczyka, który ostatnio nie wykorzystał dwóch jedenastek z rzędu – Robak w takiej sytuacji myli się tak często jak Lewandowski, czyli… raz na dwa sezony. Robak po wejściu na boisko odebrał opaskę kapitana drużyny Bartłomiejowi Poczobutowi, ale nie nawet golem nie pozbawił go miana piłkarza meczu, bo Poczobut był kluczową postacią zespołu w drugiej linii.

Zespół Chrobrego może narzekać na los – nie stracił przecież gola z akcji. Nie ma jednak żadnych argumentów, by twierdzić, że ta porażka była pechowa. Zatrzymanie rywali, uniemożliwienie mu budowania ataków, to nie wszystko. Goście nie mieli ani jednej okazji na gola, cały ich dorobek ofensywny w tym meczu to cztery niecelne strzały, a bramkarz Widzewa Jakub Wrąbel miał kontakt z piłką – nie licząc wybijania piłki „z piątki” – tylko trzy razy.


Widzew Łódź – Chrobry Głogów 1:0 (0:0)

1:0 – Robak, 77 min. (z karnego)

Widzew: Wrąbel – Kosakiewicz, Nowak, Grudniewski (72. Tanżyna), Gach –Kun (59. Michalski), Poczobut, Mucha (59. Możdżeń), Ameyaw – Kita (89. Hanousek), Tomczyk (59. Robak). Trener Enkeleid Dobi.

Chrobry: R. Leszczyński – Stolc, Praznowský, Bugaidis, Ziemann – Dziąbek (75. Niski), Kolenc (80. Kowalczyk), R. Mandrysz, Banaszewski (80. M. Machaj), Piotrowski (56. Bryła) – Lebedyński. Trener Ivan Djurdjević.

Sędziował Łukasz Kuźma (Białystok). Żółte kartki: Grudniewski, Kosakiewicz – Bryła.


Fot. Tomasz Kudala/Pressfocus