Wisła bezradna na tle Ruchu. Hit dla Niebieskich!

Chorzowianie w najlepszym możliwym momencie przerwali niedługą serię bez zwycięstwa, wyprzedzając Wisłę. Mecz rozegrany przy blisko 10 tysiącach widzów w Gliwicach wygrali zasłużenie po golach Michała Feliksa i Daniela Szczepana.


To było kolejne piłkarskie święto w Gliwicach, jakiego z udziałem Piasta uświadczyć trudno, ale współtworzy je Ruch. Chorzowianie próbowali zorganizować mecz z Wisłą na Stadionie Śląskim, bez powodzenia, dlatego nie dziwota, że trybuny stadionu przy Okrzei dosłownie pękały w szwach, zapełniając się kompletem blisko 10 tys. publiczności, z czego 2 tys. stanowili fanatycy „Białej gwiazdy”, żyjący z „Niebieskimi” w przyjaźni, czego dowodem była oprawa „Moc pięknej tradycji tkwi w naszej koalicji, rozwinięta na widowni wzdłuż boiska z podobiznami Gerarda Cieślika i Henryka Reymana oraz wypisanymi datami zdobycia przez oba kluby 27 tytułów mistrzowskich. Tak na marginesie, wniesienie opraw wzbudziło trochę zamieszania, na kilkadziesiąt minut przed pierwszym gwizdkiem doszło do spięcia z ochroną. Nie wpuszczono też na stadion elementów oprawy… sektora rodzinnego.

A na murawie? Chorzowianie po czterech z rzędu występach bez zwycięstwa i poniesionej w marnym stylu porażce w Sosnowcu zaskoczyli składem. T rener Jarosław Skrobacz ustawił tym razem swój zespół z czwórką obrońców i wystawionymi na skrzydłach nominalnymi napastnikami Szymonem Kobusińskim oraz Michałem Feliksem, który od ponad miesiąca nie grał z powodu urazu twarzoczaszki odniesionego w Chojnicach. Teraz też jego występ miał stać pod dużym znakiem zapytania, a już nie sposób było przewidzieć, że zamelduje się w podstawowej jedenastce. To właśnie on w 30. minucie otworzył wynik pierwszoligowego hitu. W efektowny, ekwilibrystyczny sposób zwieńczył dośrodkowanie Tomasza Wójtowicza.

Wisła miała problem ze stworzeniem klarownej okazji, sprawy nie ułatwiła jej też kontuzja Alexa Muli, który został zastąpiony przez Wiktora Szywacza, młodszego brata Remigiusza, obrońcy Ruchu. Hiszpańscy liderzy krakowskiej drużyny, Luis Fernandez czy Alex Rodado, zaczynali się denerwować, sfrustrowany Miki Villar został ukarany żółtą kartką, dlatego dla chorzowian może nawet lepiej byłoby… grać bez przerwy.

Po niej inicjatywę przejęli goście, którzy wiosną ulegli tylko Puszczy Niepołomice, a pozostałe spotkania wygrali. Po składnej akcji nad poprzeczką zza szesnastki uderzył James Igbekeme. Wisła absolutnie nie wyglądała jednak na tle Ruchu jak hegemon ligi, nie kreowała sytuacji, a gospodarzom pozostało cierpliwie czekać na kontrę.

Taka nadeszła w 70. minucie, przeprowadzona w modelowy sposób, gdy piłka krążyła jak po sznurku, aż wreszcie Łukasz Moneta wpadł w pole karne i płaskim, precyzyjnym strzałem podwyższył prowadzenie „Niebieskich”. Moneta, dla którego był to drugi gol w sezonie (poprzedni – w sierpniu w Rzeszowie), pojawił się na murawie dosłownie kilkadziesiąt sekund wcześniej w miejsce Macieja Sadloka.

„Nasza wspólna pasja połączyła oba miasta” – transparent tej treści został ubarwiony przez chorzowskich fanatyków racami (zakazu wyjazdowego raczej się za to nie ominie…), a w powietrzu unosić się musiała nie tylko woń dymu, ale też walki o ekstraklasę. Ruch wyprzedził bezradną tego dnia Wisłę (jej pierwszy tegoroczny występ bez gola), przynajmniej do jutrzejszego meczu Bruk-Betu w Łęcznej pozostanie na miejscu premiowanym bezpośrednim awansem. Na sześć kolejek przed końcem sezonu, a w perspektywie jeszcze spotkania z drużynami z dołu tabeli – najbliższe za 8 dni z Sandecją, ale też Resovią, Odrą, Tychami, a poza tym derby z GieKSą i wyjazd do Gdyni. Nie ma żartów!


Ruch Chorzów – Wisła Kraków 2:0 (1:0)

1:0 – Feliks, 30 min, 2:0 – Moneta, 70 min

RUCH: Bielecki – Wójtowicz, Baranowski (80. Szur), R. Szywacz, Sadlok (67. Moneta) – Kobusiński (85. Piątek), Sikora, Sedlak, Foszmańczyk (85. Janoszka), Feliks – Szczepan. Trener Jarosław SKROBACZ.

WISŁA: Biegański – Jaroch, Łasicki, Moltenis, Junca (54. Szot) – Duda, Igbekeme – Villar, Fernandez, Mula (30. W. Szywacz) – Rodado (76. Benito). Trener Radosław SOBOLEWSKI.

Sędziował Bartosz Frankowski (Toruń). Żółte kartki: Wójtowicz – Villar, Łasicki, Benito.


Fot. Marcin Bulanda/Pressfocus