Winy trzeba szukać u siebie

Dariusz LEŚNIKOWSKI: Dwie rundy, cztery mecze. Szybko skończyły się wasze puchary. Żal?

Tomasz LOSKA: – Szkoda, że ta nasza przygoda pucharowa trwała tak krótko. Ale cenne to doświadczenie i lekcja na przyszłość.

Fatalnie zaczęliście mecz, a potem…. już do niego nie wróciliście. Czemu?

Tomasz LOSKA: – Szybko było po nas widać zmęczenie, a dwie bramki stracone po 20 minutach tylko spotęgowały to wrażenie. Przynajmniej jednej z nich można było uniknąć. Pierwsza – wiadomo: pech. Igor „przegłówkował” do naszej bramki, nie chciał tak. Ale druga? Rywal wszedł w nasze pole karne i uderzył po długim rogu – właściwie bez żadnej reakcji z naszej strony…

Początek II połowy wyglądał ciut lepiej….

Tomasz LOSKA: – W przerwie mobilizowaliśmy się w szatni. Mówiliśmy sobie, że gol kontaktowy może odwrócić losy gry. Ale zamiast go zdobyć, straciliśmy go. I to już było ostateczne podcięcie skrzydeł.

Spodziewaliście się takiego przebiegu tego dwumeczu? Wiedzieliście, że to tak klasowy rywal?

Tomasz LOSKA: – Powinniśmy szukać winy wyłącznie u siebie, a nie mówić, że Trencin był za mocny. Pierwszy mecz graliśmy jak równy z równym, remis był w naszym zasięgu. Tu – okazaliśmy się o klasę gorsi. Coś więc było dziś u nas nie tak, ale mnie trudno ocenić, co konkretnie.

Jedno jest pewne: Arena Zabrze zdecydowanie przewyższa obiekt w Myjavie. Jest w Europie.

Tomasz LOSKA: – Stadion nie gra, gra drużyna – i to ona strzeliła nam cztery bramki. I to my tym razem nie zagraliśmy tak, jak chcieliśmy i powinniśmy.