Wisła Kraków. Czesko-polska radość z dobrego startu

Jan Kliment dziękuje kibicom „Białej gwiazdy”, a Mateusz Młyński strzelonego gola zadedykował tacie.


Piłkarze Wisły Kraków nie mieli zbyt dużo czasu, żeby nacieszyć się z dobrego startu w sezon 2021/2022, bo na swojej drodze już w sobotę mają kolejną przeszkodę. Nie znaczy to jednak, że o tym co wydarzyło się w poniedziałkowy wieczór na stadionie przy ulicy Reymonta kibice „Białej gwiazdy” szybko zapomną. Wręcz przeciwnie. Zwycięstwo 3:0 z Zagłębiem Lubin i pozycję lidera tabeli ekstraklasy traktują jako zapowiedź udanych rozgrywek.

– Strzelenie gola w pierwszym meczu w nowej drużynie to dla każdego zawodnika wymarzony debiut – mówi pozyskany przez krakowian latem Jan Kliment.

– Trafiłem na 2:0 i cieszę się bardzo, a do tego dodać trzeba jeszcze zachowanie kibiców, którzy przyjęli mnie bardzo miło więc jestem szczęśliwy i dziękuję im za to. Głośny doping, choć czasem nie było słychać co podpowiadał kolega z zespołu, pomagało zarówno mnie jak i całej drużynie pokazać swoje atuty. Wiedzieliśmy, że po dobrze przepracowanym okresie przygotowawczym jesteśmy mocni i mamy silną drużynę, ale ważne jest to, że pokazaliśmy to także w meczu i wszyscy mogli zobaczyć jakim jesteśmy kolektywem.

Wydaje mi się, że ten końcowy wynik mógł być bardziej okazały i mogliśmy wygrać nawet 5:0. Zadowolony jestem z tego, że tak szybko strzeliłem swojego pierwszego gola dla Wisły, ale z drugiej strony patrząc na mojego gola mogę powiedzieć, że taka jest rola napastnika i chcę się z niej wywiązywać jak najlepiej. Dlatego wierzę, że będę trafiał także w kolejnych spotkaniach i będę się na boisku w każdym spotkaniu starał się zaprezentować to co mam najlepsze.

W meczu z Zagłębiem pokazaliśmy sporo dobrych akcji, ale nie wszystko działało jeszcze idealnie, bo jesteśmy nową drużyną. Sporo można jeszcze poprawić i nad tym pracujemy przygotowując się do meczu w Niecieczy. Tworzymy dobrą drużynę i dobre z nas chłopaki więc wierzę w to, że naprawdę może być jeszcze lepiej niż na starcie.

Doświadczony debiutant

Czeski napastnik w meczu z Zagłębiem Lubin spędził na boisku 88 minut. Znacznie krócej przebywał na murawie Matusz Młyński, ale 20-letni pomocnik, który ma już w dorobku 39 występów w ekstraklasie i 3 strzelone w niej gole jak zawodnik Arki Gdynia, także zakończył mecz z bramkowym dorobkiem. Debiutant pojawił się na murawie w 68 minucie, zmieniając strzelca pierwszego gola Yawa Yboaha, a w 81 minucie sfinalizował zespołową akcję i postawił pieczęć na zwycięstwie.

Ciarki na plecach

– Otrzymałem szansę na zaprezentowanie swoich umiejętności i chciałem w pełni ją wykorzystać – wyjaśnia wychowanek Huraganu Przodkowo. – Bardzo się cieszę, bo udało mi się zdobyć bramkę w debiucie, ale najważniejsze jest to, że wygraliśmy i trzy punkty zostały na Reymonta. Muszę jednak przyznać, że kiedy kibice skandowali moje nazwisko, to miałem ciarki na plecach. To naprawdę niesamowite uczucie, które zapamiętam na długo. W dodatku w poniedziałek urodziny miał mój tata, dlatego jemu dedykuję zdobytą bramkę i życzę wszystkiego najlepszego.

Dopiero początek

– Fani stworzyli wspaniałą atmosferę, która poniosła nas do zwycięstwa. Przez cały mecz mocno nas dopingowali i czuliśmy ich wsparcie. To jednak dopiero początek i już teraz koncentrujemy się na kolejnym spotkaniu. Chcemy przeważać w każdym meczu i grać zarówno efektownie, jak i efektywnie.

Musimy patrzeć na siebie, nadal robić swoje i w kolejnych spotkaniach prezentować się z jak najlepszej strony. Zawsze gramy o zwycięstwo i nie inaczej będzie w sobotę. Z takim właśnie założeniem jedziemy do Niecieczy, gdzie będziemy chcieli potwierdzić, że jesteśmy dobrze przygotowani do sezonu – kończy Mateusz Młyński.


Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus