Widzew Łódź. Zacięta rywalizacja

W jednym z najciekawszych meczów 8. kolejki ekstraklasy Lech mierzy się u siebie w niedzielę z Widzewem. To szmat ligowej historii.


Zanim wybudowano A2, z Łodzi do Poznania jeździło się przez Kalisz. Była to wygodniejsza trasa niż przez Konin choćby z tego powodu, że do Poznania wjeżdżało się od tej strony, z której bliżej było na stary stadion „Kolejorza” na Dębcu. Trasa Widzewa na niedzielny mecz z Lechem też wiodła (choć tylko symbolicznie) przez Kalisz, nie tylko dlatego, że przejazd autostradą znów zdrożał – w Kaliszu przyszło rozgrywać w środę mecz o Puchar Polski z tamtejszym KKS, gdzie beniaminek ekstraklasy niespodziewanie uległ drugoligowcowi w serii karnych (wcześniej przegrywając 0:3…).

Wzięli Chorwata

Już nikt się nie dziwi ani nie ma za złe trenerom, że w pucharowych meczach wystawiają skład niemal w stu procentach różniący się od ligowej jedenastki. Do aż tak radykalnej zmiany w Widzewie nie doszło, bo klub nie ma długiej ławki, ale wiadomo też, że ustawienie kaliskie nie jest żadną wskazówką przed meczem z Lechem w Poznaniu. Rywal jest na tyle prestiżowy, a mecz ma taką rangę, że byłoby nietaktem wobec kibiców i przeciwnika dokonywać w nim kadrowych eksperymentów i wystawiać debiutantów.

Potencjalnie jest taki jeden – Widzew zaangażował właśnie Mato Milosza, 29-letniego Chorwata, który grał w gdańskiej Lechii zaledwie cztery lata temu, ale zdążyliśmy już o nim zapomnieć, bo nic szczególnego na polskich boiskach nie pokazał, chociaż później grał jeszcze w portugalskim Aves i w Osijeku, między innymi przeciwko Pogoni przed rokiem. Milosz jest bocznym obrońcą i zastanawiać się można, do czego może on się przydać trenerowi Januszowi Niedźwiedziowi. Paweł Zieliński i tak stracił miejsce w wyjściowej jedenastce przy obecnym systemie gry Widzewa, a bez Patryka Stępińskiego trudno sobie wyobrazić defensywę drużyny.

Niecodzienne wyniki

Po ośmiu latach przerwy musimy na nowo przyzwyczaić się do faktu, że mecze Lecha z Widzewem rozstrzygały nierzadko o mistrzowskim tytule. Do poznańskiej i łódzkiej kibicowskiej legendy przeszły szczególnie mecze z lat 1981-84. Po dwóch sezonach supremacji Widzewa, w 1983 roku Lech został po raz pierwszy w historii mistrzem Polski, chociaż w Poznaniu przegrał z późniejszym wicemistrzem Widzewem 1:3, a w 1984 roku przy równej liczbie punktów zajął pierwsze miejsce dopiero lepszą różnicą bramek, bo znów miał gorszy bilans meczów bezpośrednich (1:0 u siebie i 0:2 w Łodzi).

Historia pokazuje, że w meczach Lecha z Widzewem pada więcej bramek niż wynikałoby to z ogólnej statystyki. Widzew na przykład wygrywał w Poznaniu 4:0, ale i przegrał w takim samym stosunku, aż trzykrotnie zanotowano w widzewsko-poznańskich meczach rzadki wynik 3:3 (w latach 1991-95, a w 1994 było 4:3), raz było 5:3 dla Widzewa (2000 w Poznaniu), a w 2007 roku 6:1 dla Lecha… Ostatnio oba zespoły grywały sparingowo: w lipcu tego roku Widzew wygrał na Bułgarskiej 2:1 po golach Karola Danielaka i Mateusza Żyry (dla Lecha – Norbert Pacławski), co dla drużyny z Łodzi było znakomitym bodźcem przed rozpoczęciem rozgrywek ligowych.

Zauważyć warto, że przepływ zawodników na linii Poznań – Łódź był w przeszłości niewielki, a Poznań ma zdecydowanie nadwyżkę eksportu nad importem. Znaczną rolę w sukcesach Widzewa w połowie lat dziewięćdziesiątych odegrali Jacek Dembiński, Paweł Wojtala i Mirosław Szymkowiak (choć ten ostatni był akurat z Olimpii, a nie z Lecha), a później – Artur Wichniarek, wicekról strzelców ekstraklasy w sezonie 1997/98 (20 goli, o jeden mniej niż Tomasz Frankowski w Wiśle). Drużyny Lecha i Widzewa miały wspólnych trenerów – Wojciecha Łazarka, którego później zastąpili… Leszek Jezierski i Jacek Machciński. Już po widzewskiej, europejskiej karierze grał w Lechu kaliszanin Piotr Romke, a ostatnio Lech odstępował Widzewowi Miłosza Mleczkę, Pawła Tomczyka, Tomasza Dejewskiego i Juliusza Letniowskiego, który może teraz napsuć poznaniakom sporo krwi.

Po pokonaniu lidera z Płocka słychać już było na łódzkich trybunach szepty – puchary, puchary… Z całym szacunkiem dla Wisły – Lech nie jest jednak tak słabym zespołem, jak jego obecne miejsce w tabeli. To będzie dla łódzkiego beniaminka trudniejsza próba niż mecz z Wisłą z minionej soboty!


Fot. Mateusz Porzucek PressFocus