Więcej minut – mniej goli

Gdy jesienią Raków strzelał jak na zawołanie, nikt za bardzo nie przejmował się tym, że napastnicy swoimi wyczynami nie powalają na kolana. Co prawda najbardziej doświadczony, czyli Adam Czerkas, zakończył poprzedni rok z niezłym dorobkiem sześciu bramek, ale działacze klubu z Częstochowy zimą postanowili zwiększyć konkurencję na każdej pozycji. Angaż piłkarza „z nazwiskiem”, jakim jest Mateusz Zachara, miało także odmienić atak.

Rzeczywistość nie okazała się jednak tak miła i przyjemna, bo nie dość, że wiosną Raków rozpoczął od mocnego falstartu, to jeszcze maszynka do strzelania goli, jaką był pierwszoligowy beniaminek jesienią, zacięła się. Jakby tego było mało, największa gwiazda, czyli wspomniany Zachara, rozczarowywał. W sześciu ligowych spotkaniach nie zdobył bramki, a kibice tracili cierpliwość, gwiżdżąc na niego przy zmianach.

Gdy w końcu Raków się przełamał i znów zaczął regularnie zgarniać punkty, „Zaki” w meczu z Chojniczanką doznał urazu bark i musiał przejść operację. Sezon się dla niego zakończył, a trener Marek Papszun pozostał na „placu boju” jedynie z dwójką napastników – Embalo i Czerkasem. Jako że szkoleniowiec częstochowian preferuje system z tylko jednym klasycznym atakującym, nie było to jednak aż tak wielkim problemem – zwłaszcza że naprawdę nieźle prezentują się pomocnicy Rakowa.

Ostatnio w dobrej formie są choćby Piotr Malinowski, Dariusz Formella, Adam Radwański czy Jakub Łabojko. Martwić może jednak to, że pomimo większej liczby minut dwaj snajperzy pogubili gdzieś karabiny. Jose Embalo od momentu kontuzji Zachary zagrał pięć razy w wyjściowym składzie i strzelił tylko jednego, jedynego gola, z ostatnim w tabeli Ruchem Chorzów. Czerkas z kolei najczęściej pojawia się w drugich połowach meczów, ale on w tym roku zdobył tylko jedną bramkę, a od momentu kontuzji „Zakiego”… ani razu nie umieścił piłki w siatce.

To daje do myślenia zwłaszcza w kontekście nie tyle finiszu tego sezonu, ale kolejnych rozgrywek. Zarówno kontrakt Embalo, jak i Czerkasa, wygasa z końcem czerwca. Władze Rakowa, jak i sztab szkoleniowy, będą musiały solidnie się zastanowić, co dalej z nimi zrobić i jak powinien wyglądać atak w następnym sezonie. Obaj piłkarze mogą jeszcze wpłynąć na ich pogląd dwoma ostatnimi meczami. Pierwsza okazja do poprawy wizerunku i – przede wszystkim – statystyk, w niedzielę w Łęcznej.