Wielkie derby pod Wawelem

Ta historia zaczęła się w 1908 roku od towarzyskiego spotkania. I choć statystycy gubią się w faktach oraz danych, jedno jest pewne – derby Krakowa, czyli „święta wojna” Wisły i Cracovii, to mecz wyjątkowy. Ten, kto wygrywa do następnego starcia, jest „panem”, a miano to do niedzieli należy do „Białej gwiazdy”.

Kibice byli źli

Przed 202. potyczką w obu klubach nastroje są odmienne. 13-krotni mistrzowie Polski przygotowują się do gry po długiej podróży ze Stargardu, gdzie przegrali pucharowy mecz z II-ligowymi Błękitnymi 1:2. Wprawdzie wiślacy wystąpili w eksperymentalnym składzie, ale swoją postawą wyraźnie narazili się kibicom, którzy po ostatnim gwizdku zarzucili piłkarzom brak zaangażowania. Nie zgodził się z tym oskarżeniem pełniący funkcję kapitana Rafał Boguski i poszedł do szatni. Inni do końca ze spuszczonymi głowami słuchali reprymendy.

– To był tak naprawdę mój pierwszy mecz w barwach „Białej gwiazdy” – stwierdził Przemysław Zdybowicz, który wypracował kilka okazji strzeleckich, ale żadnej nie zamienił na gola.

– Jesteśmy Wisłą Kraków, gramy na poziomie ekstraklasy i to my musimy pokazywać swoją wyższość. W Stargardzie tego zabrakło, stąd ten wynik. Brakowało wykończenia w decydujących momentach. Błękitni wyprowadzili jedną kontrę i trafili w poprzeczkę, a bramki zdobyli po rzutach karnych, dlatego ta porażka boli podwójnie. Wiemy, że przed nami mecz z Cracovią, więc musimy przeprowadzić analizę tego meczu, wyciągnąć wnioski, powiedzieć sobie, co było nie tak i skupić się na spotkaniu derbowym. Wiemy, jak ważny jest to mecz dla każdego zawodnika grającego w Wiśle. Naszym obowiązkiem jest wygrana.

Miłe wspomnienia

Wie o tym także Paweł Brożek. Lider snajperów ekstraklasy nie pojechał do Stargardu, bo jest w trakcie leczenia urazu, który zmusił go do zejścia z boiska w niedzielnym meczu wyjazdowym z Wisłą Płock. Liczy się więc każda godzina, bo 36-letni snajper chce zagrać i jest drużynie bardzo potrzebny.

– Na pewno derby Krakowa są wyjątkowe dla wszystkich związanych z tymi klubami – powiedział 7-krotny mistrz Polski i 2-krotny król strzelców. – Zagrałem już w ponad 20 meczach Wisły z Cracovią i za każdym razem czułem to samo – niepokój, adrenalinę. To są najważniejsze mecze w sezonie. Ten najbardziej dla mnie pamiętny był wiosną 2008 roku, bo wygraliśmy 2:1, a ja strzeliłem oba gole. To był ważne punkty i gole, bo prowadziły nas do mistrzostwa, a mnie po koronę króla strzelców.

Mniejsze pole manewru

O ile historia przemawia na korzyść Wisły, to obecna sytuacja pozwala sympatykom Cracovii liczyć na przełamanie. Zespół Michała Probierza w tabeli jest znacznie wyżej, a w dodatku w pucharowej batalii na swoim boisku pokonał (4:2) Jagiellonię Białystok. Nie znaczy to, że trener „Pasów” ma spokojną głowę.

– Dobrze, że zostawiliśmy w drużynie Tomasa Vestenickiego – zaznaczył Michał Probierz, podkreślając, że gol Słowaka na 3:1 był bardzo ważny. – Pokazał się z bardzo dobrej strony tak samo, jak inni zawodnicy. Tak budowaliśmy zespół, żeby była rywalizacja i alternatywa pozwalająca uniknąć problemów kadrowych. A mamy przecież „straty w ludziach”, bo Niko Datković przejdzie operację, a Rubio i Daniel Pik również czekają na zabieg. Zmniejszyło się nam więc pole manewru. Dlatego dobrze, że Pelle van Amersfoort, którego nie wystawiliśmy na mecz z Legią, oszczędzając jego zdrowie, wrócił do gry i wchodząc na ostatni kwadrans, dał dobrą zmianę oraz strzelił gola pieczętującego nasz awans. Nie chcę mówić, co było przyczyną jego absencji. Ważne, że sztab medyczny stara się doprowadzić naszego Holendra do stuprocentowej sprawności. Liczę, że się uda, bo chcemy zagrać, najlepiej jak potrafimy i zwyciężyć.

Na zdjęciu: W poprzednim sezonie derby Krakowa dwukrotnie na swoją korzyść rozstrzygnęli piłkarze „Białej gwiazdy”.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem