Wisła Kraków. 1,13 punktu na mecz to marny dorobek

Z taką średnią Adrian Gula nie spełnia oczekiwań nawet najmniej wybrednych kibiców „Białej gwiazdy”.


Radość po derbowym zwycięstwie z Cracovią szybko się skończyła. Wisła przegrała w Białymstoku 1:3 i odżyły dyskusje na temat skuteczności pracy Adriana Guli.

– Nie mogę nic zarzucić mojej drużynie, która robiła wszystko, by osiągnąć korzystny rezultat – powiedział po meczu z Jagiellonią szkoleniowiec „Białej gwiazdy”. – Czerwona kartka na początku spotkania była dla nas trudnym momentem, z którym musieliśmy sobie poradzić. Myślę, że zespół dobrze zareagował szczególnie w pierwszej połowie, bo trzymaliśmy się razem, a zawodnicy umiejętnie się uzupełniali, pracując na całej szerokości boiska.

Oczywiście, jeśli grasz mając jednego zawodnika mniej, musisz dobrze bronić przy stałych fragmentach gry, a nam się to nie udało. Gola straciliśmy właśnie po rzucie rożnym i po błędzie indywidualnym. Tuż przed przerwą wykorzystaliśmy jednak swoją sytuację, po rzucie wolnym i strzeliliśmy bramkę, doprowadzając do wyrównania. Jeśli chodzi o drugą połowę, to nie mogę powiedzieć nic negatywnego o drużynie, o tym jak pracowała. Chcieliśmy wyciągnąć z tego meczu choć jeden punkt. Błędy indywidualne sprawiły jednak, że straciliśmy bramkę.

Jeszcze przy wyniku 1:2 sami mieliśmy swoją szansę, ale „Felo” Brown Forbes trafił w rywala. Czekaliśmy na jeden, dwa momenty, żeby je wykorzystać. Niestety, nam się to nie udało, a Jagiellonia strzeliła trzeciego gola i zamknęła mecz. To nie jest dla nas dobry wynik. Po derbach, po przerwie na kadrę mieliśmy plan, żeby wywalczyć w Białymstoku przynajmniej remis. Nie udało się i wróciliśmy do Krakowa bez punktów.

Trenerski hit

Kilka miesięcy temu 46-letniego Słowaka, który w przeszłości trenował między innymi MSK Żilinę, młodzieżową reprezentację Słowacji oraz ostatnio czeską Viktorię Pilzno, witano pod Wawelem z wielkimi nadziejami. Niektórzy mówili nawet o trenerskim hicie, podkreślając, że w 2017 roku wywalczył z MSK Żilina mistrzostwo Słowacji, a w sezonie 2019/20 jego Viktoria Pilzno do ostatnich kolejek rywalizowała o mistrzostwo Czech i w następnym dotarła do finału Pucharu Czech.

Gula nie doczekał jednak decydującego starcia, bo uznano, że piąte miejsce w tabeli jest za niskie i w trakcie rundy wiosennej musiał opuścić drużynę, w której przez półtora roku zanotował średnią 2 punkty na mecz.

Strefa spadkowa tuż za plecami

W Wiśle poprzeczka nie została zawieszona aż tak wysoko. Pół roku temu działacze twierdzili, że w zupełności zadowoli ich miejsce w pierwszej ósemce jeżeli będzie poparte dobrą grą i rozwojem młodzieży. Nawet wśród kibiców mniej niż zwykle było głosów o walce o miejscu na podium. Jednak po 15 kolejce drużyna 13-krotnego mistrza Polski plasuje się na 14 pozycji i strefę spadkowa ma tuż za plecami, a to jest już sygnał do poważnego niepokoju.



Nawet argumenty kadrowo-zdrowotne nie stanowią dla trenera Guli usprawiedliwiania. Średnia 1,13 punktu na mecz czyli zaledwie o 0,02 lepsza niż Petera Hyballi, a gorsza o 0,16 od Artura Skowronka, którzy poprzedników, którzy opuszczali Kraków w niełasce, też niezbyt go broni. Kontrakt została jednak podpisana do 30 czerwca 2023 roku i to na dzisiaj jest obowiązująca data.


Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus