Cudownej przemiany nie było. Wiosenny falstart GKS-u Katowice

Katowiczanie zimę spędzili na przedostatnim miejscu. W 21 spotkaniach zdobyli zaledwie 18 punktów, grając często w sposób godny pożałowania. Dlatego tym ważniejszy miał być początek wiosny w ich wykonaniu, który zaczęli od ważnego meczu Wigry Suwałki – GKS Katowice.

Przez pierwsze 20 minut mało było składnych akcji, a gra była bardzo twarda. Żadna z drużyn nie zdobyła wyraźnej przewagi, choć bardziej ofensywnie byli nastawieni przyjezdni z Górnego Śląska. Próbowali wielu dośrodkowań, lecz nie przynosiło to efektów, tak jak chociażby w sytuacji, gdy dobrego strzału nie był w stanie oddać Bartosz Śpiączka. Dopiero w 24 minucie przed doskonałą szansą na zdobycie gola stanął Adrian Błąd, lecz strzelając z 14 metrów trafił wprost w instynktownie interweniującego Damiana Węglarza. Jak się później okazało, niewykorzystana sytuacja zemściła się i tym razem.

Ta okazja pobudziła bowiem piłkarzy Wigier, którzy odważniej zaatakowali katowiczan. Dwa strzały głową, po dwóch dośrodkowaniach Piotra Kwaśniewskiego, w bardzo podobnych sytuacjach oddał Karol Mackiewicz, lecz w obu przypadkach chybił celu. W 33 minucie lepiej spisał się jego kolega, Wiktor Biedrzycki, który po centrze z lewej strony pokonał Krzysztofa Barana, dając gospodarzom prowadzenie.

GieKSa próbowała odrobić stratę, ale ich ataki pozycyjne nie zagrażały zbytnio bramce Węglarza. Zagrożenie pojawiło się natomiast… pod bramką Barana. Tuż przed przerwą bardzo bliski szczęścia był Adrian Piekarski, a lepiej od partnera spisał się w 45 minucie Joel Huertas, który po podaniu Mackiewicza uderzył z pierwszej piłki, nie dając szans bramkarzowi GKS-u.

W drugiej połowie suwałczanie nastawili się głównie na kontrataki. Niektóre z nich zapowiadały się naprawdę obiecująco, lecz za każdym razem gospodarzom brakowało precyzji, przez co katowiczanie mogli odetchnąć z ulgą. Jeśli piłkarze Wigier byliby dokładniejsi, Baran mógłby być w jeszcze większych tarapatach.

GKS pierwsze poważniejsze zagrożenie stworzył w 56 minucie, kiedy mocny strzał z dystansu oddał Rzonca, myląc się jednak nieznacznie. Kilka minut później sprzed pola karnego swoich sił spróbował David Anon, krótko po wejściu na boisko uderzał także Tymoteusz Puchacz – lecz za każdym razem czujny w bramce gospodarzy był Damian Węglarz. Był to jeden z symboli tego spotkania: brak chłodnej głowy i precyzji zawodników Gieksy, którzy nie byli w stanie pokonać bramkarza przeciwników.

Różnych sposobów próbowali goście, żeby odwrócić losy meczu, czego dowodem była akcja Jakuba Habusty. Ściągnięty z Odry Opole pomocnik ruszył na przebój między piłkarzami Wigier, minął ich jak tyczki, ale ostatecznie stracił równowagę, przez co z jego rajdu nic nie wyszło. Chwilę później GKS zagrał nieco bardziej kombinacyjną akcję, ale Arkadiusz Woźniak w decydującej chwili podał zbyt mocno.

Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem Jakub Wawrzyniak mówił o „oddzieleniu grubą kreską” wszystkiego, co było jesienią. Niestety dla kibiców GKS-u, to były tylko słowa, bo wszystkie błędy, które piłkarze GieKSy popełniali, powtórzyły się również w meczu z Wigrami.

Tym samym wiosnę GKS Katowice zaczyna od porażki. Następnym rywalem będzie lider Fortuna I ligi, Raków Częstochowa.

 

Wigry Suwałki – GKS Katowice 2:0 (2:0)

1:0 Wiktor Biedrzycki, 33 min
2:0 Joel Huertas, 45 min

WIGRY: Węglarz – Kwaśniewski, Chrzanowski, Piekarski, Adu Kwame – Huertas (82.Karbowy), Pawłowski, Biedrzycki (75. Polkowski), Bartczak, Mackiewicz – Sabiłło (71. Bida).

GKS: Baran – Tabiś, Jędrych, Dejmek, Wawrzyniak – Anon, Rzonca (79. Piesio), Habusta, Bronisławski (46. Woźniak), Błąd (65. Puchacz) – Śpiączka. Żółte kartki: Chrzanowski, Pawłowski, Piekarski – Tabiś, Rzonca, Woźniak Sędziował: Łukasz Bednarek (Koszalin)

Wigry Suwałki - GKS Katowice
FOT. MACIEJ GILEWSKI / 400mm.pl