Widzew Łódź. Czwarty trener w trzy miesiące

Radosław Mroczkowski, Jacek Paszulewicz, Zbigniew Smółka, teraz Marcin Kaczmarek – skoro ten pierwszy prowadził zespół do 7 kwietnia, to łatwo policzyć, że w ciągu trzech miesięcy Widzew ma już czwartego trenera, a gdyby doliczyć Jakuba Grzeszczakowskiego, który prowadził zajęcia przez kilka dni po zwolnieniu Paszulewicza, to nawet piątego. Jeśli szefowie klubu uważają, że Widzew to klub wyjątkowy, to pod tym względem ich klub przebija inne zdecydowanie.

Angaż Kaczmarka, to efekt nowych porządków, jakie zaprowadza w Widzewa prezes Martyna Pajączek. Przestał istnieć w dotychczasowym składzie cały pion szkoleniowy, bo oprócz trenera Zbigniewa Smółki pracę stracili też jego asystent Krzysztof Kapelan, dyrektor sportowy Łukasz Masłowski i szef skautingu Piotr Kosiorowski. „Nie dawali oni gwarancji, że mogą doprowadzić drużynę do celu, jakim jest awans do I ligi” – uzasadniła swoją decyzje prezes Martyna Pajączek.

O przyjściu Marcina Kaczmarka mówiło się od dłuższego czasu, a w ostatnim tygodniu wręcz półoficjalnie. Sam zainteresowany zdradził jednak, że propozycje dostał już… ponad rok temu. „To był finisz III ligi, Widzew szukał kogoś, kto zastąpiłby w końcówce Franciszka Smudę. Uznałem jednak, że byłoby to nieetyczne wobec tego szkoleniowca i nie przyjąłem propozycji” – mówił. Smuda i tak został jednak wówczas zwolniony, a drużynę do II ligi wprowadził Radosław Mroczkowski. Kaczmarek nie chciał się podpisywać pod pracą starszego kolegi po fachu, ale i tak ma na koncie sześć awansów do wyższych klas z różnymi drużynami: po dwa razy z Lechią Gdańsk, Olimpią Grudziądz i Wisłą Płock. Jak na 45-letniego dopiero szkoleniowca dorobek całkiem, całkiem…

Ma jak widać „szczęśliwą rękę”, w trenerskiej pracy atut równie ważny jak gruntowne wykształcenie. Ponadto w Widzewie liczą teraz także na jego doświadczenie, bo przecież pracował z różnymi drużynami na różnych poziomach – od IV ligi do ekstraklasy. Gdyby i w Łodzi udało się Kaczmarkowi powtórzyć jego poprzednie „dublety” i doprowadzić zespół nie tylko do I ligi, ale i do ekstraklasy, byłaby to pełnia szczęścia. „Nie myślę aż tak daleko naprzód. Koncentruję się na najbliższych celach, bo trzeba przecież zrobić jeden krok, by pomyśleć o następnym” – mówi. Kontrakt podpisał na jeden sezon, z możliwością przedłużenia…

„Żelazna Dama” zabiera się za porządki w Widzewie

Chociaż Marcin Kaczmarek urodził się w Sztumie, ma łódzkie korzenie. Z Łodzi pochodzi jego ojciec Bogusław, który trenerską karierę zawodową związał przede wszystkim z Gdańskiem, ale jako piłkarz jest wychowankiem łódzkiego Startu. Był też trenerem Widzewa – objął zespół latem 2001 roku i pracował całe osiem dni! Miał inne spojrzenie na strategię klubu niż Andrzej Pawelec i Andrzej Grajewski i szybko uciekł do Dyskobolii Grodzisk. A jego syn swoimi wynikami może teraz odkupić „grzech”, jaki popełnił wobec Widzewa. To właśnie w meczu Pogoń – Widzew 1:0 w kwietniu 1995 roku strzelił swojego jedynego gola w ekstraklasie. Był wszak obrońcą i miał inną rolę na boisku, w ciągu dziesięciu lat swojej zawodniczej kariery zdobywał jednak bramki w innych ligach, głównie dla Lechii, ale i dla Pogoni i GKS Bełchatów.

„Zanim podejmę decyzje kadrowe, muszę dokładnie przyjrzeć się tym zawodnikom, których w Widzewie zastałem włącznie z tymi przeniesionymi wcześniej do rezerwy i tymi, którzy zostali tego lata sprowadzeni, na co nie miałem przecież wpływu. Zespół już istnieje, ma jakiś kształt i przyjmuję wszystko z dobrodziejstwem inwentarza. Śledziłem przygotowania, wiem, jak pracowano na obozie. O ewentualnych nowych zawodnikach nie będę jednak teraz mówił. Transfery lubią ciszę” – uprzedził pytania na temat zainteresowania Widzewa Marcinem Robakiem, Łukaszem Trałką i Łukaszem Załuską, o czym głośno się w Łodzi mówi. „Chciałbym mieć zbalansowany zespół. Oczywiście nie chodzi o to, by było w drużynie dziesięciu 35-latków, ale musi być ktoś, kto będzie miał autorytet w szatni” – dodał. A więc jest jednak coś na rzeczy.

Pamiętam, że gdy gazety składali linotypiści z ołowianym czcionek, niektórych tytułów nie wyrzucano po wykorzystaniu, bo były często używane: „Znów pijany kierowca”, „Pożar w Petrochemii”, „U kogo zgaśnie światło”, „Porażka faworyta” itp. Zdaje się, że najwyższy już czas skończyć z żartami i przetopić wreszcie tytuł „Zmiana trenera w Widzewie”. Może tym razem się uda.

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ