Wielkanocne granie na wyspie

Nawet w najodleglejszych zakątkach globu magia futbolu potrafi działać cuda.


W niedzielę Wielkanocną 5 kwietnia 1722 roku Holender Jacob Roggeveen zobaczył na horyzoncie nieznany dotąd ląd. Raczej nie sądził, aby odkrył poszukiwany przez jego wyprawę Terra Australis, legendarny – i rzecz jasna nieistniejący – kontynent, który wymyślił dwa tysiące lat temu rzymski kartograf Pomponiusz Mela. Faktem jednak jest, że natrafił na nową wyspę, której nadał miano Wielkanocnej, czego powodu tłumaczyć chyba nie trzeba.

Jak z Katowic na Grenlandię

Historia odkrytego 301 lat temu lądu nie jest przesadnie rozbudowana. O tym, co było przed XVIII wiekiem, niewiele wiadomo, a za najprawdopodobniejszą tezę uznaje się, że rodowitymi mieszkańcami Wyspy Wielkanocnej są Polinezyjczycy, zwani też Rapa Nui – jak również nazywa się tę wyspę. Uznaje się ją za jedno z najpóźniej zasiedlonych, a zarazem najbardziej odizolowanych miejsc na planecie. Od najbliższego lądu, znacznie mniejszej wysepki Pitcairn, dzieli ją niespełna 2100 kilometrów, a od granicy lądu stałego – czyli brzegu Chile – aż 3600 kilometrów! To prawie taka odległość, jak z Katowic na… Grenlandię. W ubiegłym stuleciu chilijski rząd chciał przehandlować Rapa Nui, szukając pieniędzy na zbrojenia, ale każdy, komu oferował Wyspę, odrzucał ofertę, nie widząc w niej większego sensu strategicznego. Trudno się temu dziwić, bo tak po prawdzie to na Wielkanocnej… nie ma co robić.

Drzew nie ma tam prawie wcale, a jedyną miejscowością jest kilkutysięczna mieścina Hanga Roa. Wyspa opiera się przede wszystkim na turystyce, bo tym, z czego zna ją cały świat, są posągi Moai. Wykuto je w tufie narzędziami z bazaltu, a jest ich 887. Po co je stworzono? Nie wiadomo… choć wznoszono je ponoć jeszcze do XVI wieku. Co roku Rapa Nui odwiedzają z ich powodu tysiące turystów.

Legendarna kraina w telewizji

Wyspa Wielkanocna jest jednym z najbardziej specyficznych miejsc na ziemi, ale nawet tam… dotarła magia piłki nożnej. Pośród kilku tysięcy mieszkańców futbol jest zdecydowanie najpopularniejszą dyscypliną, uprawianą na jedynym pełnoprawnym obiekcie sportowym, jakim dysponują mieszkańcy (choć ci znają się też na rugby czy surfowaniu). Choć mowa o stadionie, w naszych realiach kojarzyłby się bardziej z areną klasy A. Zlokalizowany jest niemalże tuż przy samym Oceanie, może pomieścić 1-2,5 tysiąca widzów (szacunki są dość luźne), a w jego otoczeniu nie mogło rzecz jasna zabraknąć… posągów Moai.

Stadion w Hanga Roa nie imponuje, ale dla mieszkańców jest zdecydowanie wystarczający. Fot. YouTube/Productora Audiovisual Claqueta

Właśnie na tym stadionie swój najbardziej pamiętny mecz rozegrała drużyna CF Rapa Nui, czyli… reprezentacja Wyspy. Podjęła ona nie byle kogo, bo rekordowego (i ówczesnego) mistrza Chile, słynną ekipę Colo-Colo, co miało miejsce 5 sierpnia 2009 roku. Było to wielkie wydarzenie, którym zainteresowała się nawet sama FIFA, określając je mianem meczu stulecia na Wielkanocnej. Spotkanie odbyło się w ramach reaktywowanego rok wcześniej Pucharu Chile, w pierwszej rundzie, zwanej krajową i było jedynym z tego etapu transmitowanym przez ogólnokrajową telewizję, Canal 13. – Przygotowywaliśmy się do transmisji przez 45 dni. Przywieziemy 30-40 pracowników i najnowocześniejszy sprzęt. Dla nas to zaszczyt pokazać tę odległą, legendarną i wspaniałą krainę! – zapowiadał wówczas producent telewizyjny Marco Antonio Cumsille, a efekt tych starań można dziś bez problemu znaleźć na YouTube.

Derby Oceanu Spokojnego

Drużyna Rapa Nui została zaproszona do gry w Copa Chile przez Chilijski Związek Piłkarski (ANFP), który rzecz jasna chętnie promował to wydarzenie jako przykład integracji narodowej. – To turniej dla wszystkich Chilijczyków, bez wyjątku! – mówił wówczas jego prezes [Harold Mayne-Nicholls]. Reprezentacja Wyspy Wielkanocnej szykowała się do tego meczu przez dwa miesiące pod okiem [Miguela Angela Gamboy], 18-krotnego reprezentanta Chile, uczestnika Copa America ’75 oraz mistrzostw świata ’82. Gamboa posiadał doświadczenie szkoleniowe, bo prowadził kadrę narodową w beach soccera. Rapa Nui była jednak inną i… znacznie niższą półką. – Nie ma tu „piłkarskiej” kultury, bo nigdy wcześniej nie przyjechał tutaj profesjonalny zespół. Ale jest tu coś wyjątkowego. To dobry amatorski futbol z ledwie kilkoma drużynami. Częścią reprezentacji są najlepsi gracze tutejszych zespołów, ale jasne jest, że żaden z nich nie jest piłkarzem. To rzemieślnicy, rolnicy, rybacy, tancerze… Czasami muszę uczyć ich podstaw: jak uderzyć głową, jak ułożyć stopę, jak grać jeden na jeden, gdzie się ustawić. Nie są przyzwyczajeni do takiej praktyki, ale mają dobrą kondycję i mnóstwo entuzjazmu – przyznawał z optymizmem Gamboa.

Zgodnie z jego zapowiedziami, Rapa Nui nie poddała się, ale gładko uległa gigantowi Colo-Colo 0:4. Nikt jednak się tym nie przejmował, bo dla małej wyspy było to wiekopomne wydarzenie. Nie znaczy to, że wcześniej nie grano tam w piłkę. Amatorsko zaczęto ją kopać w połowie XX wieku, a reprezentacja Wyspy zadebiutowała już w 1996 roku. Zmierzyła się w „derbach” chilijskiego regionu administracyjnego Valparaiso z przedstawicielami archipelagu Juan Fernandez, wygrywając w wyjazdowym meczu w 5:4. Do rewanżu doszło cztery lata później i tym razem Rapa Nui nie zostawiła rywalom żadnych szans, demolując ich… 16:0.

Odwiedziny Pelego

Wyspa Wielkanocna założyła swój Związek Piłkarski w 1975 roku (AFIPA), a jest on powiązany z większym, ogólnochilijskim Krajowym Związkiem Futbolu Amatorskiego (ANFA). Prócz tego Rapa Nui jest częścią organizacji COSANFF (organizuje rozgrywki piłkarskie w Ameryce Południowej poza strukturami FIFA), a także współpracującej z nią, założonej 2,5 roku temu WUFA (zarządza drużynami niezrzeszonymi w FIFA, obecnie np. Kaszmir, Kalifornia czy Yorkshire). Wyspa Wielkanocna jest również byłym członkiem chyba najbardziej znanej CONIFA, zrzeszającej narody, mniejszości etniczne, regiony czy nieuznawane państwa, np. Abchazja, Laponia, Sycylia, Kurdystan. To właśnie ta ostatnia organizacja odpowiada za mistrzostwa świata drużyn niezrzeszonych, których aktualnym tryumfatorem pozostaje Ruś Podkarpacka. Rapa Nui nigdy nie brała udziału w tym turnieju.

Wyspa Wielkanocna grała za to w turnieju dla rdzennej (prekolumbijskiej) ludności Chile i Ameryki Południowej, w każdej z trzech edycji. Pierwszą, w 2012 roku, nawet wygrała, pokonując po karnych zespół Mapuczów (niespełna 1,5-milionowy lud indiański), a później dwukrotnie zajmowała trzecie miejsce. W historycznym rankingu ów turnieju Polinezyjczycy zajmują drugie miejsce. Rapa Nui grała też w innych turniejach, m.in. na Tahiti, w futsalu i kilku podobnych, oczywiście stricte amatorskich. Na dodatek wyspiarze mają też swoją… reprezentację żeńską! Na Wyspie istnieją zrzeszające kilka klubów rozgrywki ligowe, choć informacje o nich są bardzo trudno dostępne. Rekordowym i zarazem pierwszym „mistrzem Wielkanocy” jest zespół Moeroa FC, który inauguracyjny tytuł zdobył w 1977 roku. Aktualny zwycięzca to z kolei drużyna Vai Ara Tea FC. Niedawno rozpoczął się nowy sezon, a udział mierze w nim 7 klubów. Najbardziej gorącym spotkaniem, określanym jako derby, jest starcie Moeroy z Hanga Roa FC, które gromadzi na trybunach nawet i powalające 400 osób!

– Na Rapa Nui gramy w piłkę z miłości do tej gry – mówił kilka lat temu w rozmowie z FIFA Roberto Pena Araki, który grał w pamiętnym meczu z Colo-Colo jako wyróżniający się wielkanocny ligowiec. Pomocnik wspominał też, jak w 2014 roku na Wyspie odbywała się inauguracja zmodernizowanego stadionu, co było efektem wspomnianego turnieju w 2012 roku. – Przybyli wówczas Pele i Elias Figueroa. A ja tam byłem! – mówił Pena Araki, wspominając legendarnego Brazylijczyka oraz 47-krotnego reprezentanta Chile, uczestnika trzech mundiali.


363 KILOMETRY kwadratowe wynosi powierzchnia Wyspy Wielkanocnej. To niewiele więcej niż terytorium Zagłębia Dąbrowskiego (Sosnowiec, Będzin, Czeladź, Dąbrowa Górnicza).

Czy wiesz, że…

Piłkarze Rapa Nui przed swoimi meczami wykonują taniec wojenny hoko, który przypomina zdecydowanie bardziej znany haka, z którego słyną rugbyści Nowej Zelandii czy Samoa. W sieci można znaleźć ich występ sprzed pamiętanego meczu z Colo-Colo.


Na zdjęciu: Wyspa Wielkanocna kojarzy się z posągami Moai, a niekoniecznie z futbolem…

Fot. Pixabay