Wiktor Musiał: Poważne wyzwanie

Rzadko się zdarza, w naszych siatkarskich realiach, debiut w PlusLidze w wieku 26. lat. Co jest tego przyczyną?
Wiktor MUSIAŁ: – Złożyło się wiele czynników, że przede mną dopiero inauguracyjne spotkanie w PlusLidze. Lepiej późno niż wcale i trzymajmy się tego porzekadła (śmiech). Niemniej cieszę się, że w końcu trafiłem na najwyższy szczebel rozgrywek, choć miałem trochę wątpliwości. Zaczynałem swoją sportową przygodę, pewnie jak wielu chłopaków, od piłki nożnej. I nie byłem specjalnie zainteresowany siatkarskimi wyczynami, choć urodziłem się i mieszkam w Tomaszowie Mazowieckim, mieście o tradycjach siatkarski. Dopiero gdy trafiłem do I klasy liceum ogólnokształcącego nauczyciele, a potem trenerzy wciągnęli mnie w ten siatkarski wir i teraz jestem przed debiutem w PlusLidze.

Nie przeszedł pan takiej „klasycznej” drogi poprzez Szkołę Mistrzostwa Sportowego. Czy to nie był pewnym utrudnieniem czy wręcz hamulcem w siatkarskim rozwoju?
Wiktor MUSIAŁ: – Abecadło siatkarskie poznawałem zbyt późno i tak do końca nie utożsamiałem się z wysokim wyczynem sportowym. Po maturze dla mnie priorytetem były studia w Białej Podlaskiej i łączyłem je z występami w II-ligowym Międzyrzeczu Podlaskim i w tym zespole spędziłem 4. lata. A potem wróciłem do rodzinnego miasta i zacząłem grać w Lechii Tomaszów. Najpierw w II lidze, zaś po awansie 2. sezony w I lidze i można je zaliczyć do udanych, choć finiszu minionego sezonu dla zespołu nie był dla nas zbyt udany. Może nie przeszedłem takiej właściwej drogi, może był to jakieś utrudnienie, ale w końcu znalazłem się w elitarnym gronie.

Był pan najlepiej punktującym zawodnikiem (661 pkt.) w I lidze. Czy pojawiła się lawina ofert z PlusLigi?
Wiktor MUSIAŁ: – (śmiech) Bez przesady moje osiągnięcia to przede wszystkim zasługa kolegów, a ponadto jestem atakującym i większość piłek w takich kluczowych momentach była kierowana do mnie. 574 pkt. zdobyłem właśnie atakiem, 58 zagrywką oraz 29 blokiem. Miałem sygnały z kilku klubów, ale nie było wiele konkretów. W końcu otrzymałem informację od mojej pani menedżer (Aleksandra Piskorska – przyp.red.), że jest mną zainteresowany GKS Katowice. Nie było większych problemów z uzgodnieniem wszystkich szczegółów umowy. GKS ciekawie się prezentował w poprzednich sezonach.

Czy przed podpisaniem kontraktu wiedział pan, że do klubu trafi Jakub Jarosz?
Wiktor MUSIAŁ: – (śmiech) Tak, tak wiedziałem, bo doszło mnie skąpe informacje. – To dla mnie niesłychana historia, bo zaczynałem już grać o ligowe punkty to Kuba była dla mnie wzorem. To właśnie jego styl starałem lepiej lub gorzej naśladować. Minęło 6., 7. lat i teraz siedzę wspólnie z Kubą w jednej szatni.

GKS Katowice. Uniknąć monotonii

Rywalizacja na tej pozycji zapowiada się ciekawie?
Wiktor MUSIAŁ: – To nie nie będzie rywalizacja, lecz wzajemne się wspieranie, bo za Kubą olbrzymie doświadczenie zarówno ligowe, jak i reprezentacyjne. Będę starał się pomagać drużynie w każdej sytuacji, ale – oczywiście – z miejsca w składzie podstawowym nie rezygnuję tylko będę chciał się pokazać z jak najlepszej strony.

W GKS-ie doszło do sporych roszad personalnych i przed zespołem spore wyzwanie. Pańskie przewidywania?
Wiktor MUSIAŁ: – Rzeczywiście tylu nowych twarzy w zespole jeszcze nie odnotowałem. Trochę już się poznaliśmy i zebrała się grupa zawodników, która na pewno będzie dążyła do jak najlepszej gry oraz zwycięstw. Szatnia mówi jednym głosem i jest sympatyczna atmosfera. Teraz trudno prognozować, bo przecież jesteśmy dopiero na wstępie przygotowań do sezonu.

 

Na zdjęciu: Wiktor Musiał z niecierpliwością oczekuje debiutu i wiele oczekuje po pierwszym sezonie PlusLigi.

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ