Wigry mierzą w awans, Skra może im przeszkodzić

Wigry Suwałki chcą dziś przerwać świetną serię Skry Częstochowa.


Patrząc w tabelę, nie ma dziś ciekawiej zapowiadającego się meczu. W Częstochowie zmierzą się zespoły, których aspiracje sięgają I ligi, a obecnie plasują się w strefie barażowej z 37-punktowym dorobkiem. Za faworyta musi uchodzić Skra, która wszystkie trzy tegoroczne mecze wygrała i to do zera.

Co najmniej baraż

– Jest to pewne pozytywne zaskoczenie. Znam dość dobrze trenera Gołębiewskiego, a za czasów Pawła Ściebury zdarzyło mi się jeździć nawet na treningi Skry, dlatego większość zespołu kojarzę. Gdyby ktoś przed sezonem zapytał mnie, gdzie widzę Skrę, to na pewno nie skazałbym jej na spadek, ale raczej powiedział o środku tabeli. Radzi sobie jednak świetnie, czego gratuluję. Przypuszczam, że zakończy sezon co najmniej na pozycji barażowej. No chyba, że pokusi się o jeszcze większą niespodziankę… – mówi Dawid Szulczek, pochodzący z woj. śląskiego trener Wigier, które tej wiosny punktują gorzej niż Skra.

Po wyjazdowym zwycięstwie (2:0) ze Zniczem Pruszków przyszedł remis (0:0) w Elblągu oraz niespodziewana domowa porażka (0:1) z Błękitnymi Stargard.

– Jestem rozczarowany, bo chcemy zdobywać co najmniej 2 punkty na mecz. Minimum na te 3 kolejki było 6 punktów. Nie osiągnęliśmy go, choć wiele nie brakowało. Z Błękitnymi powinniśmy zdobyć kilka bramek, a nie wpadła ani jedna. Zamknęliśmy jednak temat tego meczu i już go nie roztrząsamy. Teraz musimy odrabiać straty w innych spotkaniach – przyznaje Szulczek.

Cele ewoluowały

Jego zespół wpisał się w trend obowiązujący na starcie tej rundy. Prócz Skry, punkty traciły już wszyscy przedstawiciele czołówki, a przed nami przecież dopiero 4. kolejka.

– Nie jestem tym zaskoczony. Po przerwie zimowej trudniej grać w piłkę i przypadek odgrywa trochę większą rolę niż podczas normalnego okresu, gdy boiska są w dobrym stanie. My też zaliczyliśmy już wpadkę, ale to się zdarza. Przeciwnikom również się to przytrafi. Nikt nie przejdzie przez tę wiosnę całkiem suchą stopą – twierdzi szkoleniowiec Wigier, czyli spadkowicza z I ligi, który chciałby szybko na zaplecze ekstraklasy wrócić.

– Nasze cele i plany ewoluowały. Przed sezonem powtarzaliśmy, że pierwszy rok powinien zakończyć się spokojnym utrzymaniem na szczeblu centralnym. Widząc jednak, jak zaczyna krystalizować się tabela, jak przebiega runda jesienna, założyliśmy sobie, że miejsce barażowe to minimum, w które powinniśmy mierzyć. Chcemy walczyć o awans. Mamy już pewną stratę do Polkowic czy GieKSy, ale przed nami są jeszcze bezpośrednie mecze, więc wszystko może się wydarzyć.

Uważam, że zimą się wzmocniliśmy. Dołączyło do nas 6 zawodników, każdy z nich ma w sobie coś, czego nam brakowało, dlatego celujemy w I ligę. Jeśli nie bezpośrednio, to przez baraże – nie ukrywa 31-letni szkoleniowiec.

Nie mieli wyboru

Dziś suwalczanie zagrają na specyficznej sztucznej murawie Skry, ale z przygotowaniami do wyjazdu do Częstochowy nie było problemów. – Bo u nas nie ma wyboru. Cały czas trenujemy na sztucznym boisku, nie było jeszcze możliwości wejścia na naturalną nawierzchnię.

Nawet dobrze, że mecz w Częstochowie rozegramy w takim terminie. Skra punktuje u siebie świetnie, my najlepiej na wyjazdach. Skra nie straciła jeszcze w tym roku bramki, my od dwóch kolejek nic nie strzeliliśmy. Rywal w końcu musi coś stracić, a my musimy coś strzelić, dlatego liczę na zwycięstwo – uśmiecha się Szulczek.


Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus