Widzew Łódź. Pozdrowienia dla kibiców z Jastrzębia

Piłkarze Widzewa skąpo dawkują kibicom emocje. W ligowych meczach z ich udziałem padło w tym sezonie tylko 41 goli (20-21), co daje ostatnie miejsce wśród wszystkich 18 drużyn.


Mecze z Jastrzębiem nie są wyjątkiem – w przeszłości najczęściej padały w nich wyniki 1:0 i 0:0, nie inaczej było też w rundzie jesienniej, gdy na wyjeździe (czyli w Łodzi) Widzew wygrał 1:0 po golu Mateusza Możdżenia. Spotkanie to oglądało 8750 widzów, co jest – i pewnie pozostanie – tegorocznym rekordem frekwencji na wszystkich stadionach I ligi. Przypomnijmy, że od 17 października ubiegłego roku mecze możemy oglądać już tylko „zdalnie”…

Widzew rozegrał wiosną już sześć spotkań, z których nie przegrał żadnego: trzy zremisował i trzy wygrał. Ostatnie wyniki to 0:0 z Odrą w Opolu, 1:0 z Chrobrym i 1:0 ze Stomilem. Celem jest więc trzecie kolejne zwycięstwo, a dla bramkarza Jakuba Wrąbla czwarty z kolei „shut-out”, czyli mecz bez straty gola.

To właśnie Wrąbel jest tym zawodnikiem, który zastąpił kontuzjowanego Miłosza Mleczkę. Z pozostałych, którzy grali z Jastrzębiem we wrześniu, zabraknie tylko Krystiana Nowaka, leczącego uraz, jakiego doznał podczas rozgrzewki przed tygodniem w Olsztynie. Wraca natomiast do składu po kartkach obrońca Łukasz Kosakiewicz. Trener Enkeleid Dobi ma z kogo wybierać, chociaż nie zawsze trafia na najlepiej dysponowanych. Oprócz właściwej taktyki i umiejętności zawodników wpływ na wynik ma też przecież trenerski nos.

W zapowiedziach meczowych zwykło się przypominać osoby, związane z jednym i z drugim klubem. Taką postacią jest na pewno bramkarz Andrzej Kretek, wychowanek Włókniarza Pabianice, który grał w Jastrzębiu w ekstraklasowym sezonie 1988/89. W meczach z Widzewem nie dał sobie strzelić gola i tak się spodobał, że w następnym sezonie grał już w Widzewie.

Związał się z tym klubem na stałe, bo choć potem grał jeszcze w Rakowie Częstochowa, GKS-ie Bełchatów i RKS Radomsko, to później był nawet trenerem pierwszej drużyny Widzewa, a obecnie pracuje w klubowej akademii. A jeżeli ktoś dostrzeże na ławkach rezerwowych obu drużyn dwóch podobnych do siebie panów, to informujemy, że są to bracia-bliźniacy Łukasz (asystent Pawła Ściebury z Jastrzębia) i Tomasz (asystent Dobiego) Włodarkowie.

Prywatnie chciałbym pozdrowić dwóch młodych w 1988 roku kibiców z Jastrzębia, którzy przyjechali do Łodzi na ligowy mecz swojej drużyny z ŁKS. W pewnym momencie matka jednego z nich dodzwoniła się do budki spikerskiej na stadionie, w której pracowałem, i zapytała, czy przyjezdnym kibicom nic nie grozi i czy nie było żadnej awantury, bo martwi się o syna. Po meczu widziałem drugą panią, też pewnie mamę innego, która dyskretnie szła chodnikiem obok prowadzonej przez milicję na dworzec kolumny kibiców z Jastrzębia. Panowie, podziękujcie mamom, że się o was wtedy martwiły.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus