Widzew nie oszczędził beniaminka z Częstochowy

Częstochowski beniaminek nie dał rady zatrzymać rozpędzonych łodzian, choć nie zaprezentował się tak źle, jak wskazuje na to końcowy wynik. Zadecydował rzut karny i… zmiennicy.


Skra po niespodziewanym awansie na zaplecze ekstraklasy pozytywnie zaskakuje, w poniedziałek sprawiła sensację w Gdyni, ale kolejna, po ledwie kilku dniach i w dodatku na terenie jednego z faworytów do awansu, to byłby już chyba nadmiar szczęścia. Beniaminek został rozstrzelany przez rozpędzającego się Widzewa.

Najwięcej zdobytych bramek, najwięcej zwycięstw, komplet 18 punktów w 6 domowych meczach, efektowny styl – RTS imponuje i trudno, by jego kibice nie marzyli o rychłym powrocie do ekstraklasy. „Janusz! Niedźwiedź!” – w drugiej połowie „Zegar”, czyli trybuna zajmowana przez najzagorzalszych fanów, skandowała nazwisko szkoleniowca, który doczekał się tak miłej chwili już w 10. kolejce. A to w obliczu tak wymagającej publiki jak łódzka coś naprawdę wyjątkowego.

Karny z przypadku

Skra tanio jednak skóry nie sprzedała, a końcowy wynik to zdecydowanie zbyt surowa recenzja wystawiona jej grze przez bezlitosnych i skutecznych do bólu gospodarzy. Ci w I połowie nie potrafili przedrzeć się przez dobrze zorganizowaną, mądrą skuteczną defensywę, a losy meczu ustawił… przypadek. Bo tak można nazwać sytuację krótko sprzed przerwy, gdy widzewiacy szybko rozegrali aut, Karol Danielak uderzył sprzed pola karnego, a piłka trafiła w rękę Oskara Krzyżaka.

Żółta kartka, protesty częstochowian, chwila oczekiwania na sygnał z wozu VAR – jedenastka. Z „wapna” nie pomylił się Juliusz Letniowski, strzelając bardzo mocno. Piłka po drodze do siatki odbiła się jeszcze od poprzeczki. – To był kluczowy moment. Karny bardzo miękki, jak dla mnie wątpliwy – przekonywał Jakub Dziółka, trener Skry.

Ale nawet gol stracony do szatni nie podłamał beniaminka. Wszedł w II połowę odważnie, przejął inicjatywę, dobrze funkcjonowała lewa strona z Łukaszem Winiarczykiem. Raz posłał naprawdę idealne dośrodkowanie, ale zabrakło lepiej ustawionych kolegów, a zamknął je dopiero z „długiego” słupka uderzający niecelnie Krzysztof Napora.

Błysk Guzdka

Losy tego wieczoru rozstrzygnęli zmiennicy, których do boju posłał trener Niedźwiedź, dając dowód temu, jaką głębią składu dysponuje dziś Widzew. Bartosz Guzdek, Mateusz Michalski i Kacper Karasek odcisnęli swe piętno na tym meczu. Bramka na 2:0? Palce lizać. Guzdek ośmieszył Adama Mesjasza, obrócił się z nim, pomknął w pole karne i technicznym, mierzonym strzałem, nie dał szans Mateuszowi Kosowi. Guzdek wiosną nie łapał się do składu III-ligowego wtedy Ruchu, aż przedwcześnie rozwiązał kontrakt, bo nie stawił się na mecz juniorów, a kibice przyłapali go jeszcze na katowickiej ul. Mariackiej. W Łodzi momentami naprawdę błyszczy, zdobył już 4 bramki, zagrał w reprezentacji Polski U-20.

Potem do częstochowskiej siatki trafiali jeszcze Paweł Zieliński i Karasek, goście dawali się zaskakiwać zbyt łatwo. Do końca walczyli ambitnie o honorowe trafienie. Najlepszą okazję miał Marcin Stromecki po dośrodkowaniu Krzysztofa Napory, ale spudłował. – Można powiedzieć, że graliśmy nieźle i przegraliśmy za wysoko, ale teraz nie ma to najmniejszego znaczenia – przyznał trener Skry.


Widzew Łódź – Skra Częstochowa 4:0 (1:0)

1:0 – Letniowski, 42 min (karny), 2:0 – Guzdek, 63 min, 3:0 – Zieliński, 66 min, 4:0 – Karasek, 77 min.

WIDZEW: Wrąbel – Zieliński, Stępiński, Nowak, Tanżyna, Gołębiowski (69. Nunes) – Danielak (60. Michalski), Hanousek (70. Mucha), Letniowski, Kun (69. Karasek) – Montini (59. Guzdek). Trener Janusz NIEDŹWIEDŹ.

SKRA: Kos – Napora, Krzyżak, Mesjasz, Brusiło, Winiarczyk (72. Lukoszek) – Niedbała (60. Kwietniewski), Stromecki (81. Baranowicz), Szymański, Nocoń – K. Wojtyra (60. Mas). Trener Jakub DZIÓŁKA.

Sędziował Damian Kos (Gdańsk). Widzów 16 571. Żółte kartki: K. Wojtyra, Krzyżak, Kwietniewski, Szymański.
Piłkarz meczu – Juliusz LETNIOWSKI.



Na zdjęciu: Juliusz Letniowski (z prawej) otworzył wynik meczu z beniaminkiem z Częstochowy.

Fot. widzew.com/Wiktor Komarowski