Widzew Łódź. Z Możdżeniem pod Jasną Górę

Zawodnicy nie zdążyli jeszcze odparować po wysiłku, a trener Marcin Kaczmarek zarządził „odprawę”, jeżeli tak można nazwać 20-minutowy monolog, w którym wytknął swojemu zespołowi wszystkie błędy. Cudem uratowany remis nie poprawił nastrojów w klubie. Teraz przed Widzewem wyjazd do Częstochowy, a na samą myśl o kwietniowym meczu tych zespołów kibiców Widzewa przechodzą ciarki.

Jedenastym kolejnym remisem Widzew ustanowił wtedy światowy rekord w konkurencji niewykorzystywania szans, jakie daje los. Drużyna z Łodzi prowadziła po strzale samobójczym jednego z rywali, później ten sam piłkarz (Mariusz Holik) wyrównał w 87 minucie, w doliczonym czasie Michael Ameyaw nie wykorzystał jedenastki dla Widzewa… Zespół był tak roztrzęsiony, że do strzelania rzutu karnego wypchnięto najmłodszego i najmniej doświadczonego zawodnika.

Teraz sytuacja jest podobna – wydaje się, że największym problemem Widzewa jest ostatnio psychika. Zawodnicy zdają sobie sprawę, że nie są w stanie sprostać oczekiwaniom. Ten ciężar ich po prostu przygniata. Tak było i w minioną środę: skoro zespół mógł grać agresywnie przez ostatnie 15 minut, to dlaczego nie wcześniej – można się dziwić. Zmiany w wyjściowym składzie są nieuniknione, a Karol Gutowski i Daniel Mąka, którzy w środę pociągnęli grę drużyny w końcówce, są teraz kandydatami do pierwszej jedenastki.

Widzew nadal kusi Możdżenia

Widzewscy napastnicy Marcin Robak i Rafał Wolsztyński otwarcie już narzekają na drugą linię swojej drużyny, twierdząc, że dostają za mało piłek. Zajmujący się transferami w klubie (choć bez oficjalnego tytułu dyrektora sportowego) Rafał Pawlak nadal szuka dobrego pomocnika.

Wydawało się, że z Mateuszem Moźdżeniem już nic nie wyjdzie, pojawiło się nawet kolejne nazwisko piłkarza z ekstraklasy – pochodzącego z Wysp Kanaryjskich 28-letniego Omara Santany, grającego ostatnio w Polsce przez cztery lata w Suwałkach i w Legnicy. W piątek nastąpił jednak przełom: Możdżeń przyjechał do Łodzi na badania i na decydujące rozmowy.

Na popołudniowym treningu jeszcze go nie było, ani na boisku, ani w „w cywilu”, transferu długo oficjalnie nie potwierdzano, ale do porozumienia doszło i wygląda na to, że były zawodnik ekstraklasowych Lecha, Korony, Lechii Gdańsk, Podbeskidzia i ostatnio Zagłębia Sosnowiec zagra w niedzielę w Częstochowie. Tak jak Robak, Kosakiewicz, Rudol, Zejdler i Kita, którzy też zamienili ekstraklasę na widzewską II ligę.

Marcin Robak będzie celował w Częstochowie w swoją pięćdziesiątą bramkę dla Widzewa. W tym sezonie strzelił już cztery gole. Robak Robakiem, ale czekamy też na powrót do drużyny Przemysława Kity, który ma na koncie trzy trafienia w trzech meczach, jakie do tej pory rozegrał i zaczął być traktowany jako talizman drużyny. Sam piłkarz początkowo bagatelizował kontuzję z meczu z Błękitnymi. „To nic poważnego” – mówił, pojechał nawet z do Elbląga, ale zarówno podczas meczu z Olimpią, jak i ostatnio z Górnikiem nie było go nawet wśród rezerwowych. W piątek trenował indywidualnie, obok przygotowujących się do meczu kolegów.

 

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem