Wieteska: Zawsze trzeba zrobić swoje
Adam GODLEWSKI: Myślał pan może, żeby wystartować w teleturnieju „Milionerzy”?
Mateusz WIETESKA: – Nigdy mi coś takiego nie przeszło przez myśl. A czemu zawdzięczam to pytanie?
Zadałem je, ponieważ w sprawdzianach wiedzy jest pan mocny. Co najlepiej udowodnił quiz przeprowadzony przed zwycięskim rewanżem z Portugalią przez trenera naszej reprezentacji młodzieżowej, Czesława Michniewicza.
Mateusz WIETESKA: – Ten quiz był aż tak trudny, ponieważ sprawdzana była wiedza nie tylko na temat rywala. Pojawiły się także pytania związane z naszą kadrą – kto rozegrał najwięcej minut, zanotował najwięcej asyst, zdobył najwięcej minut, czy zaliczył najszybszy sprint. Okazało się, że spojrzenie w materiały nie poszło na marne, bo udało mi się – wraz z Kamilem Grabarą – popisać największą wiedzą.
Ma pan szczególne predyspozycje pamięciowe?
Mateusz WIETESKA: – Jestem wzrokowcem, ze słuchu bywa gorzej, ale kiedy poczytam materiały, albo coś zobaczę to zostaje mi w głowie. I mogę w ten sposób zdobytą wiedzę pożytecznie wykorzystać.
Po opublikowaniu raportu Adama Nawałki okazało się, że przed mundialem był obserwowany pan przez sztab poprzedniego selekcjonera. Po udanej jesieni myśli pan o pierwszej reprezentacji?
Mateusz WIETESKA: – Dotąd nigdy nie dostałem powołania, więc na razie zainteresowanie ze strony trenerów drużyny narodowej to – z mojej perspektywy – czysta teoria. Pewnie, bardzo chciałbym kiedyś dostać powołanie, i wierzę, że gdy nadejdzie odpowiedni moment, to dostanę zaproszenie od selekcjonera. Prawda jest taka, że po powrocie do Legii, kiedy udało mi się wywalczyć miejsce w wyjściowym składzie, wzrosła nie tylko moja pewność. Mam świadomość, że pracując i rywalizując z takimi piłkarzami jakich spotkałem przy Łazienkowskiej podnoszę umiejętności i swoją wartość.
Liczył pan wracając na Łazienkowską, że zostanie na półmetku rudny będzie miał największą liczbę rozegranych minut w całym zespole?
Mateusz WIETESKA: – Nie jestem głupim człowiekiem, wiem jaka jest rywalizacja w Legii, więc nie zakładałem, że mając za bezpośrednich rywali takich zawodników jak Artur Jędrzejczyk, Michał Pazdan, Wiliam Remy, czy Inaki Astiz będę najczęściej wybiegającym na boisko zawodnikiem. Dlatego tym bardziej cieszę się, że trenerzy mi zaufali. Na każdy trening muszę jednak nadal wychodzić w pełni skoncentrowany, bo mam świadomość, że każdy w Legii chce grać. A konkurencja jest tak duża, że nawet na chwilę nie można się zdrzemnąć.
Ile było prawdy w tym, że latem pojawiła się poważna oferta z Montpellier?
Mateusz WIETESKA: – Słyszałem o zainteresowaniu, konkrety jednak się nie pojawiły. A przynajmniej do mnie nie dotarły. Kontrakt z Legią mam długi, do 2023 roku i chciałbym w tym czasie jak najlepiej reprezentować barwy warszawskiego klubu. Życie piłkarza bywa jednak przewrotne, więc pewności, że wypełnię umowę przy Łazienkowskiej nikt mieć nie może. Dlatego staram się nie wybiegać za daleko w przyszłość, tylko koncentrować na tym, co jest tu i teraz.
Właściwie jedyny minus pańskiego powrotu do Legii jest chyba tylko taki, że przestał pan strzelać gole. Podczas gdy w ubiegłym sezonie do końca ścigał się pan o miano najskuteczniejszego obrońcy z Michałem Helikiem, teraz na listę strzelców wpisują się inni.
Mateusz WIETESKA: – To prawda, ale liga jeszcze się nie skończyła, a na zajęciach staram się szlifować wszystkie elementy, również wykończenie akcji. Zostaję nawet po treningach, aby poćwiczyć ten element. Nie napalam się, ale wiem, że w Legii też nadejdzie taki moment, że będę zdobywał gole. Grając w Warszawie równie często biegam pod bramkę rywala przy stałych fragmentach gry, jak to miało miejsce, gdy reprezentowałem barwy Górnika, ale dotąd zwyczajnie nie miałem szczęścia.
Po pucharowych porażkach ze Słowakami i Luksemburczykami długo czekaliście na stabilizację formy.
Mateusz WIETESKA: – Na początku sezonu nie graliśmy najlepiej, to fakt. Wydaje mi się, że nie ma już sensu do tego wracać, ale prawda jest taka, że i wtedy – u trenera Deana Klafuricia – zdarzały się mecze dobre i złe, podobnie jak ma to miejsce także i Ricardo Sa Pinto.
Pewnie, powinniśmy grać co najmniej w fazie grupowej Ligi Europy, i jesteśmy zezłoszczeni, że nas tam nie ma. Tyle że teraz trzeba się już koncentrować na obronie tytułu mistrza Polski. Bo dzięki temu będzie szansa, żeby zmazać plamę z tego roku.
Proszę mi wierzyć, że to nie jest miłe, gdy opada się z pucharów po porażkach z niżej notowanymi przeciwnikami. Tym bardziej trzeba jednak umieć po takich przegranych podnieść najszybciej jak tylko można. Teraz także brakuje nam jeszcze stabilizacji na najwyższym poziomie, ale bez wątpienia potencjał mamy na tyle duży, że po prostu nie wypada już w lidze głupio tracić punktów. I to nie tylko u siebie.
Nadal tak mocno trenujecie pod kierunkiem Sa Pinto jak na początku kadencji Portugalczyka?
Mateusz WIETESKA: – Myślę, że cały czas pracujemy intensywnie. Ale dobrze czujemy się po takich zajęciach, dobrze przekładają się na naszą formę fizyczną. Gdy jednak byłem w Górniku, także trenowałem ciężko i równie dobrze wyglądałem w aspekcie motorycznym.
Pod tym względem warsztat trenera Marcina Brosza jest bardzo podobny do Sa Pinto, choć oczywiście nie ma sensu porównywać jeden do jednego. Koledzy z Zabrza nadal mogą biegać i biegać, a ja nie przyszedłem szoku po zmianie trenera w Legii, bo byłem już przyzwyczajony do takiej intensywności zajęć.
Dlaczego zatem Górnik długo dołował w obecnych rozgrywkach? Tylko brak Damian Kądziora, Rafała Kurzawy, czy Mateusza Wieteski na to wpłynął?
Mateusz WIETESKA: – Zawsze potrzeba czasu, aby nowi zawodnicy, przede wszystkim młodzi, załapali wszystkie założenia. A u trenera Brosza te najtrudniejsze elementy taktyki dotyczą skrzydłowych. I myślę że trzeba po prostu poczekać aż wszystko zatrybi i Górnik będzie zdobywał więcej punktów.
Walka o mistrzostwo Polski rozstrzygnie się między Legią, Lechią i Jagiellonią, czy Lech pod kierunkiem Nawałki też może jeszcze włączyć się do rywalizacji o tytuł?
Mateusz WIETESKA: – W górnej ósemce jest duży ścisk, więc nie ograniczałbym się do trójki czy czwórki pretendentów. Różnice punktowe są małe, więc nikogo z walki o tytuł jeszcze bym nie wykluczał. Naszym celem jest zdobycie mistrzostwa, a wiemy że mamy pięć punktów straty do Lechii. Zatem już z żadnym rywalem, na czele z liderem, z którym zmierzymy się w najbliższej kolejce nie może się potknąć.
Grupowymi rywalami reprezentacji Polski podczas młodzieżowego Euro będą Włosi, którzy są gospodarzami, a także Hiszpanie i Belgowie. Można było gorzej wylosować?
Mateusz WIETESKA: – Myślę, że niezależnie od tego, do której grupy trafilibyśmy, współczynnik trudności byłby równie wysoki. I nawet fajnie, że los przydzielił nam zawodników, którzy grają na wyższym poziomie. Bo będzie okazja, aby im się przeciwstawić. Portugalia, a wcześniej Dania, także miały lepiej wyszkolonych zawodników niż my, ale nasze zaangażowanie, wiara w zwycięstwo, i oddanie serducha na boisku były kluczowe w starciach z tymi przeciwnikami. Nie baliśmy się, staraliśmy się grać swoją piłkę, co dotąd przynosiło efekty. Na pewno jednak duże brawa należą się też naszemu sztabowi.
Na krótkich zgrupowaniach niewiele można wytrenować, ale mieliśmy dostateczną liczbę teoretycznych odpraw i zajęć na boisku, podczas których wyćwiczyliśmy właściwe zachowania na boisku. Wierzę, że podobnie będzie w czerwcu.
Z tyłu głowy pojawiła się myśl o starcie w igrzyskach w Tokio?
Mateusz WIETESKA: – Fajnie byłoby poznać smak turnieju olimpijskiego, ale trzeba mocno stąpać po ziemi. Do Tokio polecą zwycięzcy grup w finałach MME, i tylko jeden zespół z drugiego miejsca. Dlatego dziś w ogóle nie ma sensu o tym opowiadać. Trzeba zrobić wszystko, aby jak najlepiej przygotować się do rywalizacji. A dopiero później, być może, temat stanie się aktualny.
Grabara wszedł po wywalczeniu awansu do MME w polemikę z Tomaszem Hajtą na Twitterze. Byliście motywowani przy użyciu krytycznych uwag tego byłego reprezentanta Polski?
Mateusz WIETESKA: – Po prostu wiedzieliśmy, co się o nas mówi i pisze. Nie przejmowaliśmy się tym jednak specjalnie, bo naprawdę byliśmy pewni siebie przed rewanżem z Portugalią. Nie przeżywaliśmy krytycznych uwag Tomasza Hajty, raczej obracaliśmy jego słowa w śmiech. Osobiście nie czuję zresztą żadnej urazy do eksperta Polsatu, każdy ma przecież prawo wypowiedzieć swoje zdanie. Trzeba to uszanować, a potem po prostu zrobić swoje. Tak jak my w barażowym rewanżu.
Podpis pod zdjęcie: Mateusz Wieteska po powrocie do Legii został najczęściej wybiegającym na boisko piłkarzem mistrzów Polski.
Uwaga, Czytelnicy!
Z powodu trudności organizacyjnych jednego z dystrybutorów prasy dziennik „Sport” nie we wszystkich dotychczasowych punktach sprzedaży będzie dostępny. Za kłopoty – mamy nadzieję, że przejściowe – naszych Czytelników przepraszamy.
Gdzie można kupić „Sport”?
„Sport” w niezmienionym nakładzie będzie dostępny w dobrze rozwiniętej sieci sprzedaży Kolportera i Garmondu, w salonikach prasowych, między innymi na dworcach i stacjach benzynowych, w dużych centrach handlowych i sklepach.