Wielkie wyzwanie Szymona Kołeckiego

W sobotni wieczór mistrz olimpijski w podnoszeniu ciężarów stoczy 10. pojedynek w MMA, a jego rywalem będzie utytułowany Martin Zawada.


Nie przy wypełnionych po brzegi trybunach Atlas Areny, a bez publiczności i w studiu telewizyjnym w Łodzi odbędzie się jutrzejsza 58. gala KSW (start o 20.00.). W karcie walk, które będzie można zobaczyć w systemie PPV (koszt 40 zł) znalazło się 8 pojedynków, a na plan pierwszy wysuwa się ten z udziałem Szymona Kołeckiego. Światowej klasy były sztangista z liderem wśród organizacji MMA w Europie oraz jedną z największych organizacji na świecie związany jest od początku 2019 roku.

Jeszcze większe wyzwanie

Pod jej „opieką” wychodził do oktagonu dwukrotnie, pokonując – w obu przypadkach przez techniczny nokaut – Mariusza Pudzianowskiego i Damiana Janikowskiego. Choć obaj rywale Kołeckiego to twardzi zawodnicy i trudno było ich pokonać, to ten, z którym przyjdzie mu się zmierzyć jutro, stanowić będzie jeszcze większe wyzwanie.

– Trudno powiedzieć, czy największe, ale na pewno bardzo duże – nie ukrywa blisko 40-letni mistrz olimpijski z Pekinu, komplementując pochodzącego z Bielska-Białej Martina Zawadę.

Szymon Kołecki
Koncentracja bohaterów wieczoru jest na najwyższym poziomie i takiej też walki należy się spodziewać. Fot. KSW

„King Kong” jest o prawie dwa lata młodszy od Kołeckiego, ale znacznie bardziej doświadczony. Ma za sobą już 45 pojedynków w różnych organizacjach, z których 29 rozstrzygnął na swoją korzyść (18 nokautów, 5 poddań, 6 decyzji sędziów), a na „rozkładzie” m.in. Łukasza Jurkowskiego, niedoszłego rywala byłego sztangisty. Ostatnim oponentem Zawady, mającego podwójne (polskie i niemieckie) obywatelstwo dyspozytora zajezdni i kierowcy autobusu miejskiego w Duesseldorfie, był Brazylijczyk Thiago Silva, z którym stoczył trzy 5-minutowe rundy. Do tego pojedynku doszło 18 maja 2019 roku i od tamtej pory zawodnik ten nie wchodził do klatki. Kołecki natomiast ostatni raz bił się 7 grudnia 2019 roku z Janikowskim. Obaj są więc spragnieni rywalizacji i zapowiadają, że „dadzą” dobrą walkę.


Czytaj jeszcze: Książę stał się Królem i… ojcem

Żadna gala się nie odbyła

– W minionym roku szykowałem się do bodaj czterech gal, ale w ani jednej nie było mi dane wystąpić. Po pierwsze – pandemia, po drugie – kontuzja rywala, po trzecie – moja kontuzja, po czwarte – koronawirus, który dopadł mnie w połowie listopada i choć obszedł się ze mną dość łagodnie, to trzymał przez dobry miesiąc. Zdołałem się jednak pozbierać i solidnie przygotować do pojedynku z Martinem. To doświadczony i silny zawodnik. Jego boks jest bardzo dobry, ciosy mocne, a przy tym ma niezwykle twardą głowę, więc w stójce trudno go będzie znokautować. Postaram się jednak znaleźć na niego sposób na innej płaszczyźnie, ale przypuszczam, że pojedynek będzie trwał 15 minut – prognozuje Szymon Kołecki, który 8 z 9 walk kończył przed czasem w 1. rundzie (tylko Janikowski dotrwał do 2.), przegrywając jedynie – decyzją sędziów – z Michałem Bobrowskim.

W sobotę zapowiedzianych zostało 8 pojedynków. Kołecki i Zawada mają ważyć mniej niż 93,5 kg, a do klatki wyjdą jako przedostatni. Stawką walki wieczoru, w której zmierzą się niepokonany Francuz Salahdine Parnasse (14-0-1) oraz mający serię trzech wygranych z rzędu, Brazylijczyk Daniel Torres (14-0-1), będzie z kolei pas wagi piórkowej (66 kg).


Fot. Adam Starszyński/PressFocus