Wiesław Czaja: Teraz, teraz, teraz!

Rozmowa z Wiesławem Czają, mistrzem świata z Meksyku’74, 3-krotnym wicemistrzem Europy, olimpijczykiem z Moskwy


Kiedy, jak nie teraz, mamy sięgnąć po olimpijskie złoto – stwierdził pański kolega, Mirosław Rybaczewski, w rozmowie z reporterem telewizyjnym. Podziela pan tę opinię?

Wiesław CZAJA: Trudno się nie zgodzić z opinią Mirka, bo przecież mamy wielu świetnych siatkarzy. Pozwolę sobie na pewną dygresję. Mamy wielu uznanych piłkarzy, grających w czołowych europejskich klubach, a tymczasem mistrzostwa Europy zostały spisane na straty. Dlaczego? Bo nie mamy drużyny – takiej, jaką mieli trenerzy Kazimierz Górski czy później Antoni Piechniczek. W siatkówce jest zgoła inaczej – mamy zespół zdolny do zdobywania najcenniejszych medali. Zresztą dwa razy z rzędu sięgnęli po mistrzostwo świata. Oczywiście, że istnieje pewne niebezpieczeństwo, bo w sporcie trudno o trafione prognozy. Ta drużyna jednak może spełnić nasze marzenia.

A jak radzić sobie z presją, która na pewno jej towarzyszy?

Wiesław CZAJA: Ona zawsze istnieje i chłopaki zdają sobie z tego sprawę. Wiedzą, że mogą wiele zyskać i przejść do historii, ale też dużo stracić. Jeszcze kilka miesięcy temu byłem przekonany, że nasza reprezentacja jest nietykalna i nikt nie jest w stanie jej zagrozić. A tymczasem turniej Ligi Narodów, choć różnie traktowany, dowiódł, że nasi siatkarze będą mieli silną konkurencję. Oczywiście, że wszyscy dookoła trąbią o medalu olimpijskim i siatkarze muszą z tym żyć. Stres pewnie towarzyszy im już od dawna, ale większość z nich jest na tyle doświadczona, że potrafi sobie z nim radzić. Najważniejsze, by w zespole opanować turbulencje, jakie mogą towarzyszyć podczas olimpijskiego turnieju. Jeżeli jeden czy dwóch zawodników ma drobne kłopoty na boisku, bo takowe mieliśmy z Brazylią podczas Ligi Narodów, trzeba dokonać korekt. Trener Vital Heynen to wytrawny strateg, potrafiący sobie radzić w trudnych momentach. Na zespół pewnie będzie czyhało wiele niebezpieczeństw, ale po medale sięgają ci, którzy sobie z nimi poradzą.


Fot. Rafał Oleksiewicz/Pressfocus

Czy trener Heynen dokonał właściwego wyboru?

Wiesław CZAJA: Do tego turnieju trener wraz z współpracownikami przygotowywał się od ponad roku. Miał szeroką grupę potencjalnych olimpijczyków i pilnie ich obserwował. Oczywiście, że miał również pewniaków, bo trudno sobie wyobrazić reprezentację bez jej kapitana Michała Kubiaka czy też Wilfredo Leona.

W gronie przyjmujących najpierw odpadli mistrzowie świata: Bartosz Kwolek i Artur Szalpuk, ale trudno się dziwić, bo mieli przeciętny sezon ligowy. Ten drugi na dodatek zmagał się z kontuzją. Tomasz Fornal i Bartosz Bednorz… Ten pierwszy to gracz perspektywiczny pewnie niebawem zagości w tej drużynie. Drugi jest trochę chimeryczny, bo obok świetnych występów zaliczał słabsze. Wcale się nie dziwię, że przegrali rywalizację z Kamilem Semeniukiem, objawieniem tego sezonu. On potrafił sobie radzić w wielu trudnych momentach zespołu klubowego z Kędzierzyna-Koźla.

Olek Śliwka, którego obserwuję od lat, z sezonu na sezon robi postępy i doskonali swoje umiejętności. Pozycja atakującego Bartosza Kurka nie podlega dyskusji, zaś Łukasz Kaczmarek na tę chwilę jest lepszy od Macieja Muzaja. Za środkowym Piotrem Nowakowskim przemawia doświadczenie, za Mateuszem Bieńkiem stabilna forma zarówno w polu serwisowym, jak i w ataku. Jakub Kochanowski jest młody, ale już otrzaskany w ważnych bojach. Pozycja rozgrywających również jest niepodważalna.

Trochę byłem zdziwiony zamieszaniem wokół libero. Może to wynikało z kontuzji Pawła Zatorskiego i stąd pewna asekuracja trenera Heynena. Czy ten zespół udźwignie ciężar odpowiedzialności? Śmiem twierdzić, że tak. Trzeba tylko szybko reagować na wszystkie przeciwności losu, jakie się pojawią w czasie meczu.

Czy poradzimy sobie z ćwierćfinałową klątwą turniejów olimpijskich?

Wiesław CZAJA: Z wyjściem z grupy eliminacyjnej nie powinniśmy mieć kłopotów, choć groźni mogą być Włosi oraz nieobliczalni siatkarze Iranu. Nie przypuszczam, by Japonia, Kanada i Wenezuela mogły sprawić nam kłopot. Najlepiej wszystkie mecze wygrać i czekać na kolejnego rywala z pozycji nr 1. Druga grupa jest znacznie silniejsza i pewnie ćwierćfinałowy rywal wyłoni się z czwórki: Brazylia, USA, Rosja i Francja. A to przeciwnicy z odpowiednim znakiem jakości. Chcesz zdobyć medal olimpijski, musisz wygrać ze wszystkimi i wiedzą o tym siatkarze i ich opiekunowie. Uważam, że ćwierćfinał turnieju olimpijskiego zostanie odczarowany.

Czy można porównać reprezentację z lat 70. i tę obecną?

Wiesław CZAJA: To dwa różne siatkarskie światy! To była zupełnie inna gra, z innymi przepisami. Byliśmy bardziej zaawansowani technicznie, bo przecież obowiązywało inne przyjęcie i sędziowie nie przepuszczali takich odbić jak teraz. Inaczej się serwowało i nie było mowy, by piłka po siatce wpadała w boisko.

Nie mogliśmy sobie pozwolić na odbicie piłki nogą. Teraz gra jest, jak to nazywamy, „brudna”, ale takie są zasady i trzeba się z tym pogodzić. Niemniej można między tymi reprezentacjami postawić znak równości: wówczas i teraz zespół należy do ścisłej czołówki światowej. Ale… Wówczas mieliśmy najgroźniejszego rywala, czyli Związek Radziecki, a teraz grono potencjalnych kandydatów do medali w najważniejszych turniejach jest znacznie szersze.

Za moich czasów nikt nie słyszał o silnej Brazylii czy USA. Gdyby można było cofnąć czas i gdyby nasz zespół stanął do gry z obecnym, przegralibyśmy z kretesem. Nie wiem, czy zdołalibyśmy zdobyć 10 czy 12 punktów. O warunkach fizycznych nie będę wspominał, bo przecież teraz każdy z reprezentantów jest o głowę wyższy. Na pewno mielibyśmy kłopoty z przyjęciem zagrywki i ten element zdominowałby grę. Jednak do takiego spotkania, na moje szczęście, nie dojdzie…


Na zdjęciu: Michał Kubiak, kapitan biało-czerwonych, ma poprowadzić zespół do upragnionego medalu olimpijskiego.

Fot. Rafał Rusek/PressFocus