Wieczór ciężkich ciosów

Michał Cieślak (15 zw. – 10 KO) zmienił trenera, nie ma problemów z wagą i wierzy, że wszystko co najgorsze już poza nim. Częściej się uśmiecha, świetnie wygląda i chyba jest coś na rzeczy, gdy mówi, że praca z Andrzejem Liczikiem mu służy.

– O tym, że muszę zmienić swój sztab szkoleniowy wiedziałem już po ubiegłorocznej gali w Wieliczce. Mój występ w wadze ciężkiej, mimo wygranej z Ivicą Bacurinem, był nieporozumieniem. Czułem się fatalnie, nie byłem dobrze przygotowany, co tylko przyśpieszyło moją decyzję o zmianach – mówi Cieślak, który w sobotę w Legionowie zmierzy się z dwa lata od niego starszym, 31-letnim Siergiejem Radczenką (6 zw. – 1 KO, 1 por.). Ukrainiec podobnie jak on ma za sobą występy w barwach Hussars Poland w rozgrywkach World Series of Boxing, a w lutym podczas gali w Nysie był bliski wygranej przed czasem z Krzysztofem Głowackim.

– Nie uważam Radczenki za wielkiego mistrza, ale muszę być ostrożny, nie mogę pozwolić sobie na błędy. Owszem, mówiłem, że Ukrainiec jest mistrzem sparingów, ale to nie oznacza, że go zlekceważę. W sobotę mam wyjść do ringu i wykonać swoją pracę najlepiej jak potrafię. Dawno nie miałem tylu cennych sparingów. Andrzej Liczik dużą uwagę zwraca na pracę nóg, na lewy prosty, i sądzę że pewne zmiany w moim boksie będzie widać. Sparowałem z dobrymi pięściarzami: Mateuszem Masternakiem, Izu Ugonohem, Arturem Szpilką, przyjechał niezły chłopak z Ukrainy i jakoś dawałem sobie radę. Z Radczenką wygram, o tym jestem przekonany – mówił w programie „Puncher” Michał Cieślak, jeden z najbardziej perspektywicznych polskich pięściarzy kategorii junior ciężkiej.

A trzeba przyznać, że ta grupa jest całkiem spora: Adam Balski, Nikodem Jeżewski, 16 czerwca na warszawskim Torwarze zobaczymy w tej kategorii Andrzeja Fonfarę, który przeszedł z wagi półciężkiej do cruiser i zmierzy się z Ismaiłem Siłlachem. Jest Michał Olaś, karierę zawodową rozpoczyna też olimpijczyk z Rio de Janeiro i wicemistrz Europy Igor Jakubowski. A przecież ostatniego słowa nie powiedzieli też wspomniani Masternak, Głowacki oraz najstarszy z nich Krzysztof Włodarczyk. „Diablo” po porażce w World Boxing Super Series wrócił na ring cztery miesiące temu w Nysie i szybko pokonał Rosjanina Adama Gadajewa. Teraz czeka go znacznie trudniejsza przeprawa.
Rywalem 36-letniego Włodarczyka (54 zw. – 38 KO, 4 por., 1 rem.) będzie rok starszy, ale wciąż niebezpieczny Olanrewaju Durodola (27 zw. – 25 KO, 5 por.). Nigeryjski król nokautu zapowiada, że zniszczy byłego mistrza świata i upokorzy go na jego ziemi. Faktycznie bije bardzo mocno, ale szczęki z granitu nie ma. W lutym zatrzymał go w 10. rundzie Maksym Własow, wcześniej w ich rewanżowej walce inny Rosjanin Dmitrij Kudriaszow, a dwa lata temu Łotysz Mairis Briedis. Ale pamiętamy, że w pierwszym pojedynku to Durodola znokautował Kudriaszowa.

„Diablo” ma nadzieję, że pokona Durodolę i dostanie jeszcze jedną szansę walki o tytuł. O mistrzowskie pasy walczył już osiem razy, zdobywał je po wygranych z Amerykaninem Steve’em Cunninghamem (IBF) i Włochem Giacobbe Fragomenim, ale to już stare czasy. Ostatni raz o pas mistrza świata walczył jesienią ubiegłego roku w ćwierćfinale turnieju WBSS z Muratem Gassijewem, który brutalnie pokazał mu miejsce w szeregu, wygrywając już w pierwszej rundzie.