Wielcy pośród herosów

Na tej podstawie wyłoniliśmy subiektywną jedenastkę turnieju, zdominowaną przez łowców serc – Chorwatów. Trzech mistrzów świata, aż sześciu wicemistrzów, jeden reprezentant trzeciej drużyny globu i jedna postać spoza strefy medalowej. Tym razem przydział miejsc klarował się – nie bez elementów boiskowego tragizmu – niemal do ostatnich fragmentów wielkiego finału…

Danijel SUBASZIĆ, 33 lata. Przed rozpoczęciem boju o złoto to miejsce pozostawało puste, a w trakcie decydującej rozgrywki jego obsada zmieniała się dwukrotnie! Nie było na tym turnieju bramkarza bez skazy. Francuz Hugo Lloris wypadł na ostatniej prostej po fatalnym kiksie, który na tym poziomie nie przystoi. O nominacji Subaszicia – który w finale drużynie nie pomógł – zadecydowały ostatecznie cztery obronione rzuty karne na wcześniejszych etapach mundialu.

Szime VRSALJKO, 26. Zastąpił w wyjściowej jedenastce samego Darijo Srnę, wieloletniego kapitana drużyny narodowej. I zrobił to w doskonałym stylu. W prawym korytarzu boiska – bez względu na to przeciwko komu stawał – zwykle to on dyktował warunki gry. Niezawodny z tyłu i świetny na połowie rywala. Zaliczył asystę w półfinałowym boju z Anglią. W tym samym meczu wybił piłkę głową z linii bramkowej. Kibice zapamiętają też jego akcję przeprowadzoną już po końcowym gwizdku, gdy zapaśniczym chwytem powalił na murawę selekcjonera Zlatko Dalicia.

Raphael VARANE, 25. Prawdziwa ostoja defensywy mistrzów świata. Jak na stopera bardzo młody, ale eksperci zgodnie twierdzą, że spisuje się już tak, jakby o najwyższe światowe laury grał co najmniej od 15 lat. Jego gol, strzelony Urugwajowi, przybliżył „Trójkolorowych” do półfinału. Najpierw triumf z Realem Madryt w Lidze Mistrzów, teraz wygrany mundial. Varane może być w tym roku pierwszym obrońcą od 12 lat – po triumfie Włocha Fabio Cannavaro – który odbierze Złotą Piłkę.

Ilja KUTIEPOW, 24. Jako jedyny z tego grona nie zagrał w półfinale. Cichy bohater rosyjskiej armady. Przed mistrzostwami wydawało się, że na środku obrony będzie uzupełnieniem doświadczonego Siergieja Ignaszewicza, tymczasem nie tylko znakomicie się z nim uzupełniał, ale w pewnym momencie usunął go w cień. Był nie do przejścia nawet dla tych, którzy od lat uchodzą za czarodziejów futbolu. Zaliczył wszystkie pięć meczów od pierwszej do ostatniej minuty. Najlepsze spotkanie rozegrał przeciwko Hiszpanii, popisowo barykadując ten korytarz boiska, w którym zwykle swoją magię uprawia Andres Iniesta – tym razem jednak nawet on był bezradny. Nie ma wątpliwości, że filarem „Sbornej” będzie Kutiepow przez lata. kto wie – może stanie się również jednym z tych domatorów-Rosjan, którzy za moment dostaną z Zachodu propozycję nie do odrzucenia…

Domagoj VIDA, 29. Cztery lata temu był tylko rezerwowym. Teraz wyjściową jedenastkę Chorwatów trudno sobie wyobrazić bez niego. Najbardziej wszechstronny defensor turnieju. Może zagrać na każdej pozycji w obronie, choć w Rosji wystąpił tylko na dwóch – jako stoper i potem awaryjnie na prawej flance formacji. Kapitalnie gra wślizgiem, na co inni spece od destrukcji – w erze VAR – mają coraz mniejszą odwagę. Z pola karnego lubił uczynić swoje królestwo, a i w „szesnastce” rywala potrafił zrobić coś o największym ciężarze gatunkowym. To on zdobył gola na 2:1 w dogrywce meczu z Rosją, a we wczorajszym finale zaliczył asystę.

Kylian MBAPPE, 19. Najmłodszy w tym gronie i najmocniej działający na wyobraźnię. Już teraz ma takie statystyki bramkowe, o których w jego wieku Lionel Messi i Cristiano Ronaldo mogli tylko pomarzyć. Na tym mundialu zyskał miano najszybszego piłkarza świata z piłką przy nodze. Najbardziej zachwycił w 1/8 finału, gdy niemal w pojedynkę rzucił na kolana Argentynę, zdobywając dwie bramki i wypracowując rzut karny. Próbkę ogromnych możliwości dawał jednak regularnie. Za chwilę może stać się najdroższym zawodnikiem w dziejach futbolu. Real Madryt spróbuje zrobić wszystko, by mieć go u siebie. Jeśli się nie uda, na Santiago Bernabeu trafić ma Eden Hazard.

Luka MODRIĆ, 32. Absolutnie pierwszoplanowa postać turnieju. Był jak najlepsza polisa na życie. Każda zagrana do niego piłka oznaczała gwarancję bezpieczeństwa. On sam traktował futbolówkę z wręcz podwórkową radością. Niezrównany reżyser. Poprowadził Chorwację do finału z fantazją i polotem, momentami dając również popis… gry w destrukcji. Na gruncie klubowym wygrał niemal wszystko. Do smaku spełnienia brakowało mu złota w barwach reprezentacji. Nie zdobył go, ale i tak pozostaje jednym z pretendentów do zdobycia Złotej Piłki.

Antoine GRIEZMANN, 27. Na długo przed mistrzostwami mówił, że nie interesują go laury osobiste. Nie mierzył więc w snajperską koronę, jak miało to miejsce przed dwoma laty. W Rosji nie zmieniło się jednak jedno – znów był równie groźny i nieobliczalny bez względu na rejon boiska, w jakim się pojawił. Skrzydłowy, playmaker, egzekutor – każdą z tych ról potrafi odegrać iście baśniowo. Najczęściej widzieliśmy go tym razem w środkowej strefie boiska, gdzie fantastycznie regulował tempo gry. Mimo że na tym czempionacie nie wzniósł się na wyżyny swoich umiejętności, ta jedenastka nie miała prawa powstać bez niego.

Ivan PERISZIĆ, 29. Pierwszą bramkę zdobył wprawdzie już w fazie grupowej, ale rozkręcał się bardzo powoli. Mogło się wydawać, że to nie będzie jego turniej. Pokazał jednak wszystko co najlepsze w fazie pucharowej. Udowodnił po raz kolejny, że im wyższa stawka spotkania, tym bardziej staje się dla rywali niebezpieczny. Zapomnieli o tym w półfinale Anglicy (gol, asysta, słupek), a potem Francuzi w meczu o złoto. Bohaterem mógł zostać już w ćwierćfinałowym boju z Rosją, ale tam też na jego drodze stanął słupek. Skrzydłowy w zasadzie bez słabego punktu, a jednocześnie… bohater tragiczny. Finałowe zagranie ręką w polu karnym było dla chorwackich kibiców jak sztylet w serce.

Eden HAZARD, 27. Liczyła się tylko piłka. Żadnych awantur z rywalami, żadnych spięć z arbitrem. Po licznych na nim faulach przewracał się tylko wtedy, gdy przegrywał z siłą grawitacji. W pas trzeba było mu się pokłonić po ćwierćfinałowym meczu z Brazylią, gdy wygrał wszystkie 10 dryblingów, jakie zainicjował. Zachwycał jednak w każdym spotkaniu ze swoim udziałem, szczególnie w wersji turbo – potrafił zostawić rywala daleko z tyłu na ledwie kilku metrach przestrzeni. Do tego doskonały przegląd pola, nienaganna technika, gracja. Gdyby Belgowie mieli u siebie przynajmniej jeszcze jednego gracza tego formatu, prawdopodobnie zostaliby mistrzami świata.

Mario MANDŻUKIĆ, 32. Miejsce w jedenastce zawdzięcza – lecz tylko po części – strzeleckiej mizerii innych snajperów, którzy po zasadniczej części rozgrywek nie przeładowali broni. On całkiem odwrotnie – w każdym meczu po wyjściu z grupy zrobił coś niebanalnego. Najpierw gol w meczu z Danią, potem asysta w potyczce z Rosją i wreszcie zwycięska bramka zdobyta w dogrywce półfinałowego starcia z Anglią. Jak się mają do tych wyczynów bramki króla strzelców turnieju, Harry’ego Kane’a? Odpowiedź jest krótka – nijak. W decydującym boju „Super Mario” musiał przetrawić dramat w postaci trafienia samobójczego. Ale nie byłby sobą, gdyby nie zamknął tego turnieju na własnych warunkach…

TRENER
Didier DESCHAMPS, 49. Trzeci człowiek w dziejach – po Brazylijczyku Mario Zagallo i Niemcu Franzu Beckenbauerze – który sięgnął po Puchar Świata jako zawodnik i trener. Kroczył do tego momentu konsekwentnie i niezłomnie od 2012 roku, gdy przyjął selekcjonerską nominację. Poprzedni mundial zakończył na ćwierćfinale, ostatni czempionat kontynentalny – na przegranym finale. Teraz interesowało go tylko złoto. I swego po generalsku dopiął.