Wieczorna biesiada

Nowy regulamin Polskiej Hokej Ligi, dotyczący rozstrzygania meczów w play offie wzorem NHL, sprawia, że co rusz jesteśmy na nocnych biesiadach. Inauguracyjne spotkanie finału było wielce interesujące, ale po 60 min zakończyło remisem, zaś dwie dogrywki również nie przyniosły rozstrzygnięcia i trzeba było sposobić się do kolejnej.

– Musimy grać odpowiedzialnie i cierpliwie – przekonywał na naszych łamach tyski napastnik, Filip Komorski. Widać te słowa nie wszystkim utkwiły w pamięci, bo już pierwsza akcja meczu przyniosła „Pasom” prowadzenie. Spore zamieszanie w okolicy pola bramkowego, krążek przechwycił Damian Kapica i zdołał go wepchnąć do siatki przed rozpaczliwie interweniującym Johnem Murrayem. Strata gola w 16 sek. meczu miała kluczowe znaczenie dla przebiegu inauguracyjnej tercji. Gospodarze nie mogli odzyskać właściwego rytmu i niewiele razy zagrozili bramce gości. Inna sprawa, że „Pasy” grały wysokim pressingiem i wszystkie poczynania ofensywne tyszan starały się zatrzymywać w strefie neutralnej. Goście w swoich poczynaniach ofensywnych byli zdecydowanie groźniejsi i mieli więcej klarownych sytuacji.

Dziwna niemoc ogarnęła gospodarzy i trwała dalej na początku II odsłony. Poirytowany trener Andrej Gusow w 24 min wziął czas i krzyczał, by wreszcie się przebudzić, bo to najwyższa pora. A ponadto dokonał roszad w poszczególnych formacjach, bo pod koniec I tercji na lodzie pojawił się Radosław Galant. Reprymenda poskutkowała, bo wreszcie jego podopieczni śmiało ruszyli do przodu i w końcu było jakieś zagrożenie pod bramką Miloslava Koprzivy. 2-krotnie Gleb Klimenko oraz Filip Komorski mogli zmienić wynik. Rosjanin w sytuacji sam na sam zamiast strzelać próbował minąć Czecha, a przy uderzeniach Komorskiego refleksem popisał się doświadczony golkiper. W 29:58 min Mateusz Bepierszcz za atak kijem trzymanym oburącz powędrował do boksu kar. Po 39 sek. tyszanie w swoim stylu rozgrywali przewagę. Alex Szczechura podał zza bramki do Komorskiego, a ten piorunującym uderzeniem wreszcie pokonał Koprzivę.

Potem jeszcze Michael Cichy i Tomas Sykora mieli okazje, ale tercja zakończyła się remisem. Jednak tyscy kibice odzyskali wiarę w swoją drużynę i znów ją wspomagali mocnym dopingiem. I jedni, i drudzy mieli znów sytuacje do zmiany rezultatu, ale ostatnia odsłona zakończyła się bez goli. Jednak gorących spięć nie brakowało, ale znów o wszystkim miał rozstrzygnąć dodatkowy czas. W pierwszej dogrywce czuliśmy się jak na strzelnicy, bo ani jedni, ani drudzy nie oszczędzali się i atakowali z pasją, oddając soczyste uderzenia. Lista niefortunnych strzelców jest długa, ale pewnie Cichy długo będzie rozpamiętywał strzał, po którym krążek uderzył w bark Koprzivy i nie wpadł do siatki. Po upływie 20 min gry zastanawialiśmy czy czeka nas nocna biesiada z kauczukowym krążkiem w tle. W kolejnej dogrywce oba zespoły zagrały już nieco ostrożniej, choć i tak groźnych strzałów nie brakowało. Poprzeczka uratowało gości, a potem Kapica stanął przed szansą, ale ją zmarnował.

Ostatecznie w 118. minucie złotego gola zdobył Alexander Szczechura.

GKS Tychy – Comarch Cracovia Kraków 2:1 po dogrywce (0:1, 1:0, 0:0 – 0:0, 0:0, 1:0).

0:1 – Kapica – Kalinowski – Turtainen (00:16), 1:1 – Komorski – Szczechura – Pociecha (30:37, w przewadze), 2:1 Alexander Szczechura (118)

Sędziowali: Michał Baca i Paweł Meszyński – Andrzej Nenko i Mateusz Niżnik. Widzów 3000.

TYCHY: Murray; Pociecha – Ciura (2), Bryk (2) – Górny, Kolarz – Kotlorz, Bizacki; Szczechura – Cichy – Witecki, Gościński – Rzeszutko – Jeziorski, Klimenko – Komorski – Jafimienko, Michnow – Kogut – Sykora, Galant. Trener Andrej GUSOW.

CRACOVIA: Koprziva; Kruczek – Czarnaok, Jeżek – Jachym, Noworyta – Rompkowski, Bychawski; Kapica – Kalinowski (2) – Turtainen, Trvdoń – Domogała – Svec, Csamango – Vachovec – Bepierszcz (2), Zygmunt – Bryniczka – Drzewiecki. Trener Rudolf ROHACZEK.

Kary: Tychy – 4 min, Cracovia – 4 min.

Drugi mecz w serii do czterech zwycięstw zostanie rozegrany w czwartek, 4 kwietnia o 20.00, w Krakowie.

 

Na zdjęciu: Kontrola nad krążkiem jest najważniejsza…