Wierni swojej tradycji

Rozmowa z Andrew Douek-Pirotte, byłym dziennikarzem, a teraz trenerem z Argentyny.


Za nami niesamowity finał mistrzostw świata w Katarze. W Buenos Aires i w innych argentyńskich miastach trwa wielkie świętowanie trzeciego tytułu mistrza świata. Jakie uczucia towarzyszyły panu, kiedy ogadał pan ten niesamowity mecz z Francja?

Andrew Douek-Pirotte: – Tuż po meczu była to mieszanka wielkiej radości i ulgi. Mój syn i żona są Polkami, ale od 75. minuty byli tak samo spięci i zdenerwowani jak ja, a nawet bardziej niż ja, okazując to wszystko łzami i niesamowitymi emocjami. W miarę upływu godzin zaczęło mnie uderzać, gdy rozmawiałem z przyjaciółmi, widzą jak Argentyńczycy świętują w Buenos Aires i na całym świecie, jak futbol oddziałuje na prawie całą ludzką populację, na nas wszystkich, na mnie, na moich najbliższych. Jako osoba pracująca w tej dyscyplinie mogę być zaszczycony, że robię co robię, że mogę pracować w sporcie, który może zmienić życie na lepsze i jestem świadomy tego, jak może się to zmienić na gorsze, jeśli wartości które za tym podążają, nie są w porządku. Najpierw jest człowiek czyli młody zawodnik, potem edukacja, a potem piłka nożna wspierająca takie wartości jak ciężka praca, nauka, samo granie, poczucie wspólnoty, miłość, wsparcie w trudnych chwilach. Zgadzam się w stu procentach z tezą, że piłka nożna to życie.

Patrzył pan na ten finałowy mecze z chłodną głową, jako trener czy raczej jako kibic „Albiceleste”? Sam byłem w Katarze, widziałem cztery mecze z udziałem wasze reprezentacji i jak niesamowicie reagowali fani drużyny prowadzonej przez Lionela Scaloniego.

Andrew Douek-Pirotte; – Oglądałem ten mundial zazwyczaj analizując strukturę drużyn i poszczególne pojedynki pomiędzy zawodnikami, jak to wszystko funkcjonuje w trakcie gry. Ale podczas meczów Argentyny, i Polski też, to powiedziałbym, że 50 procent jako trener i 50 procent jako zapalony kibic (śmiech).

Jest pan zaskoczony tym wynikiem argentyńskiej reprezentacji? I co pana najbardziej zaskoczyło jeżeli chodzi o nowego mistrza świata?

Andrew Douek-Pirotte: – Kiedy rozmawiałem z wami przed rozpoczęciem mundialu, stwierdziłem, że Argentyna ma duże szanse, ponieważ jest silniejsza jako drużyna niż w 2018 roku, chociaż poszczególne gwiazdy, takie jak Messi i Di Maria, mogą już nie być w najlepszej formie. Więc nie powiedziałbym, że jestem zaskoczony wygraną Argentyny, ale byłem zaskoczony tym, jak dobrze Scaloni dostosował skład drużyny do każdego meczu po porażce w tym pierwszym grupowym meczu z Arabią Saudyjską. Od samego początku nie spodziewałem się, że zagra 1-4-3-3 przeciwko Francji z Di Marią, a sposób, w jaki Argentyna dominowała przez 75 minut sprawił, że musiałem ukłonić się przed sztabem szkoleniowym i zawodnikami. Potem gra się załamała. Wszystko zależało od indywidualności, gdzie Francja była silniejsza i wygrywała większość pojedynków, żeby ostatecznie prawie wygrać. Na szczęście Lionel Messi i Emiliano Martinez mieli kilka kluczowych akcji czy interwencji, dzięki którym Argentyna zdobyła trzecie mistrzostwo świata.

Co ten tytuł zdobyty po długich 36 latach oczekiwania oznacza dla argentyńskiej piłki?

Andrew Douek-Pirotte; – Oznacza bardzo dużo. Najważniejsza rzecz polega na tym, że zamknął się krąg, który otworzył się po przegranej na mundialu we Włoszech w 1990 roku, przejściu Maradony na emeryturę, pojawieniu się Messiego, a po tylu przegranych finałach i w końcu wygraniu Copa America w zeszłym roku, teraz mamy mistrzostw świata! Brzmi to jak wspaniałe zakończenie dla najnowszego rozdziału poświęconego argentyńskiej piłce nożnej. Dla Argentyńczyków, którzy pracują w futbolu, to odkupienie naszego stylu, gdzie jest dużo z tej ulicznej piłki, a także determinacji i zarazem swobodnej kreatywności, która sieje ziarno pod takich graczy, jak Messi, Di Maria, Alvarez, a mniej forsownych dwóch kontaktów z piłką, co dominuje w Europie i na świecie.

Andrew Douek-Pirotte

Tak było przez ostatnie dziesięciolecia. Wierzę, że po tej stronie Atlantyku nauczyliśmy się korzyści płynących z gry z dobrą strukturą i posiadaniem piłki, gdy dyktuje to gra, ale jednocześnie pozostając wierni naszym korzeniom. A teraz wierzę, że Europejczycy, tacy jak choćby niemiecka federacja, która właśnie wdraża model z większą swobodą dla młodszych grup wiekowych, zdadzą sobie sprawę, że trzeba mieć świetnych dryblerów i rozgrywających, aby przełamać rywali. Obrony stają się coraz silniejsze, lepiej zorganizowane i jeśli nie pokonasz ich w indywidualnych pojedynkach na małych przestrzeniach, trudno będzie uzyskać przewagę liczebną lub pozycyjną, aby stworzyć szansę na zdobycie bramki.

Spotkałem wielu fanów w Doha z Argentyny, byłem zdumiony sposobem, w jaki wspierali drużynę, zawodników swojej reprezentacji. Co ten tytuł mistrza świata oznacza dla samej Argentyny?

Andrew Douek-Pirotte: – Ludzie często mówią, że piłka nożna jest religią w Argentynie i nie mylą się. Jesteśmy krajem, w którym 92 proc. uznaje się za katolików, ale jeszcze więcej, bo 93 proc. uważa się za fanów piłki nożnej. Prawda jest taka, że w codziennym życiu piłka dała Argentyńczykom więcej nadziei, pewności i sukcesu niż jakikolwiek inny aspekt społeczeństwa. Gospodarka i polityka są rozbite i dzielą ludzi, podczas gdy piłka nożna ich łączy. Zmierz się z trudną sytuacją swoich ludzi i skonfrontuj ją z tym zespołem: młoda i niedoświadczona kadra trenerska, pochodząca z wielu przegranych finałów, większość graczy debiutujących w mistrzostwach świata, historia odkupienia Messiego w jego ostatnim meczu w finale, to co Maradona dał swoim ludziom w postaci trofeów i postawy, to wszystko po prostu zbyt dobrze pasuje do argentyńskiej specyfiki odnoszenia ogromnych sukcesów wbrew wszelkim przeciwnościom.

Mieszkał pan w Polsce, nie raz bywał na meczach Podbeskidzia, kiedy trenerem był tam Czesław Michniewicz. Teraz na stałe z rodziną jest pan i pracuje jako trener w Stanach Zjednoczonych, gdzie już przecież za 3,5 roku kolejny mundial. Czego możemy się spodziewać po zbliżającym się mundialu w Ameryce?

Andrew Douek-Pirotte: – Spodziewaj się kraju, który rozwija się w bardzo szybkim tempie jeżeli chodzi o futbol. Major League Soccer niedługo skończy 30 lat, ale już jest w pierwszej dziesiątce pod względem pieniędzy, zarobków i prawdopodobnie również talentów, które tutaj występują. W porównaniu z innymi ligami na całym świecie jest to niesamowicie szybkie tempo. Brakuje im dobrych obrońców ze względu na ograniczenia dotyczące zagranicznych graczy, ponieważ wolą sprowadzać zawodników do przednich formacji, ale ponieważ MLS i USL zaczynają również sprzedawać młodych graczy do Europy, to spodziewam się, że pojawi się również kilku obrońców. Byłem asystentem trenera środkowego obrońcy Kobiego Henry’ego w drużynie Orlando City do lat 15, którą prowadził były reprezentant Wenezueli Leopoldo Jimenez i widziałem, jak awansował do mistrzostw USL (druga liga w USA) i szybko sprzedał się do Reims we Francji za rekordową opłatę [chodziło o kwotę 700 tys. dolarów – przyp. red.]. Zobaczycie w 2026 kraj, który inwestuje ogromne pieniądze w obiekty, edukację trenerską, dopasowując swoją atletyczną elitę do piłki, ale wciąż brakuje mu kultury stuletniej piłki nożnej, jaką mają inne narody. Byłoby wspaniale, gdyby mundial w 2026 roku przyspieszyły ten proces i głęboko wierzę, że Stany Zjednoczone znajdą sposób, aby część ekonomiczna działała i długoterminowo utrzymywała system ligowy, który wkrótce znajdzie się wśród elit, gdzie pozostanie.


Na zdjęciu: Argentyna – wierna swojej tradycji. Stoją od lewej: Cristian Romero, Emiliano Martinez, Nicolas Otamendi, Alexis MacAllister, Nahuel Molina. Dolny rząd: Lionel Messi (nr 10), Angel Di Maria, Rodrigo De Paul, Julian Alvarez, Nicolas Tagliafico, Enzo Fernandez.

Fot. Grzegorz Wajda